Przed Sądem Rejonowym w Legnicy zakończył się proces kucharza, oskarżonego o spowodowanie wybuchu oparów gazu i pożaru, do którego doszło 7 września 2017 r. przy ul. Gwiezdnej w Legnicy. Zarówno prokuratura, jak i pełnomocniczka właścicielki lokalu wnoszą o umorzenie sprawy. Obrona chce uniewinnienia. Sąd wysłuchał mów końcowych i ze względu na skomplikowany charakter sprawy odroczył ogłoszenie wyroku do 20 grudnia.
W lokalu, gdzie doszło do wybuchu, była prowadzona działalność gastronomiczna z użyciem dwóch kuchenek gazowych zasilanych propan butanem z butli. W jednej kucharz wymieniał pustą butlę na pełną, nie zgasiwszy uprzednio płomienia w drugiej. Miał problem z zaworem. W trakcie tych czynności doszło do zapalenia się oparów gazu, wybuchu i pożaru, w którym urazów fizycznych i psychicznych doznał sam kucharz oraz trzy kobiety, które z nim pracowały.
Przed wypadkiem pracownicy nie zostali przeszkoleni w zakresie BHP, szczególnie w obchodzeniu się z gazem w butlach. Według oskarżyciela publicznego, w tej sytuacji kucharz powinien odmówić wymiany butli. Tymczasem samodzielnie i dobrowolnie podjął się tego zadania.
W mowie końcowej prokurator wnosił o umorzenie, wskazując, że Jarosław D. sam wymierzył sobie najcięższą karę: doznał oparzeń, cierpień fizycznych i psychicznych, z którymi będzie zmagał się już do końca życia. Podkreślał, że oskarżony jest niekarany, cieszy się dobrą opinią a jego zachowanie było nieumyślne. – Oskarżony zasługuje na dobrodziejstwo warunkowego umorzenia postępowania na okres dwóch lat – uważa prokuratura. Wnosi jednak o nawiązki na rzecz poszkodowanych trzech w pożarze kobiet i pracodawczyni kucharza – po 500 zł.
Pełnomocniczka właścicielki lokalu przychyliła się do wniosku prokuratora. W mowie końcowej mówiła m.in, że razem ze swą klientką celowo i świadomie odstąpiły od wykazywania strat poniesionych w pożarze, bo poparzenia, których doznał Jarosław D., to już i tak bardzo dotkliwe konsekwencje.
Radca prawny Celina Masek, broniąca Jarosława D., poprosiła sąd o uniewinnienie. – Każdy z pracowników mógł doprowadzić do wybuchu, bo zdarzały się butle niesprawne, załoga uczyła się je wymieniać z filmów na YouTube, nie dysponowała odpowiednimi narzędziami, a budynek w ogóle nie był przystosowany do prowadzenia działalności gospodarczej.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI