Do sądu trafił akt oskarżenia przeciwko 32-latkowi z Polkowic, który w kwietniu napadł na emerytkę w Głogowie. Policjanci nie mieli wielkiego kłopotu z jego zatrzymaniem, bo zaraz po napadzie przez skradziony kobiecie telefon komórkowy sam podyktował im adres, gdzie go zastaną. Był zalany w trupa. Wydawało mu się, że rozmawia z dostawcą pizzy.
Zdarzenie z Głogowa jako żywo przypomina wyczyny fajtułapowatych przestępców z telewizyjnego gangu Olsena. Nawet data napadu wydaje się niepoważna: 1 kwietnia 2013 roku. A jednak to nie primaaprylisowy żart.
Kwadrans po północy pokrzywdzona szła ulicą Wojska Polskiego w Głogowie. Kiedy mijała hotel, z naprzeciwka podszedł do niej Marcin N. Chwycił za torebkę i próbował ją wyrwać. Ponieważ kobieta stawiała opór, uderzył ją pięścią w twarz aż upadła. Polkowiczanin z wyszarpniętą torebką uciekł do wynajmowanego mieszkania.
Wśród skradzionych przedmiotów była komórka. Bezpośrednio po zgłoszeniu napadu na policji, funkcjonariusze zadzwonili na numer telefonu pokrzywdzonej, nie licząc specjalnie, że usłyszą głos bandyty. A jednak Marcin N. odebrał telefon. Zapytany, gdzie przebywa, jakby nigdy nic podał swój adres. Powiedział też, że czeka na pizzę.
Pod wskazanym adresem pojawili się policjanci, bez pizzy za to z kajdankami. Gdy zatrzymywano polkowiczanina, miał ponad 2,4 prom. alkoholu we krwi.
- Prokurator postawił mu zarzut rozboju i skierował do sądu wniosek o jego tymczasowe aresztowanie z uwagi na wysoki stopień społecznego niebezpieczeństwa przestępstwa jakiego się dopuścił. Sąd aresztował podejrzanego na 3 miesiące – mówi prokurator Liliana Łukasiewicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy. - Marcin N. przesłuchany w charakterze podejrzanego przyznał się do winy i wyjaśnił, że z uwagi na stan nietrzeźwości nie pamięta szczegółów zdarzenia. Teraz grozi mu kara od 2 do 12 lat pozbawienia wolności. Sprawę rozpozna Sąd Rejonowy w Głogowie.