Nocą z 9 na 10 sierpnia 2015 roku w siedzibie legnickiej firmy Kontra Duo rozpłynęły się w powietrzu 24 worki z 500 kilogramami granulatu srebra należącymi do innej spółki. Tajemnicze zniknięcie zbadały sądy i uznały, że cudu nie było: srebro przywłaszczył sobie ówczesny prezes Kontra Duo Jacek S. Za oszustwo spędzi 2 i pół roku w więzieniu.
Cud z granulatem prześwietliła przed sądem Prokuratura Okręgowa w Legnicy, dochodząc do tych samych wniosków. Sprawa wyglądała jednak bardzo tajemniczo. Zaczęła się w maju 2015 roku, gdy Kazimierz K., prokurent warszawskiej spółki handlującej granulatem srebra, odebrał telefon od Jacka S. – podówczas prezesa prowadzącej podobną działalność legnickiej spółki Kontra Duo. Legniczanin chciał kupić 500 kilogramów granulatu srebra. Twierdził, że znalazł dobrego nabywcę, który od ręki zapłaci za towar. Nagabywany przez Jacka S. menadżer uznał, że to faktycznie może być dobry interes, 9 czerwca kupił więc w Warszawie pół tony granulatu i tego samego dnia przywiózł go swoim samochodem do Legnicy.
Mężczyźni znali się, bo od lat robili wspólne interesy. Jacek S. kupował od warszawskiej firmy granulat srebra i odsprzedawał go swoim klientom. Dlatego gdy po wniesieniu worków do siedziby kontrahenta okazało się, że Jacek S. nie może od razu zapłacić, menadżer nie podejrzewał szwindla. Akurat padło mu połączenie z internetem, uznał więc, że nic się nie stanie, jeśli fakturę VAT i protokół przekazania towaru prześle na adres mejlowy legniczanina 10 czerwca. Zgodził się też poczekać jeden dzień na pieniądze. Zrobił swoim telefonem komórkowym zdjęcie workom z granulatem, zostawił je w pomieszczeniach Kontra Duo i poszedł spać do hotelu.
Dzień później Jacek S. zadzwonił, że są trudności i trzeba poczekać jeszcze dzień.
No to menadżer czekał. Ale pieniędzy jak nie było, tak nie było. Zaniepokoił się na dobre dopiero 11 czerwca, gdy Jacek S. w telefonicznej rozmowie przyznał się, że musiał spłacić milion złotych długu i jest kompletnie spłukany.
Co gorsza, okazało się, że granulatu srebra też nie ma.
Jacek S. twierdził, że to menadżer załadował worki z powrotem do samochodu, gdyż pojawiły się rozbieżności co do szczegółów transakcji. Przejrzano zapisy z monitoringu, ale kamery nie uchwyciły tego momentu, bo ktoś akurat wtedy zatrzymał nagrywanie. 41-letni legniczanin, oskarżony przez prokuraturę o oszustwo na szkodę Kazimierza K., przed sądem kwestionował zarówno fakt zawarcia umowy, jak i przejęcia przywiezionego z Warszawy towaru.
Wyrokiem z dnia 17 stycznia 2017 roku Sąd Okręgowy w Legnicy w III Wydziale Karnym uznał Jacka S. za winnego popełnienia zarzucanego mu czynu określając wysokość szkody na kwotę 1.047.539,10 złotych. Legniczanin został skazany na karę 2 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności oraz grzywnę w wysokości 50 tysięcy złotych. Ponadto sąd orzekł obowiązek naprawienia w całości szkody wyrządzonej przestępstwem. Od wyroku tego odwołali się obrońcy oskarżonego, jednak Sąd Apelacyjny we Wrocławiu wyrokiem z dnia 5 maja 2017 roku nie uwzględnił ich apelacji i zaskarżony wyrok utrzymał w mocy. Wyrok skazujący Jacka S. jest prawomocny.
No i co naprawił szkodę, oddał milion? Zapłacił grzywnę?