Romantycznym koncertem na tle zamkowych murów Henry No Hurry otworzył nową kartę w dziejach Grodźca. Dla tych, których zachwyciła atmosfera tego wieczoru, mamy zapewnienie: będzie ciąg dalszy.
Henry No Hurry – solowy projekt folkowego songwrittera i muzyka Wawrzyńca Dąbrowskiego, którego niektórzy mogą kojarzyć z formacji Letters From Silence lub Henry David’s GUN – idealnie wpisał się w anturaż Grodźca o zmierzchu. Obwieszony światełkami stojak z mikrofonem, płonące pochodnie i porozstawiane na podzamczu naftowe lampy, potężne drzewa nad głowami, gwiazdy, ptaki korespondowały z nostalgicznymi piosenkami, lekko wibrującym głosem artysty i surowym brzmieniem gitary, na której sam sobie akompaniował. W programie koncertu znalazły się przede wszystkim utwory z wydanej rok temu płyty “The Calving Of Inner Glaciers”, która mogłaby być ścieżką dźwiękową do jakiegoś amerykańskiego filmu drogi, gdzie coraz bardziej zakurzony samochód bohatera zatrzymuje się przy kolejnych barach i motelach. Zaskakująco dobrze słucha się ich również w zapadającej powoli ciemności.
Publiczność przyjechała z różnych części Dolnego Śląska. Opinie po koncercie są bardzo pozytywne. Okazuje się, że dla niektórych ten wieczór był okazją nie tylko do artystycznych, ale też turystycznych odkryć, bo nigdy wcześniej w Grodźcu nie byli.
Czy zamek to dobre miejsce na takie koncerty? Krzysztof Wojtas z agencji Sudety.pro, który ściągnął tu rudobrodego songwrittera, nie ma wątpliwości: – Wyborne, cudowne, świetne – odpowiada bez wahania, i zapewnia, że w każdym aspekcie, także finansowym, wszystko zagrało jak trzeba. – Zapraszając publiczność na recital Henry No Hurry, zapowiadaliśmy cykl najbardziej klimatycznych koncertów w regionie, więc będzie ciąg dalszy. Rozmawiam z kolejnymi artystami, których chętnie gościlibyśmy na podobnych kameralnych wydarzeniach.
Piotr Kanikowski
FOT. GMINA ZAGRODNO