Przed Sądem Rejonowym w Legnicy stanęło dwóch właścicieli działek rekreacyjnych w Spalonej oskarżonych o zniszczenie sprzętu wędkarskiego wartego 9 tysięcy złotych. Proces jest odpryskiem eskalującego od 2016 roku konfliktu pomiędzy właścicielem łowiska Strefa Ciszy a ludźmi, którzy za grube pieniądze kupili od niego po kawałku gruntu, by zażywać wypoczynku nad wodą.
Część właścicieli działek rekreacyjnych w Spalonej kwestionuje status prawny prywatnego łowiska wędkarskiego Strefa Ciszy założonego w wyrobisku po dawnej żwirowni. Przekonują, że cały akwen należy traktować jako publicznie dostępny zbiornik wody płynącej, ponieważ przecina go ciek Jagodziniec, jeden z dopływów Kaczawy. Przywołują art. 211.1 ustawy Prawo wodne, zgodnie z którym zbiornik wodny usytuowany na wodach płynących nie może stanowić własności prywatnej. Dlatego kwestionują szereg ograniczeń, jakie właścicielom działek rekreacyjnych w Spalonej narzucił w regulaminie prywatny gospodarz łowiska. Odmawiają też ponoszenia opłat za korzystanie z wody. Na tym tle narósł poteżny konflikt, skutkujący dziesiątkami policyjnych interwencji. Większość zgłoszeń dotyczy pływania motorówką po zbiorniku bez zezwolenia. Biznesmen jest przekonany, że w Spalonej zawiązała się grupa, która celowo zachowuje się ten sposób. Jak twierdzi, chcą utrudnić mu działalność (organizowanie komercyjnych połowów ryb), przepłoszyć wędkarzy i przejąć kontrolę nad akwenem. Dotychczas wszystkie postępowania w sprawie naruszania regulaminu Strefy Ciszy kończyły się umorzeniem.
Sprawa, którą zaczął rozpatrywać Sąd Rejonowy w Legnicy, dotyczy wydarzeń z 1 i 2 maja 2019 r. Policja wszczęła ją po otrzymaniu zawiadomienia od jednego z wędkarzy korzystających komercyjnie z łowiska. Mężczyzna twierdzi, że oskarżeni pływając łodzią motorową z premedytacją i w porozumieniu zniszczyli jego własność. Przepływając blisko wędkarskiej zasiadki mieli rzekomo zahaczyć o rozłożony sprzęt: zerwać plecionki i wciągnąć pod wodę wędkę wraz ze specjalistycznym kołowrotkiem i kamerą go pro. Wartość szkody jest znaczna: 9 tys. zł. Oskarżeni nie przyznają się do winy. Dowodzą, że są ofiarami pomówienia, bo w czasie, kiedy doszło do zdarzenia, w ogóle nie wypływali motorówką. Nie kryją zaskoczenia, bo ani poszkodowany wędkarz, ani reszta jego grupy, nie zgłaszali do nich pretensji, choć mieli po temu okazję (spotkali się kilkanaście godzin po zdarzeniu). Podczas rozprawy przed sądem przekonywali, że silnik łodzi zanurzajacy się 40 cm pod powierzchnię wody nie mógłby zahaczyć o sprzęt wędkarzy łowiących ryby na głębokości 5-6 metrów.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI
Rozpoznaje to biznesmen szanowany przez Gminę a przez mieszkańców Spalonej odwrotnie.
Czy legalne jest wogóle używanie sformułowania ,,Strefa Ciszy,, na tym zbiorniku ?. Przecież to leży w kompetencji uchwały rady powiatu jak to miało miejsce ostatnio w Kunicach. To jak to jest?
W świetle przepisów ustawy Prawo Wodne, ten zbiornik jest państwowy i każdy obywatel ma prawo z niego korzystać. Przechodzi przez niego rzeka. Takie zbiorniki zgodnie z przepisami są wodami płynącymi, a te nie mogą być prywatne. Tyle w temacie. Każdy kto płaci Czesławowi pieniądze za wędkowanie lub pyta się o jakiekolwiek zgody jest po prostu głupi, z tego co wiem tych ludzi nie brakuje na ,,Strefie Ciszy”
Tu jest oszustwo na szeroką skale, należy to wyjaśnić,czy ktoś chciałby zostać tak oszukany, zostają im sądy bo urzędnicy problemu nie widzą, a dlaczego? Ten człowiek obiecywał każdemu korzystanie z wody a teraz jak sprzedał, dorobił się na tych ludziach to wara, to moje a jak ktoś się przeciwstawi to zaczyna go niszczyć używając policji, fałszywe donosy itp, jezioro przepłwowe ogrodził, wybierzcie się tam ludzie pospacerować. I najważniejsze Gmina problemu nie widzi, robiąc zbiornik dopływowym na tablicy informacyjnej dla biznesmena. Czy poszkodowani nie symulują?