Po raz trzynasty Piotr Ziętal z Legnicy przejechał rowerowy ultramaraton 1008 km non stop Bałtyk-Bieszczady Tour. Trasę ze Świnoujścia do Ustrzyk Górnych pokonał w czasie 58 godzin 41 minut i 42 sekund. W drodze spał łącznie 3 i pół godziny, przemókł do suchej nitki i sam siebie pytał, po co naraża się na takie ekstrema.
Mówi, że zabrakło mu czasu, aby porządnie przygotować się do tego startu. Przed Bałtyk-Bieszczady Tour pojechał na urlop bez roweru, co prawie mu się nie zdarza. Potem w ostatniej chwili pyknął 240 kilometrów za jednym machem i już musiał pędzić na ultramaraton. 20 sierpnia o godz. 9 rano wystartował w Świnoujściu, a 22 sierpnia przed 20 wieczorem zameldował się na mecie po przeciwnej stronie Polski, w Ustrzykach Górnych.
Za Drawskiem Pomorskim, jakieś sto kilometrów po starcie, deszcz przepłukał go na dobre. Po chwili przerwy, gdy ubrania zdążyły nieco przeschnąć, lunęło znowu. Od Piły padało i padało, nie chcąc przestać. Zgodnie z założeniem, jakie podjął na starcie, pierwszej nocy Ziętal nie zrobił sobie przerwy na spanie. Ale drugiej nocy, gdy organizm ziewaniem i szumami w glowie zaczął domagać się odpoczynku, pozwolił sobie na odrobinę snu.
- Ciężej niż dotąd jechało mi się przynajmniej pierwsze 800 kilometrów – mówi Piotr Ziętal. – Dopiero od Łańcuta, gdy zostało mi do mety 140 kilometrów, złapałem właściwy rytm.
To były już górki, a jeżdżenie po nich kręci Ziętala bardziej niż pedałowanie po płaskim terenie.
- Dużo łagodnych podjazdów. Długich, ale jak się dobrze rozbujasz zjeźdżając w góry, to za półdarmo decierasz na następne wzniesienie – opowiada legniczanin o Bieszczadach.
Na pokonanie 1008 kilometrów miał wyznaczone przez organizatorów 60 godzin. Zmieścił się w tym limicie, nie dał się zmęczeniu i przekonał się, że choć z roku na rok jest coraz starszy, to wciąż stać go na tak ekstremalne wyczyny. On i Zdzisław Kalinowski z Choszczna to dwie ikony ultramaratonu, bo jako jedyni nie opuścili żadnej z trzynastu dotychczasowych edycji imprezy. Twarz Piotra Ziętala pojawiła się w tym roku na oficjalnych plakatach, banerach i innych materiałach przygotowanych przez organizatorów.
Piotr Zietal dziękuje wszystkim, którzy trzymali za niego kciuki. Pozdrawia swoich najbliższych: ukochaną Maję, wnuka Aronka, syna Konrada z Anią oraz znajomych i przyjaciół.
FOT. PIOTR ZIĘTAL