Dobra wiadomość jest taka: trzy lata po przedłużeniu koncesji francuskiemu koncernowi Colas w poprzecznym przekroju komina wulkanicznego na Wilczej Górze wciąż widać bazaltową różę. Po jej obu bokach wyraźnie ubyło jednak wzgórza. Turyści chcący zobaczyć jedną z największych atrakcji geologicznych w Sudetach nie mają na to szans – zatrzymają ich zasieki z drutu kolczastego i tablice broniące wstępu na teren kopalni.
Kilkanaście dni temu zrobiliśmy rekonesans wokół Wilczej Góry, aby ocenić skutki wydanej przez urzędników zgody na dalszą eksploatację, wejście z ciężkim sprzętem w niedostępną dotąd strefę ochronną rezerwatu przyrody i użycie materiałów wybuchowych w pobliżu tzw. róży bazaltowej.
Róża to prawdopodobnie najpiękniejsza pozostałość po wulkanach w Polsce, geologiczny ewenement na europejską skalę, a zarazem jedna z największych atrakcji Złotoryi – choć w odróżnieniu od rezerwatu na jedynym ocalonym przed kopalnią zboczu Wilczej Góry wciąż nie podlega urzędowej ochronie. Od lat przyciągała wycieczki i indywidualnych turystów, chcących zobaczyć zawijające się spiralnie słupy bazaltu. Tworzą w przekroju komina wulkanicznego rysunek czegoś, co może budzić skojarzenia z widywaną na marynarskich mapach różą wiatrów lub rozwijającym się pąkiem kwiatu.
Nigdzie historyczna aktywność wulkanu nie była tak złożona i nigdzie nie zostawiła tak fascynujących śladów. Tylko na Wilczej Górze - w żadnym innym miejscu na świecie – bazalty wciskające się w skały kredowe. W tym samym czasie, gdy Francuzi starali się o wpisanie tego rodzaju obiektów (Overnia) na listę dziedzictwa UNESCO, nasi urzędnicy wydawali Wilczaka na pastwę – nomen omen – francuskiego koncernu.
O ten skarb drżą nie tylko mieszkańcy Złotoryi, ale też eksperci spoza niej, m.in. prof. Piotr Migoń – dyrektor Instytutu Geografii i Rozwoju Regionalnego Uniwersytetu Wrocławskiego i jeden z najwybitniejszych autorytetów w dziedzinie geomorfologii. 4 lata temu, gdy Colas jeszcze starał się o przedłużenie koncesji, z troską mówił na naszym portalu, że kontynuowaniem eksploatacji to hazard. Wilczą Górę uważa za absolutny numer jeden jeśli chodzi o wulkany w Polsce i lokuje w ścisłej piątce największych atrakci geologicznych Sudetów.
Obecnie nie ma szans, by turyści mogli zweryfikować tę opinię. Odkąd w roku 2015 roku urzędnicy pozwolili Francuzom kontynuować wydobycie, cały teren Wilczej Góry leżący poza rezerwatem został przez kopalnię otoczony drutami. Tabliczki zakazują wstępu i grożą karami administracyjnymi. Zniknęła droga dojazdowa i miejsce do biwakowania. Tak może być aż do 2027 roku, bo do tego czasu Colas ma koncesję na wydobywanie bazaltu. Po zakończeniu wydobycia koncern zobowiązał się w ramach rekultywacji urządzić w wyrobisku park geologiczny z oczkiem wodnym, lapidarium, punktem widokowym i amfiteatrem.
Poniższy rysunek przedstawia plany koncernu z czasów, kiedy występował o koncesję. Zależało mu na prawo do wejścia w dotychczasową strefę ochronną rezerwatu, by wybrać kamień z obu boków wulkanicznego komina.
A jak dziś wygląda Wilcza Góra?