Sąd Okręgowy w Legnicy uznał, że uderzając Sławomira Nowiczonka “z główki” Jan F. działał w obronie koniecznej. Pobity mężczyzna upadł, uderzając głową o beton i zmarł. Zarówno ojciec ofiary, jak prokuratura krytykują wyrok jako niesłuszny. Sąd dał wiarę wyjaśnieniom oskarżonego i zeznaniom świadków, choć udowodniono im mataczenie. W tej sprawie można spodziewać się apelacji.
W nocy z 2 na 3 grudnia 2017 roku spod garaży przy ul. Sudeckiej w Legnicy karetka zabrała nieprzytomnego cuchnącego alkoholem i moczem mężczyznę w stanie krytycznym. W legnickim szpitalu, do którego został przyjęty jako NN, lekarz stwierdził uraz mózgu. Kilkanaście godzin później nieznajomy zmarł.
Okazało się, że to poszukiwany od wielu godzin przez rodzinę 33-letni Sławomir Nowiczonek, górnik z Legnicy. Feralnej nocy wracał z barbórki. Wynik 0,62 promila świadczy, że mimo okazji wypił nie więcej niż dwa piwa. Według ojca, Mieczysława Nowiczonka, nie chciał cuchnąć alkoholem, bo nazajutrz miał iść do szpitala, gdzie w inkubatorze leżał jego dopiero co narodzony syn, wcześniak. Nie wiadomo po co chwilę później wyszedł z mieszkania pod garaże przy ul. Sudeckiej, gdzie trwała impreza z udziałem młodych mężczyzn i kobiet.
- Rolą sądu jest ochrona praw i wolności jednostki, przejawiająca się w krytycznej ocenie tego, co dowodzi prokuratura, tzn. że oskarzony dopuścił się przestępstwa w opisany przez nią sposób – podkreślał sędzia-sprawozdawca Kazimierz Leżak. – Wina musi być wykazana w sposób nie budzący wątpliwości. Głównymi dowodami w tej sprawie były wyjaśnienia oskarżonego, zeznania naocznych świadków zdarzenia oraz opinie biegłych, głównie biegłego z medycyny sądowej i biegłego z genetyki.
Na podstawie zebranych dowodów sąd przyjął najkorzystniejszy dla oskarżonego przebieg zdarzenia. Według sądu, Sławomir Nowiczonek pojawił się pod garażami “pod wyraźnym wpływem alkoholu”. Był agresywny i nachalny. Został wyproszony z imprezy, ale 10-15 minut później wrócił. Z dwoma cegłówkami uniesionymi na wysokość głowy stanął przy otwartych drzwiach garażowych za Janem F. Wtedy oskarżony się odwrócił i, uprzedzając ewentualny atak, uderzył Sławomira Nowiczonka “z główki, powodując u pokrzywdzonego pęknięcie górnej wargi i krwiak przy oku. 33-latek upadł, waląc głową o beton, co wywołało stłuczneie pnia mózgu i, kilkanaście godzin później, zgon.
Sędzia-sprawozdawca Kazimierz Leżak nie wspomniał o tym w ustanym uzasadnieniu wyroku, ale zanim przyjechała karetka, towarzystwo Jana F. pastwiło się nad leżącym bez życia Sławomirem Nowiczonkem. Polewano go piwem, oddawano na niego mocz, obrabowano z telefonu komórkowego. Dlatego 33-latek cuchnął i wyglądał jak lump, gdy w końcu Jan F. wezwał do niego pogotowie.
Jak tłumaczył w uzasadnieniu sędzia Kazimierz Leżak, wbrew ocenie prokuratury zdarzenie przy garażach na ul. Sudeckiej należy zakwalifikować jako nieumyślne spowodowanie śmierci (art. 155 Kk), a nie pobicie ze skutkiem śmiertelnym (art. 158 Kk). Oskarżenie wskazywało, że zadając cios Jan F. co najmniej godził się z możliwością śmierci Sławomira Nowiczonka. Zdanem sądu, faktycznie Jan F. mógł przewidzieć upadek pokrzywdzonego i jego skutki, ale nie miał czasu na taką analizę, bo działał w warunkach obrony koniecznej. Sąd uznał, że oskarżony nie przekroczył granic obrony koniecznej, bo zachowanie Sławomira Nowiczonka było formą ataku – dwie cegłówki uniesione na wysokość głowy wskazywały na złe intencje.
