OSOBUS
Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  wiadomości  >  Current Article

Parapetowa wojna 5-letnia mogła skończyć się wczoraj

Przez   /   03/06/2016  /   12 Comments

Sędzia Marta Niedzielska-Nowak zamierzała zamknąć wczoraj przewód sądowy w sporze, jaki łódzka firma Gal-Mont wiedzie z Urzędem Miasta w Złotoryi. Na rozprawę w Sądzie Okręgowym w Legnicy nie stawiła się jednak właścicielka spółki. Z tego powodu rozstrzygnięcie odwlecze się o kilka miesięcy. Zachowanie adwersarzy burmistrz Robert Pawłowski określa jako grę na zwłokę. Twierdzi, że zależy mu, aby ta ciągnąca się latami sprawa w końcu się skończyła.

W roku 2010 firma Gal-Mont jako zwycięzca przetargu podpisała z Urzędem Miasta w Złotoryi umowę na wymianę stolarki okiennej (parapetów) w zasobach komunalnych. Usługę wykonała, ratusz miał jednak zastrzeżenia i odmówił zapłaty. Właścicielka firmy Anna Galińska wniosła pozew do sądu. Od tego czasu w ratuszu zmieniła się władza, miejsce znielubionego przez Annę i Grzegorza Galińskich burmistrza Ireneusza Żurawskiego zajął Robert Pawłowski, który na początku kadencji obiecał m.in. wyprostowanie spraw po poprzedniku. Do zawarcia pokoju w parapetowej wojnie jednak nie doszło.

Strony podjęły poza sądem jedną próbę dogadania się. Grzegorz Galiński, mąż Anny Galińskiej i jej firmy, spotkał się z burmistrzem Robertem Pawłowskim w towarzystwie prawniczek reprezentujących obie strony. Pawłowski zaproponował, że gmina zapłaci firmie Gal-Mont  ok 130 tys. zł. Galiński poczuł się urażony. Powiedział, że nie chce jałmużny. Według burmistrza, podczas spotkania nie padła z ust Galińskiego żadna kwota, która satysfakcjonowałaby firmę.

- Nieprawda – zaprzecza Grzegorz Galiński. – Mówiłem o około 230 tysiącach złotych.

Do ugody nie doszło.

Sędzia Marta Niedzielska- Nowak miała nadzieję, że nakłoni strony do porozumienia się podczas wczorajszej rozprawy w Sadzie Okręgowym w Legnicy. Nieobecność Anny Galińskiej i Grzegorza Galińskiego pogrzebała te plany.

Anna Galińska nie stawiła się w sądzie, choć w wezwaniu zaznaczono, że jej obecność jest obowiązkowa. Grzegorz Galiński wyjaśnia, że zdecydowały o tym względy finansowe: nie było ich stać na 320-kilometrową podróż z Łodzi do Złotoryi. Za pośrednictwem swej prawniczki właścicielka firmy Gal-Mont wniosła, by mogła złożyć zeznania na miejscu, przed łódzkim sądem.

Sąd Okręgowy w Legnicy zwróci się więc o pomoc do sądu w Łodzi. To jednak potrwa. Termin następnej rozprawy można było wyznaczyć dopiero na październik.

FOT. PIOTR KANIKOWSKI

    Drukuj       Email
  • Publikowany: 2905 dni temu dnia 03/06/2016
  • Przez:
  • Ostatnio modyfikowany: Czerwiec 3, 2016 @ 7:34 pm
  • W dziale: wiadomości

12 komentarze

  1. łodź miastem pisze:

    I cisza od galmonta…

  2. T34 pisze:

    Grzesiu krętaczku, Twoje kłamstewka powoli wychodzą na światło dzienne.

  3. łodź miastem pisze:

    Jakbym nie miał kasy na dojazd na rozprawę (ostatnią – na którą tak czekam, bo jestem przekonany o swojej racji) to zamiast zaśmiecać fora i strony komentarzami, wziąłbym jakąkolwiek robotę (stałą, dorywczą) żeby na to zarobić.
    Zamknąć etap i czekać na wyrok.

    Ile pali Ducato w trasie? 10 litrów? Mamy ok. 60 litrów, czyli przyjazd to ok. 250 zł

    No chyba że reszta to koszt nienapisanych komentarzy…

    .hau.hau.

  4. Klara pisze:

    Zwrot kosztów wg stawki za 1 km przebiegu a rzeczywiście poniesione koszty to drugie. Ile pali samochód na 100 km i ile wyniosła w tym dniu cena paliwa, które spala twój samochód?
    Ustawicznie mijasz się z prawdą. Dobrze, że redaktor też to wreszcie zauważył. Grzegorzu warto być przyzwoitym o czy ty zapominasz.

  5. Polski Bus pisze:

    Grzegorzu, gdybyś w terminie i rzetelnie zrobił swoją robotę w Złotoryi, nie musiałbyś biedować. Kręcisz i mijasz się z prawdą. Gdyby Ci zależało na szybkim zakończeniu sprawy, to wsiadłbyś w pociąg czy autobus i przyjechał. Bilet w jedną stronę – 15,60 zł – sprawdź sobie. Nie musisz przecież przyjeżdżać własnym samochodem, jak to tak drogo.
    Może Grzegorzu trzeba trochę oszczędzać, a nie byczyć się na urlopach, po basenach, na jachtach. Na to masz kasę?

  6. Grzegorz Galiński pisze:

    ŁÓDŻ MIASTEM a skąd miałem wziąć pieniądze na podróż? Miałem iść kraść? Ty też widzę piszesz tylko byle pisać to co ci ślina na język przyniesie. Bez żadnego ładu i składu. To nie moja wina, że toczę tą nierówną walkę 5 rok i to jest pierwszy raz gdy po prostu z biedy nie mogłem stawić się w Sądzie. Pozdrawiam.

