- Do roku 2021 odejdzie 161 pracowników na emeryturę. Będziemy musieli na ich miejsce zatrudnić nowych ludzi, bo pracy w hucie będzie coraz więcej – mówi Michał Topolnicki, dyrektor naczelny Huty Miedzi Legnica. Warte ćwierć miliarda złotych inwestycje sprawiają, że legniczanie przestają się bać o przyszłość tego zakładu.
Za 3-4 miesiące z Niemiec przyjadą pierwsze transporty z elementami pieca wychylno-topielno-rafinacyjnego (WTR) do przetopu złomów miedzianych. Dzięki niemu huta zwiększy produkcję miedzi elektrolitycznej z obecnych 115 tys. ton do 175 tys. ton. We wrześniu piec WTR będzie gotowy do pracy. W drugim etapie modernizacji całkowicie zmieni się technologia na wydziale elektrorafinacji – z tradycyjnej na bezpodkładkową, najnowocześniejszą na świecie. W ten sposób zakład zwiększy o ok. 40 proc. swe możliwości produkcyjne bez instalowania dodatkowych wanien i rozbudowy hali. To prawdziwa rewolucja – największa modernizacja huty od czasów jej powstania.
Inwestycja przebiega zgodnie z harmonogramem. Jak mówi Jerzy Stangret, dyrektor ds produkcji, teren, na którym będzie się odbywał montaż pieca, i rampy do wyładunku jego elementów zostały przygotowane pod kątem logistyki. - Było ściernisko, jest lotnisko – pół żartem pół serio mówi dyrektor Stangret. Przypomina, że po uruchomieniu pieca huta będzie musiała być gotowa na przyjecie ogromnych ilości złomu do przetopienia.
Wciąż jednak jej los będzie związany z kopalnią miedzi w Lubinie, skąd pochodzi większość koncentratów przetapianych w Legnicy. Z wieloletnich planów KGHM wynika, że lubńskie złoże będzie eksploatowane co najmniej do roku 2035. To daje Hucie Miedzi perspektywę na ponad 20 lat.
Michał Topolnicki mówi, że jest pomysł na jej wydłużenie o kolejne lata. Nie chce jednak przedwcześnie zdradzać szczegółów.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI