Wolontariusze z legnickiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w asyście policjantów, powiatowego lekarza weterynarii i pracowników gminy weszli na teren pseudohodowli w Cichoborzu koło Prochowic. 26 psów w typie rasy owczarek niemiecki i 1 w typie owczarek podhalański – zaniedbanych i niedożywionych, przetrzymywanych w skrajnych warunkach – trafiło do domów tymczasowych. Potrzebna jest pomoc na ich leczenie i utrzymanie: pieniądze, dobra karma, akcesoria.
Legnicki TOZ od roku gromadził dowody, że małżeństwo z Cichoborza prowadzi pseudohodowlę. Kiedy wolontariusze weszli na ich posesję cztery duże szczeniaki cisnęły się w małym kojcu, bez jedzenia i wody. Suka z czterema kolejnymi była zamknięta w komórce, również bez możliwości zaspokojenia głodu czy pragnienia. W chlewie przetrzymywano trzy dorosłe psy i siedem szczeniąt. Reszta była upięta na łańcuchach. Szczeniaki miały iść na handel jako rasowe owczarki z fałszywymi certyfikatami.
Zwierzęta są w strasznym stanie: chude, chore, zarobaczone i zalęknione. Przeraźliwie boją się ludzi i będą wymagać nie tylko specjalistycznego leczenia, ale też socjalizacji. Przykład?
Luna, trzyletnia suczka, która – jak mówią wolontariusze – miała być maszynką do rodzenia i zarabiania kasy. Zamknięta w chlewie, zaniedbana, brodziła we własnych odchodach. Właścicieli interesowało tylko, by co cieczkę wydała na świat nowy miot atrakcyjnie wyglądających szczeniąt.
Albo 5-miesięczna Sabinka z tego samego chlewu, karmiona śrutem dla kur. Kiedy w domu tymczasowym dostała porządną karmę nieprzyzwyczajony do dobrego jedzenia organizm odreagowywał biegunkami. Żerowało na niej tyle pasożytów, że trzy razy musiała przejść odrobaczanie. Bała się dotyku ludzkiej ręki, bo nie znała człowieka. Wszystko ją przerażało, każdy ruch, dźwięk. U weterynarza skamieniała jak słup soli, nie potrafiła się ruszyć. Po odebraniu z Cichoborza ze strachu załatwiała się pod siebie. Ponieważ nigdy nie wychodziła na zewnątrz, pierwsze wyjście na spacer było dla Sabinki jak wyprawa w kosmos. Pierwszy raz zobaczyła słońce. Wszystko było dla niej nowe: wtulona w nogi opiekunki bała się zrobić krok. Nie wiedziała, jak stawiać łapki na trawie, bo nigdy jej nie widziała.
Szczególnie troskliwej opieki wymaga Orion, nie tylko ze względu na chore nerki. Przeszedł zabieg czyszczenia i szycia ran powstałych po pogryzieniu przez inne psy. W Cichoborzu nikt nawet nie próbował ich opatrzyć.
Aria musiała walczyć o jedzenie, a była karmiona sporadycznie. Ma sierść w kołtunach a na skórze ma wiele ran, ślady kopania, bicia, katowania. W pierwszych dniach bardzo się kuliła przed jakimkolwiek dotykiem czy inną interakcją. Wciskała się w kąt, piszczała i szczekała na każdy dźwięk.
Po miesiącu pracy Sabinka zaczyna rozumieć, o co prosi ją opiekun, ale wciąż zachowuje się, jakby miała nie 5 miesięcy, tylko 5 tygodni. Pseudohodowcy, którzy zamknęli ją w chlewie, skradli jej ten czas. A Luna właśnie dostała cieczkę. W Cichoborzu musiałaby urodzić kolejny miot szczeniąt. To minęło. Już może cieszyć się życiem, bawić z ludźmi, biegać, po trawie lub leżeć na kanapie, podróżować, tak jak kocha.
Uratowane z pseudohodowli psy potrzebują dobrej jakości karmy, specjalistycznej opieki weterynaryjnej, konsultacji z behawiorystą. Potrzebują miłości. A TOZ Legnica potrzebuje wsparcia, aby przywrócić je do zdrowia i naprawić szkody wyrządzone przez złych, chciwych ludzi.
Trwa internetowa zbiórka na pokrycie kosztów leczenia, szczepienia i utrzymania 27 psów z Cichoborza TUTAJ LINK – KLIKNIJ. Osoby, które zamiast pieniędzy chciałyby zaoferować materialną pomoc (dobrą karmę dla psów, materace, smycze, obroże, kojce i inne akcesoria) mogą kontaktować się z TOZ Legnica (mail: legnica.toz@gmail.com).
- Wobec małżeństwa, które prowadziło hodowlę w Cichoborzu, zostało w prokuraturze złożone powiadomienie o przestępstwie – informuje Aneta Szlachta, prezes TOZ Legnica.
Pseudohodowle są oparte na krzywdzie zwierząt. Jeśli ktoś dysponuje dowodami (zdjęciami, filmami) na prowadzenie pseudohodowli, może zgłaszać się do TOZ na podany wyżej adres.
FOT. TOZ LEGNICA