  7. Grzegorz Galiński pisze:

    Mietek S. i właśnie takie wpisy zakłamują rzeczywistość.Podstawą tego co napisałem jest przepis który mówi , że stronie , świadkowi należy się zwrot kosztów podróży, kosztów noclegu i utraconych zarobków lub dochodów. Zwrot kosztów podróży przysługuje w wysokości rzeczywiście poniesionych racjonalnych i celowych kosztów przejazdu własnym samochodem lub innym środkiem transportu. Wszystkie podróże do Sądu realizowałem samochodem marki Fiat-ducato o poj. 2293 cm3 więc stawka za przejechany 1 km wynosi 0,8358 a tych kilometrów z Łodzi do Legnicy jest 310 czyli razem 620 km x 0,8358 daje kwotę dokładnie 518,19 zł razy 17 rozpraw daje dokładnie kwotę 8809,23 zł. Jeżeli chodzi o utracone zarobki to ich kwota wynosi zgodnie z przepisami ok. 80,00 zł/dzień. piszesz po prostu to co ci ślina na język przyniesie.Pozdrawiam.

  8. Mietek S. pisze:

    Dlaczego nie wierzę w to co napisał ten pan od parapetów? To się po prostu kupy nie trzyma. Podróż z Łodzi do Legnicy 520 zł? Polski BUS + PKP zrobi to za 100 zł.
    Jak ten pan inne rzeczy tak samo liczy,to nic dziwnego, że nie może dojść z burmistrzem do porozumienia.

  9. łodź miastem pisze:

    Sam galmont pisał na zlotoryjanie.pl (chyba), że sprawa tyle trwa i że zależy mu na jak najszybszym zakończeniu. Jak komuś zależy, to przyjedzie. I będzie czekał na wyrok.

  10. DO GRZEGORZ GALIŃSKI Tytuł nie wprowadza Czytelników w błąd. Pani sędzia Marta Niedzielska-Nowak wyraźnie stwierdziła na rozprawie, że wczoraj zgodnie z procedurą zamierzała dać wypowiedzieć się stronom i zamknąć przewód sądowy. Nie mogła tego zrobić, bo w sądzie nie było ani Pana, ani Pańskiej żony. Nie ma znaczenia, czy doszłoby do ugody, czy nie, choć i takiej ścieżki pani sędzia chciała wczoraj spróbować. Sprawa tak czy siak wczoraj by się zakończyła: albo ugodą, albo poprzez zamknięcie przewodu sądowego i oczekiwanie na ogłoszenie wyroku. To uzasadnia tytuł mojego artykułu.

  11. Grzegorz Galiński pisze:

    Panie Piotrze z całym szacunkiem dla Pana osoby nie mogę się zgodzić z tym wszystkim co Pan pisze.Po pierwsze nawet jakbyśmy oboje z żoną byli wczoraj na tej rozprawie to i tak do żadnej ugody by nie doszło ponieważ Burmistrz jak sam Pan pisze był przygotowany na ugodę na poziomie 130 tys., a nas taka kwota w żaden sposób nie zadawala. Po tym spotkaniu u Burmistrza podjęliśmy decyzję że faktycznie kwota którą on nam zaproponował w mojej ocenie jest po prostu jałmużną i zdecydowaliśmy, że poczekamy na sprawiedliwy wyrok sądu. Nie prawdą jest również to, że ja na tym spotkaniu nie zaproponowałem żadnej kwoty, ponieważ to ja najpierw zapytałem Roberta w obecności świadków jaką kwotę jest mi w stanie zaproponować i wtedy padła ta kwota o której pan wspomina w artykule. Wtedy ja powiedziałem Robertowi, że praktycznie nie mamy o czym rozmawiać bo ja w ramach ugody mogę w geście dobrej woli zrezygnować z odsetek za te lata. Jednak należność główną + wszystkie koszty muszę mieć zapłacone. Jeżeli Burmistrz uważa że bieda w którą popadliśmy za sprawą jego poprzednika i już nie mamy środków na podróż do sądu to jest z naszej strony gra na zwłokę to ja mu za pośrednictwem tego wpisu prosto w oczy mówię że jest to z jego strony szczyt bezczelności w stosunku do mojej żony, która z powodu jego poprzednika doznała trwałego uszczerbku na zdrowiu. Przypomnę tylko, że za sprawą jego poprzednika aż 17 razy musieliśmy pokonać drogę z Łodzi do Legnicy i nieraz tylko po to żeby usłyszeć, że kolejny termin rozprawy jest wyznaczony za 2 miesiące. A jednorazowy koszt samego dojazdu opiewa na kwotę ok. 520,00 zł. Łatwo więc obliczyć, że tylko same dojazdy kosztowały mnie prawie 9 tys, złotych do tego doliczyć kwotę utraconych moich i żony zarobków za te 17 dni to kolejna kwota min. 2500,00 zł. Dlatego jak sam pan widzi do żadnej ugody na poziomie proponowanym przez Burmistrza wczoraj by nie doszło. Dlatego nieuprawnionym jest twierdzenie że to nasza wina że wczoraj nie zapadł wyrok. Dlatego proszę Pana o sprostowanie tytułu tego artykułu i nie wprowadzaniu takim tytułem czytelników w błąd.

  12. Zaza pisze:

    Ciekawe ile razy Galiński pisał o innych kwotach. Czy komuś zechce się to sprawdzić, bo internet nie zapomina.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.


* Wymagany

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>

You might also like...

1 (1)

Prof. Panasiuk nadal będzie rektorem Collegium Witelona

Read More →