Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  styl życia  >  Current Article

Łukaszów. Miejsce, gdzie ludzie dostają skrzydeł

Przez   /   02/03/2020  /   No Comments

26 kwietnia 1975 roku – w środku zimnej wojny – amerykański satelita szpiegowski przelatując nad Europą wykonał serię zdjęć okolic Brochocina, Łukaszowa i Podolan. Dla zachodniego wywiadu nie było tajemnicą, że Północna Grupa Wojsk Armii Radzieckiej miała tu lotnisko. Szukano dowodów ukrywania na terytorium Polski broni atomowej.

Za kolczastym drutem

Ludowe Wojsko Polskie od lat sześćdziesiątych dysponowało rakietami i samolotami, dostosowanymi do przenoszenia broni jądrowej. W latach 1967-70 Rosjanie pomogli wybudować na jego potrzeby trzy składy do przechowywania radzieckich głowic nuklearnych w okolicach Podborska, Brzeźnicy-Kolonii (obecne woj. zachodniopomorskie) i Templewa (Lubuskie). Bez wątpienia Armia Radziecka miała też w naszym kraju własne magazyny broni atomowej, choć ich lokalizacja do dziś pozostaje tajemnicą.

Lotnisko PGWAR w Łukaszowie nie miało takiego przeznaczenia. Nie ma co do tego wątpliwości, choć 26 kwietnia 1975 roku amerykańskiemu satelicie widok przesłoniły chmury, utrudniając analizę fotografii. Wśród rzucanych przez nie cieni można rozpoznać kilkadziesiąt budynków mieszkalnych i baraków oraz stację benzynową do tankowania samolotów, ale nie ma niczego, co budziłoby podejrzenia. Żadnego ogrodzenia pod prądem ani psów biegających dookoła na stalowej lince, jak przy radzieckich schronach w położonym trzydzieści kilometrów na północ Wilkocinie. Obcy, w tym mieszkańcy okolicznych wsi, nie mieli, oczywiście, wstępu na wojskowy teren, ale Rosjanie ograniczyli się do rozciągnięcia drutu kolczastego i wystawienia wartowników, co świadczy o niewielkim militarnym znaczeniu Łukaszowa. Inaczej było za Niemców.

 

Flugzeugführerschule C 18

Lotnisko, jak wiele na Dolnym Śląsku, zbudowano w połowie lat trzydziestych XX wieku, gdy III Rzesza przygotowywała się już do wojny z Polską. Powstał trawiasty pas startowy o długości prawie 1300 metrów i szerokości ok. 300 metrów, potężne hangary na samoloty oraz warsztaty, magazyny, budynki mieszkalne i inne, w tym – ciekawostka – zagroda dla owiec trzymanych w charakterze żywych kosiarek. W latach czterdziestych Niemcy prowadzili rozbudowę lotniska, zatrudniając do tego radzieckich jeńców wojennych ze Stalagu VIII E w Świętoszowie. Najprawdopodobniej z tego okresu pochodzą zachowane do dziś podziemne zbiorniki paliwa.

Luftwaffe wykorzystywało tę infrastrukturę najpierw do szkolenia wojskowych pilotów, a potem równolegle również do działań wojennych. Obiekt, noszący wówczas oficjalną nazwę Arbeitsplatz Schönfeld-Seifersdorf, służył do ćwiczeń praktycznych adeptom założonej w Lüben (Lubinie) pod koniec 1941 roku szkoły pilotażu Flugzeugführerschule (FFS) C 18. Literka C oznacza, że pod Łukaszowem Luftwaffe przeprowadzano ostatni etap szkoleń. Przyszli lotnicy po szkołach A i B przechodzili tu szkolenie na ciężkich samolotach wielosilnikowych, pogłębiali wiedzę w zakresie nawigacji, uczyli się latania w nocy i prowadzenia maszyny „na ślepo” – bez wskazań przyrządów. Szkoła funkcjonowała do lipca 1944 roku.

 

Myśliwce i bombowce

W Schönfeld-Seifersdorf stacjonowały różne typy samolotów. Przede wszystkimi były popularne myśliwce Focke-Wulf Fw 190 – jednomiejscowe, jednosilnikowe, produkowane przez Niemców w różnych wersjach od 1940 roku i wykorzystywane również do zrzucania bomb. Do szkolenia załóg bombowców długo wykorzystywano lekkie Heinkele He 70, produkowane początkowo dla potrzeb lotnictwa cywilnego. Na starych fotografiach widać też stojące na płycie lotniska wielozadaniowe dwupłatowe i dwusilnikowe maszyny Focke-Wulf Fw 58. Pod koniec wojny wyparły je znacznie nowocześniejsze maszyny: bombowce Junkers Ju-88 i ciężkie Messerschmitty Bf 110, wykorzystywane przez Niemców do obrony przed alianckimi nalotami. Z lotniska startowały do lotów bojowych różne jednostki Luftwaffe, w tym: 77. Pułk Szturmowy (Schlachtgeschwader 77), 102. Pułk Myśliwców Nocnych (Nachtjagdgeschweder 102), 15. Grupa Bliskiego Rozpoznania (Nahaufklaerungsgruppe 15), 300. Pułk Myśliwski (Jagdgeschwarder 300) oraz 151. Pułk Szturmowy (Schlachtgeschwader 151). W okresie najintensywniejszych działań żołnierzy kwaterowano nie tylko na terenie bazy, ale też w okolicznych wioskach.

 

Popow raportuje

11 lutego 1945 roku od strony Chojnowa nadeszli Rosjanie. Zanim nastąpił atak, Niemcy zdołali przenieść na inne lotniska większość samolotów ze stacjonującej w Schönfeld-Seifersdorf powietrznej floty. Idącemu od strony Chojnowa natarciu sowieckiego 1. Dywizjonu Artylerii Pancernej pod Brochocinem stawiła opór piechota wspierana przez baterię dział przeciwlotniczych i obsługę lotniska. Uderzenie rosyjskich czołgów było jak cios taranem – Niemcy nie byli w stanie powstrzymać tej siły dłużej niż kilka godzin. Z tryumfalnych raportów pułkownika Piotra Popowa, dowódcy16. Brygady Artylerii Pancernej wynika, że jego żołnierze wraz z lotniskiem przejęli aż 80 samolotów Luftwaffe. Ale część historyków kwestionuje tę liczbę, uznając raport Popowa za klasyczną wojenną propagandę. Według nich bardziej prawdopodobne jest, że w ręce Rosjan dostało się nie więcej niż kilka sprawnych maszyn oraz kilkanaście samolotów, które w czasie szturmu akurat przechodziły remont i nie były zdolne do latania.

 

Krzyże i gwiazdy

Pierwsi polscy osadnicy, napływający w okolice Złotoryi z zajętych przez Związek Radziecki Kresów Wschodnich, zapamiętali zdemolowane, porzucone na obrzeżach pasa startowego wraki niemieckich bombowców i myśliwców. Opierając się na ich relacjach Zdzisław Augustynowicz, autor emitowanego w Telewizji Bolesławiec cyklu „Echa przeszłości”, twierdzi, że zdarte z messerschmitów i junkersów blaszane pokrycie jeszcze przez jakiś czas po wojnie wykorzystywano do różnorakich napraw w gospodarstwach domowych. Jeśli to prawda, jakiś kawałek oznaczony czarnym krzyżem Lufwaffe do dziś mógłby tkwić między dachówkami któregoś z budynków w Łukaszowie, Brochocinie, Podolanach.

Po 1945 roku w miejscu czarnych krzyży pojawiła się czerwona gwiazda. Gdy nastąpił pokój część trofiejnych samolotów po przemalowaniu i technicznych przeróbkach wykorzystywano do opryskiwania pól. Lotnisko wraz z całą infrastrukturą przeszło na własność Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej, która w pobliskiej Legnicy miała swoje dowództwo. Stanowiło tzw. lotnisko zapasowe, przewidywane do wykorzystania w wypadku wojny. Z myślą o niej Rosjanie rozważali nawet powiększenie jego areału, ale ostatecznie zarzucili ten projekt, a w 1992 roku, wychodząc z Polski, przekazali cały teren gminie Zagrodno.

 

Zrobiło się cicho

W latach zimnej wojny miejsce było niedostępne dla mieszkańców, ale Zachód cały czas prowadził obserwację zmian zachodzących w Łukaszowie. W 1951 r. amerykański wywiad naliczył tu 48 jednosilnikowych, dwuosobowych samolotów sowieckich. Na zdjęciach z tamtego okresu widać też było kilku poniemieckich hangarów, ale tylko jeden niezniszczony. Obsługę lotniska stanowił batalion z garnizonu Legnica. Przez długi czas teren służył głównie jako lądowisko dla wojskowych śmigłowców. Mieszkańcy Łukaszowa do dziś wspominają huk, jaki robią potężne Mi-4, które czasem za dnia, czasem w nocy przelatywały nad ich domami i majestatycznie siadały na ziemi za wsią. Budzili się wyrwani ze snu ludzie, drżały szyby w oknach, migały telewizory. A potem – mówią we wsi – zrobiło się cicho, bo miejsce śmigłowców zajęły wojska rakietowe. Zmianę sygnalizował ogrodzony podwójnie lasek, okopy utrudniające dostęp ciekawskim.

 

Kałasznikowy na sprzedaż

Ciekawskich nigdy nie brakowało. Polskie dzieciaki przedzierały się przez ogrodzenie z drutu kolczastego, aby popatrzeć na Ruskich lub stłuc reflektor i zabrać parę kolorowych szkiełek do zabawy. Ze skradzionych spadochronów robiło się latawce. Czasem trzeba było uciekać w zboże przed wypuszczoną na postrach serią z karabina lub strażnikami w wojskowym gaziku. Kwitł pokątny handel pomiędzy żołnierzami a mieszkańcami wsi. Pod osłoną nocy Rosjanie wynosili z koszar wszystko, co dało się we wsi wymienić na wódkę: kable elektryczne, śledzie, chałwę, cukierki, konserwy, papierosy, naftę, węgiel, nawet drut kolczasty. Ale przede wszystkim sprzedawali miejscowym kradzioną ropę i benzynę. Budzili domowników i pokazywali beczkę paliwa przytaszczoną z jednostki na taczce. Albo z jeszcze większą zuchwałością podjeżdżali do wsi samochodem do tankowania samolotów i lali ropę w kanistry szczodrze, do pełna, nie bacząc, że przez wielką dyszę płyn chlupie dookoła. Gdy wyjeżdżali w 1992 chodzili po domach z bronią. Podobno kałasznikowa można było kupić za dychę.

 

Strefa wolności

Gmina Zagrodno rozważała kilka koncepcji zagospodarowania 300 hektarów po poradzieckim lotnisku. Na większości (180 ha) zdecydowano się utworzyć Gminną Strefę Ekonomiczną. Ogromny teren wymaga jeszcze uzbrojenia, ale położenie przy drodze Złotoryja-Chojnów oraz bliskie sąsiedztwo autostrady A4 daje szansę na przyciągnięcie do gminy znaczących inwestorów. Gmina Zagrodno ma też w Łukaszowie 20,85 ha zarezerwowanego pod budownictwo mieszkaniowe.

Jak w innych bazach PGWAR ziemia w Łukaszowie nasiąkła wojskową ropą i trzeba czasu, by zdołała się oczyścić. Ugór po lotnisku przyciąga motoparalotniarzy z całej okolicy, bo trudno o lepsze miejsce do latania. Otwarta przestrzeń. Żadnych drutów, żadnych drzew. Można lecieć w każdym kierunku. Poczuć się wolnym jak ptak. Wystarczy przypilnować, by trawa zbytnio nie wybujała, więc regularnie amatorzy motoparalotnictwa zrzucają się na rolnika, który ją wykosi. Potem wyczekują odpowiedniego wiatru, a gdy pogoda sprzyja, pakują sprzęt i jadą do Łukaszowa pofruwać.

FOT. авиару.рф

 

 

    Drukuj       Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.


* Wymagany

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>

You might also like...

438755249_18041394358827571_7433507812406822767_n

Zawodniczki Ocelota najlepszym duetem Europy!

Read More →