- Mam marzenie, żeby część moich rzeźb związanych z zagłębiem miedziowym trafiła do Legnicy lub innego miedziowego miasta – wyjawia Zbigniew Frączkiewicz przy okazji otwartej w Muzeum Miedzi wystawy „Portret pokolenia”. Można na niej obejrzeć między innymi ostatni odlew z legendarnego cyklu Żelaznych Ludzi, swego czasu jednego z najważniejszych i najbardziej oryginalnych przedsięwzięć rzeźbiarskich w Polsce.
- O tej wystawie rozmawialiśmy od 2018 r., od spotkania z panem Zbigniewem w Szklarskiej Porębie – mówi Marcin Makuch, dyrektor Muzeum Miedzi. – Dużo czasu minęło. Po drodze zdarzył się COVID i wojna na Ukrainie. Wystawa „Portret pokolenia”, która będzie można oglądać u nas przez ponad pół roku, to pierwszy krok wspólnych działań. Chcemy przypomnieć Legnicy i regionowi twórczość Zbigniewa Frączkiewicza – jednego z najważniejszych artystów działających na naszym terenie. Kolejnym krokiem, zaplanowanym na przyszły rok, będzie wydanie katalogu zbierającego twórczość Zbigniewa Frączkiewicza.
Co dalej? Może spełni się marzenie artysty o miejscu na stałą ekspozycję monstrualnych rzeźb związanych z zagłębiem miedziowym. – Muszę spotkać się z decydującymi osobami, gdzie można by je ustawić – mówi rzeźbiarz. – Chciałbym, aby była to Legnica lub któreś z sąsiednich miast, gdzie stawiałem pierwsze kroki jako artysta.
Te rzeźby to między innymi Żelaźni Ludzie, odlewani przez Frączkiewicza od lat siedemdziesiątych i wystawiani w wielu miejscach Europy i Polski. Żelazne kolosy ustawiane grupami na peerelowskich blokowiskach, w centrach miast czy na skraju lasu budziły poruszenie. W zależności od kontekstu mogły wydawać się obrońcami albo barbarzyńskimi najeźdźcami. Często dopatrywano się w nich odważnych, politycznych podtekstów. Niektórych odbiorców oburzały szczegóły męskiej anatomii, odtworzone z dużą pieczołowitością. Obrońcy moralności ubierali kolosy w spódniczki, mazali po nich farbami albo z pomocą narzędzi próbowali je pozbawić przyrodzenia.
- Boli artystę, jak jego prace są niszczone, dewastowane – mówi Zbigniew Frączkiewicz. Wiele razy doświadczył tego bólu. Realizując duże plenerowe przedsięwzięcia wystawiał swe dzieła na pastwę wandali i żywiołów.
Zbigniew Frączkiewicz jest twórcą logo Miedzi Legnica – tzw. „ślimaka” (choć mówi, że rysując je na jednym z najwyższych pięter budynku Zanamu vis`a`vis huty myślał raczej o bieżni). Na cmentarzu zrobił nagrobek Henryka Karlińśkiego, a na ul. Skarbka stoi popiersie Wincentego Witosa spod jego dłuta. Dla Lubina zaprojektował min. Pomnik Pamięci Ofiar Lubina`82, stojące na rogatkach miasta witacze, nieistniejące już dziś „drzewka” przypominające postać Jana Jonstona i monstrualnego LGOM-a, zdewastowanego i rugowanego z miasta trzydzieści lat temu. Jego rzeźby można oglądać m.in. w Chojnowie, Chocianowie, Bolesławcu, Parchowie, Jerzmanowej, Jeleniej Górze, Szklarskiej Porębie, Wrocławiu.
Wystawa w Muzeum Miedzi nosi tytuł „Portret pokolenia”. Wiodącym cyklem, jaki został na niej zaprezentowany, są Żelaźni Ludzie. – Żelazny Człowiek stał się symbolem moich równolatków, pokolenia, które urodziło się po II wojnie światowej i przeżyło PRL – mówi Zbigniew Frączkiewicz. – Byliśmy podobni do Żelaznych Ludzi, rzeźb powstających od lat siedemdziesiątych, najpierw z gliny, gipsu, w końcu z żelaza. Emanowała z nich energia, fizyczna siła. Jednocześnie poszczególne części – korpus, głowa, kończyny – miały charakter autonomiczny i mogły być zestawiane w dowolnych konfiguracjach. To pozwala na manipulowanie. Ktoś nami też manipulował.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI