Tydzień po wypadku w kopalni Polkowice-Sieroszowice w legnickim szpitalu zmarł trzeci z pracowników PeBeKa przysypanych przez skały. 42-letni elektromonter, mieszkaniec Brodowa, osierocił dwójkę dzieci.
Do wypadku doszło w piątek 23 września około godziny 22.25 na oddziale G5 kopalni, 110 metrów pod ziemią. Trzyosobowa brygada z Przedsiębiorstwa Budowy Kopalń PeBeKa wykonywała kotwienie pod zabudowę wentylatora, gdy kawał stropu odspoił się i odpadł, przygniatając całą trójkę.
Na miejscu zginęli 27-letni mieszkaniec Legnicy i 44-letni mieszkaniec Lubina. 47-letni mieszkaniec Lubina w stanie ciężkim został przewieziony do szpitalu w Legnicy. Mimo wysiłków lekarzy, zmarł.
Dochodzenie w sprawie wypadku prowadzi prokuratura. Sprawę bada ponadto Okręgowy Urząd Górniczy we Wrocławiu. Wewnętrzna komisja sprawdzi, czy jest możliwość bezpiecznego kontynuowania rozpoczętych robót w miejscu, gdzie doszło do wypadku.
To był już szósty w tym roku wypadek śmiertelny na terenie KGHM. Prawdziwa czarna seria zaczęła się pod koniec sierpnia, kiedy zginął pracownik wydziału pieców anodowych w Hucie Miedzi Legnica. 14 września silny wstrząs w Zakładach Górniczych Rudna zagroził pracującym pod ziemią ludziom. Dwudziestu jeden zdołało samodzielnie wydostać się na powierzchnię. Dwudziesty drugi, gdy dotarli do niego ratownicy, już nie żył.