Dwudziestu jeden radnych zagłosowało dzisiaj za przyjęciem sprawozdania finansowego i udzieleniem absolutorium prezydentowi Legnicy za rok 2012. Opozycja z Prawa i Sprawiedliwości wstrzymała się od głosu. Absolutorium poprzedziła scysja o wyremontowane i niewyremontowane drogi, lekceważenie obowiązków przez Ewę Szymańską, pedagogiczne nawyki Tadeusza Krzakowskiego i oszczędności na zatrudnianiu biegłego rewidenta.
Za absolutorium dla prezydenta opowiedziały się – poza radnymi z jego własnego komitetu wyborczego – Platforma Obywatelska, Klub Radnych Niezależnych i Kazimierz Hałaszyński z SLD. Poza Prawem i Sprawiedliwością, wszystkie kluby zgadzały się, że budżet roku 2012 został przez Tadeusza Krzakowskiego wykonany w sposób dobry lub nawet bardzo dobry. Do beczki miodu łyżkę dziegciu próbowała dorzucić Ewa Szymańska (PiS), wyrażając niepokój o publiczne pieniądze wydane na pracownię zawodową we właśnie likwidowanym Zespole Szkół Przemysłu Spożywczego i sugerując, że przedstawione radnym sprawozdanie finansowe za rok 2012 może być niewiarygodne, bo nie potwierdził go biegły rewident. Wiceprezydent Dorota Purgal wyjaśniła, że całe wyposażenie pracowni zostanie przeniesione do nowej siedziby szkoły na ul. Lotniczą. A prezydent Tadeusz Krzakowski przypomniał, że w przeszłości to właśnie Ewa Szymańska sprzeciwiała się zbytecznemu wydawaniu pieniędzy na biegłego rewidenta.
Prezydent bez ogródek wypomniał Ewie Szymańskiej, że nie chodzi na posiedzenia komisji, gdzie wszystko o co ma zwyczaj pytać na sesji, zostało już dogłębnie wyjaśnione. Radna zrobiła wcześniej błąd, bo zadając pytania, przyznała, że nie było jej na posiedzeniu komisji. Tadeusz Krzakowski to wykorzystał.
- Proszę poważnie traktować obowiązki radnego – pouczał.
- Wypraszam sobie takie uwagi – oburzyła się z kolei Ewa Szymańska. – Nie jest pan moim nauczycielem, ani ja nie jestem pana uczennicą. Dzięki Bogu nie byłam nią nigdy.
Najwyraźniej Tadeusz Krzakowski utrafił w czuły punkt, bo pod koniec sesji radna PiS-u raz jeszcze zaprotestowała przeciwko pogardliwemu traktowaniu opozycji przez prezydenta. Stało się to krótko po tym, jak Tadeusz Krzakowski i Wojciech Cichoń ofuknęli jej klubowego kolegę Jacka Baczyńskiego za nierozróżnianie interpelacji od wniosków. Baczyński wbrew procedurze próbował zgłosić jako interpelacje typowe wnioski (o obniżenie opłat w przedszkolach i żłobkach dla rodzin wielodzietnych, o zagospodarowanie terenu między pawilonami przy ul. Piłsudskiego, o uprzątnięcie terenów zielonych na Piekarach i o przesunięcie uciążliwego kontenera na śmieci przy ul. Wazów). Został dość bezlitośnie upokorzony przez swych politycznych przeciwników.
- Za każdym razem, gdy ktoś z opozycji zabiera głos, to jest narażony na poniżenia ze strony prezydenta. Pan prezydent albo rechocze, albo traktuje nas lekceważąco. Sama aż się czasem boję odezwać – oburzyła się Ewa Szymańska.
- Po to powołujemy komisje merytoryczne, żeby tam rozstrzygać jak najwięcej spraw. Nie można nie pojawiać się na komisji a potem na sesji występować pod publiczkę – poparł opinię prezydenta radny Wojciech Cichoń.
A Sławomir Skowroński szybko sprawdził w telefonie komórkowym, że według słownika języka polskiego słowo “rechotanie” poza odgłosem wydawanym przez żaby oznacza również “śmianie się”: – Nie ma się o co obrażać – skonstatował.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI