Internetowy flirt zamienił się w horror. Młodą legniczankę osaczyli ludzie podający się to za rosyjską mafię, to za “wielonarodową, wielokulturową i wielowiarową rodzinę”. Żądają, by była im posłuszna, dała się zapładniać, rodziła dla nich dzieci. Od próśb przeszli do gróźb. Już drugi miesiąc Ania drży o siebie i o swego synka. Legnicka policja nie potraktowała sprawy poważnie.
- Chyba wyjadę z Polski z dzieckiem, bo nie czuję się tu bezpieczna – mówi Ania. Zlikwidowała swoje konta w internecie. Od wielu dni prawie nie wychodzi z domu. Boi się wyjrzeć na balkon, wypuścić syna na podwórko, zrobić zakupy w sklepie, bo nie wie, czy jej prześladowcy nie czają się gdzieś w pobliżu. Kiedy mi o tym opowiada, jej głos drży i łamie się: – Nigdy nie czułam się tak stłamszona. Tak osaczona i bezsilna.
Najbardziej przeraża Anię, że nie wie, kto jej to robi. Paru nastolatków, których bawi dręczenie samotnych kobiet? Grupa fetyszystów podszywających się pod zorganizowaną grupę przestępczą? Psychopaci? Sekta werbująca ofiary przez internet? Łowcy narządów do przeszczepów? Rosyjscy gangsterzy handlujący dziećmi lub ściągający kobiety do burdeli? Wyobraźnia podsuwa także takie tropy.
- Ona ma bardzo poważne podstawy, aby się bać o swoje życie – ocenia radca prawny Wojciech Kasprzyk, pełnomocnik kobiety.
Chciałbym byś była ciężarna
Zaczęło się banalnie, od założenia konta na Fotka.pl. To popularny portal wykorzystywany przez tysiące internautów i internautek do nawiązywania nowych znajomości, flirtowania, czatowania. Tam w październiku Ania została zagadnięta przez Cezarego, podającego się za promotora modelek, modela, trenera personalnego i instruktora samoobrony z Dusseldorfu. Sądząc z profilowego zdjęcia naprawdę mógłby być tym wszystkim. Wygląda na nim jak połączenie blond niewiniątka z maszyną do zabijania: uwodzicielski uśmiech, potężne umięśnione ramiona, atletyczna klatka piersiowa ukryta pod błękitną koszulką.
Nalegał, by przenieśli konwersację z Fotka.pl na Facebooka i by Ania przyjęła go do grona znajomych. Tak miało być wygodniej. Potem w ich internetowy flirt wdarły się niepokojące wątki. Cezary pisał, że ma dużą rodzinę. Na początku nie wiedziała, czy traktować go poważnie, kiedy dodawał: “chcialbym bys była ze mn kilka razy ciezarna”. Zbywała go, odpowiadała, że to niemożliwe. Ale on jakby tego nie zauważał. Obsesyjnie nalegał: “w grudniu byś była ciezarna chcialbym zeby to by w tym roku”. I zaraz do ich konwersacji włączyła się Anastazja. Cezary przedstawił ją jako swoją macochę, “profesor ginekologii”, która “by powadziła twa kazda ciaze”. Oboje namawiali Anię, by “dołączyła do ich rodziny”, bo do niej ”pasuje”. Anastazja wyjawiła, że ma już wiele “wirtualnych córek”, a legniczanka może się stać kolejną. Razem tworzą “wielonarodową, wielokulturową i wielowiarową” “rodzinę”. Objaśniała zasady. Na początek Ania miałaby wybrać z “rodziny” “jedna dwie trzy max 5 osob” i być im posłuszna. “Zapros mnie na fb (…) a reszte ci podam i sama sb wybierzesz kogo chcesz sluchac sie” - przekonywała z konta opatrzonego wulgarnym zdjęciem ciężarnej czterdziestolatki w bikini. Równocześnie Cezary próbował się umówić z Anią “na seks i zaplodnienie”.
Jesteśmy wor w zakonie
Uaktywniła się też reszta “rodziny”. Na Facebooku i na Fotka.pl kolejni “bracia” Cezarego dzień w dzień zadręczali Anię, by zaprosiła ich do grona swoich znajomych i by została ich dziewczyną. Byli nachalni i nieustępliwi. Na miejsce jednego zablokowanego przez Anię pojawiały się dwa nowe konta. Już nie podawali się za “rodzinę”, ale za “wor w zakonie” - szpicę rosyjskiej mafii. Próbowali na Ani szantażu („zapros mnie na fb to pogadam z ludzmi by do cb nie pisali”) i gróźb („to beda pisali”, „beda ciebie nachodzić rozni ludzie i po co ci to”, „chcesz nie mieć problemow tak pytam serio?”). Mężczyźni o groźnym wyglądzie sugerowali, że kobieta znalazła się w kłopocie i że tylko posłuszeństwo może ją uratować od problemów („jestem twoja jedyna nadzieja będziesz po prostu pod moja opieka i wtedy nic ci nie grozi”, „chcesz to rozwiazac slodziaku ja chcę pomoc”). Osaczyli ją. Przerazili.
Napastliwością wyróżnia się Fabian. Na Facebooku nazwał się Wielkim Tatusiem, choć – sądząc po zdjęciu – nie jest wcale taki wielki, w porównaniu z innymi mężczyznami nękającymi Anię: umięśnionymi, wytatuowanymi typami, którym raczej schodzi się z drogi. Fabiana wyróżnia biała koszula, garnitur i muszka. Wielki Tatuś reklamuje się na Facebooku: “Jestem Promotorem ring girls, shot girls, modelek, fotomodelek, cheerleaderek, hostess motoryzacyjnych, tancerek brzucha i pole dance. Zapraszam do współpracy dziewczyny w różnym wieku. Wystarczy mnie zaprosić na facebook do znajomych i napisać na PRIV.”. Do opierającej się przed zawarciem znajomości Ani słał na priv pogróżki, że będą ją nachodzić w domu różni ludzie. “Nie pogarszaj sytuacji wierz mi” – ostrzegał.
Profesor ginekologii i jej córki
“Wirtualne córki” Anastazji noszą – tak jak “profesor ginekologii” – przydomek (nazwisko?) “Pitusurskij” lub “Pitusurskij-Buford”. Często mają też po kilka efektownych imion i facebookowe profile ze zdjęciami zrobionymi w mocno zaawansowanej ciąży. Przybierają dwuznaczne pozy, eksponują gołe brzuchy, wielkie biusty i chwalą się po angielsku, że są “shot girl”, “belly dancer”, “professional model and professional fotomodel” (“hostessami od drinków”, “tancerkami brzucha”, “profesjonalnymi modelkami i profesjonalnymi fotomodelkami”). Dodają lekko : “I’m in 4th pregnant with twins:” (“Jestem w czwartej ciąży z bliźniakami”) itp. Takich profili znaleźliśmy na Facebooku kilkadziesiąt. Większość wygląda na fikcyjne, martwe konta, ale pośród nich ukrywają się te, które żyją. Czy są tu również ofiary “rodziny”? To pytanie, na które nie potrafimy odpowiedzieć.
Prześladowcy Ani używali kilkunastu różnych kont. Pisała, że nie chce mieć z nimi nic wspólnego. Prosiła, żeby dali jej spokój. Nie odpuścili nawet kiedy zagroziła im policją. Jeden z natrętów wyśmiał ją wówczas. Nie mogąc sobie poradzić, kobieta zrobiła w końcu screeny rozmów, zgrała je na pendrive i 21 października poszła zgłosić stalking policji w Legnicy. Jak twierdzi, w komendzie nie potraktowano jej poważnie. Policjantka pobieżnie przejrzała zapisy rozmów i stwierdziła, że ona nie widzi tu przestępstwa, bo Ania wdała się z nieznajomym konwersację, a powinna ich ignorować i blokować. Wyglądało na to, że typ, którego rozbawiła naiwność legniczanki, miał rację. Dopiero po spławieniu z komendy Ania zdecydowała się opowiedzieć o prześladowcach dziennikarzom: mi i Pawłowi Kaźmierczakowi, reporterowi TVP. Dzisiaj w Magazynie Ekspresu Reporterów Paweł pokaże przygotowywany od kilku tygodniu reportaż (TVP 1, godz. 21.55). Równolegle portal 24legnica.pl ujawnia tę nieprawdopodobną historię.
Laska, jesteś pod moją opieką
23 października – zaraz po tym, jak Ania zgłosiła się do naszej redakcji – zapytałem policję, dlaczego nie chce zająć się sprawą i sprawdzić, kto się za tym kryje. Po mejlu, w którym zacytowałem groźby formułowane przez członków “rodziny”, chyba przyszła chwila refleksji. 24 października odezwała się do mnie mł. asp. Jagoda Ekiert, oficer prasowa Komendy Miejskiej Policji w Legnicy. Powtórzyła znane mi z relacji Ani argumenty, dlaczego 21 października nie chciano przyjąć ustnego zawiadomienia o stalkingu. Ale zapewniła: – Jest prowadzone postępowanie, bo pani zostawiła u nas zawiadomienie pisemne. Nie potrafię powiedzieć pod jakim kątem, bo nie ma funkcjonariuszki, która się tym zajmuje, ale sprawę na pewno będziemy wyjaśniać – usłyszałem. Chwilę później mł. asp. Jagoda Ekiert zadzwoniła do mnie raz jeszcze, by doprecyzować swoje informacje. Wstępna kwalifikacja według policji to jednak stalking. Pod tym kątem Ania miała zostać przesłuchana.
Potem minęło 25 dni. Długie trzy i pół tygodnia koszmaru, kiedy Ania była wystawiona na ataki dręczycieli. Nowy nieznajomy przedstawił się jako Goliat (“Trener fitness oraz nauczyciel samoobrony. Czynny policjant . 206 cm i 155 kg ”. Jestem od Cezarego laska teraz jesteś pod moja opieka” – zagadnął. “Wy jesteście chorzy. Dajcie mi spokój” – odpisała. “Laska uwzaj na słowa bo ja nie bede z toba bawil sie” - odpowiedział. Potem zasugerował, że mogą zrobić krzywdę jej dziecku. “Kluczeczko nie dałaś mi wyboru goliat jest grozny od jest od brudnej roboty” – wyjaśnił Ani Cezary. Napisał, że uważa ją za swoją konkubinę, chce ciąży i żąda, aby natychmiast zmieniła swoje dane profilowe na Facebooku, dopisując jego nazwisko.
- Próbowałam złożyć zawiadomienie w legnickiej prokuraturze – mówi Ania. – “Niech pani wezwie policję, jak będą stali na progu pani mieszkania”. To rada, jaką dostałam od pani prokurator.
Gdzie sięgają mackami
Dopiero 18 listopada legnicka policja wezwała Anię do złożenia zeznań. Przy okazji wizyty na komendzie kobieta dowiedziała się, że pendrive ze screenami konwersacji, który prawie miesiąc wcześniej zostawiła funkcjonariuszce, zepsuł się. Na czym więc polegało dotychczasowe postępowanie, skoro policja nie przez ten czas nie dysponowała ani zapisami rozmów, ani zeznaniami pokrzywdzonej kobiety? Nie wiemy. W czwartek zapytaliśmy o to mejlu rzeczniczkę legnickiej komendy. Ciągle czekamy na odpowiedź.
Podczas przesłuchania 18 listopada Ani towarzyszył już radca prawny Wojciech Kasprzyk, który z dużym zaangażowaniem poświęcił się tej sprawie. To dziwne, ale jak tylko zaczął słać pisma do prokuratury i na policję, prześladowcy zamilkli. Według mecenasa Kasprzyka, legnicka policja zbagatelizowała zagrożenie i potraktowała jego klientkę w sposób niedopuszczalny.
- Nastawienie funkcjonariuszy zmieniło się dopiero, kiedy zacząłem wydzwaniać, by ustalić, dlaczego dzieje się jak się dzieje – mówi prawnik. – Moje telefony wywołały popłoch. Pierwsza rzecz, którą policja powinna zrobić, to ustalić adres IP osób, które kontaktowały się z Anią. Funkcjonariusze powinni zweryfikować ich tożsamość. Ustalić, gdzie sięgają mackami, czym się zajmują, co robią. Czy naprawdę coś ich łączy z policją, tak jak przechwala się Goliat. Sądzę, że Centralne Biuro Śledcze Policji ma procedury pozwalające inwigilować podejrzanych, sprawdzić ich źródła dochodów, itd. Nie wiemy, kto jest po drugiej stronie. Możemy mieć do czynienia albo z jakimś psychopatą, który siedzi przed komputerem i podnieca się budzoną dookoła grozą, albo z naprawdę bardzo niebezpiecznymi ludźmi.
Klan “Pitusurskij” działa w internecie od co najmniej od półtora roku. Ania przypuszcza, że nie jest jedyną kobietą nękaną przez tych ludzi. Apeluje, by inne pokrzywdzone zgłaszały się na policję. To jedyny sposób, aby przestać się bać.
Imię nękanej kobiety na jej prośbę zmieniłem. W cytatach z internetowych rozmów zachowałem pisownię oryginalną.
Do sprawy powrócimy.
Piotr Kanikowski
FOTOMONTAŻ PEKA/FOT. SCREENY Z FACEBOOKA
Mam podobną sytuację i sprawe
Fakt.
Pewnie można zlikwidować konto i założyć nowe….., tylko po co?
ale oczywiscie dalej siedzi na fc bo nie moze sie doczekac kto i co o niej napisze.Bo przeciez bez fc nie ma zycia w zyciu.