Z wnętrza studni na zamku w Grodźcu eksploratorzy z grupy GEMO wyciągają skarb za skarbem: cztery zaginione po II wojnie światowej kolumny z gmerkami Bodo Ebhardta, kamienną rzeźbę, stylizowane halabardy z kolekcji von Dirksenów, fragmenty rusztów kominka z głowami zwierząt itd. Odkrywcy przedarli się przez gruz po peerelu i dotarli do najbardziej ekscytujących warstw z okresu II wojny światowej.
Nie ma dziś na Dolnym Śląsku bardziej tajemniczej studni niż ta na dziedzińcu zamku w Grodźcu. Od kilku miesięcy archeolodzy wespół z Grupą Eksploracyjną Miesięcznika Odkrywca próbują, dosłownie, zgłębić jej tajemnice. Zweryfikować przekazy, według których wiedzie z niej sekretne przejście prowadzące za mury warowni albo łączące się z siecią podziemnych korytarzy. Zamek znajdował się w wykazie tzw. skrytek Grundmana, czyli lokalizacji, które faszystowski konserwator zabytków wytypował do ukrycia cennych zbiorów i dzieł sztuki. Do Grodźca miał rzekomo trafić m.in. księgozbiór pruskiej biblioteki państwowej w Berlinie. Niektórzy uważają, że to tutaj Niemcy mogli zakopać złoto wywiezione pod koniec wojny z Wrocławia.
Studnia została kilkadziesiąt lat temu zasypana kamieniami i gruzem. Eksploratorzy wydobywają ten materiał na powierzchnię. Ta mozolna praca przynosi spektakularne efekty.
- Ostatni weekend był przełomowy. Znaleźliśmy skarby związane z historią zamku, jego architekturą i aranżacją wnętrz, a także przedmioty codziennego użytku i ciekawe monety – mówi Krzysztof Wojtas, rzecznik prasowy Zamku Grodziec.
Najpierw na powierzchnię wyjechał fragment jednej z czterech kolumn, które podtrzymywały dach studni. Zaprojektował je słynny niemiecki architekt Bodo Ebhardt, który na zlecenie barona Wilibalda von Dirksena na początku XX wieku przebudował zamek.
- Nie minęły dwa dni i mieliśmy już wszystkie cztery kolumny z gmerkami (osobistymi znakami) Bodo Ebhardta – dodaje Krzysztof Wojtas.
Mariusz Garbera, kasztelan Grodźca, zamierza wykorzystać je do rekonstrukcji studni, by wyglądała tak, jak ją oryginalnie zaprojektowano.
Ludzie GEMO wyciągnęli też ze studni drewniany kołowrót ze zmyślnym systemem zapadni, umożliwiającym podnoszenie i opuszczanie znacznych ciężarów. W gruzie leżał fragment malowanej kamiennej figurki przedstawiającej prawdopodobne jakąś kobietę. Ponadto odzyskano stylizowane halabardy, stanowiące wyposażenie sali rycerskiej, fragmenty rusztów kominka z głowami zwierząt, ozdobne okucia, elementy zamka i skrzyni a także przedmioty codziennego użytku – dziewiętnastowieczną szkandelę czyli podgrzewacz pościeli, butelki przedwojennych browarów, monety z lat czterdziestych a nawet sowiecką łuska z czerwca 1945 roku, wyrzuconą podczas strzału z pistoletu maszynowego.