Sąd zmienił kwalifikację prawną czynu (z art 158 na art 155 Kk) oraz uniewinnił Jana F. z zarzutu nieumyślnego spowodowania śmierci. Tego przestępstwa, zdaniem sądu, oskarżony nie popełnił. Jednocześnie Jan F. został skazany za nakłanianie czworga świadków, imprezujących z nim tamtej nocy, do składania fałszywych zeznań. W dzisiejszym wyroku wymierzono mu za to karę 15 tys. zł grzywny.
Prokurator Artur Socha z Prokuratury Okręgowej w Legnicy mówi, że w wielu punktach ogłoszonego dziś wyroku nie zgadza się z sądem. – Nie jestem na przykład przekonany, co do zmiany kwalifikacji czynu. Całkowicie do zakwestionowania są wywody o obronie koniecznej. Jeśli nawet uznać reakcję Jana F. za obronę konieczną, to była przedwczesna i zbyt radykalna. Wystąpimy o ustne uzasadnienie. Przeanalizujemy je, bo będziemy chcieli poddać ten wyrok kontroli apelacyjnej – mówi Artur Socha.
Rozgoryczony jest Mieczysław Nowiczonek, ojciec zabitego górnika.
- Sławek nie był pijany – podkreśla legniczanin. – Planował wizytę w szpitalu, bo urodził mu się syn. Nie chciał pić z kolegami z kopalni podczas karczmy piwnej, więc nie wierzę, że poszedł po alkohol do ćpunów. Ten wyrok to jakaś kpina.
Jan F. ma 30 lat i sporą kartotekę. Zaczynał od strzelania z proc w szyby w wiosce, gdzie dorastał. W 2011 roku jako dziewiętnastolatek razem z kumplami przyjął zlecenie na połamanie łokci i kolan wicedyrektorowi legnickiego oddziału koncernu EnergiaPro. Zaczaili się w trójkę pod domem swej ofiary w Wilkowie koło Głogowa. Jan F. na robotę przyniósł kij bejsbolowy i pałkę policyjną, ale okładali dyrektora również kawałkiem metalowej rury. Połamali mu kości i omal go nie zabili. Skradli też laptopa. W 2012 roku sąd skazał za to Jana F. na 3 i pół roku pozbawienia wolności. W listopadzie 2013 r. mężczyzna wyszedł z więzienia.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI
i tak sobie mysle ze jakby denat mial trzy rece to mialby trzy kostki zeby zamachnac sie wszystkimi na raz.Zeby bylo powazniej.
i wazne sa te kostki DWIE psychologu od statystyki zmarlych..
a do rzeczy.Po co klamal bohater F skoro sprawa jest tak prosta.Skad ta zabawa z cialem zmarlego..Kto widział denata z dwiema kostkami w dloni. DNA sobie raduj.
Po dopalaczach Sławomirowi odbiło włączył mu się instynkt kilera. Na tych
dwóch betonowych kostkach brukowych każda o wadze około 2 kg ujawniono DNA Nowiczonka. W 2018 roku z powodu zażycia dopalaczy w Polsce zmarło około 200 osób część miała nastrój samobójczy a część zabójczy jak to po narkotykach.
skoro jest tak pienknie to wraca pytanie dlaczego pan F jest skazany za namawianie do falszywych zeznan i czy nastepnie zabawa nad jego cialem to juz byla radosc z unieszkodliwienia wroga objawiajaca sie jego oblewaniem i kradzieza telefonu.Skoro pokrzywdzony byl nawalony jak szpadel tymi AspAT1260, Alat 890, GGTT820 U/l gdzie normy to 4-40 U/l. to moze wystarczylo popchnac go palcem.Zachodzi tez pytanie czy te cegly ala betoniki zostaly zabezpieczone na miejscu zbrodni i czy swiadkowie rzeczywiscie widzieli je w reku napastnika.
art.25.Nie popełnia przestępstwa kto w obronie koniecznej odpiera bezpośredni ,bezprawny zamach na jakiekolwiek dobro chronione prawem.
Sławomir Nowiczonek będąc po dopalaczach na bazie trzech środków z grupy benzodiazepiny ,lidokainy i środka przecibólowego wspomaganych alkoholem zaatakował kostkami brukowymi w celu pozbawienia życia . Taki był jego cel. To,że był na ostrym dopingu wykazują jego próby wątrobowe AspAT1260, Alat 890, GGTT820 U/l gdzie normy to 4-40 U/l.Normy były przekroczone 20 -30 krotnie Miał ostre zatrucie dopalaczami. To dopalacze spowodowały zgon a nie wymyślone przez prokuraturę stłuczenie pnia mózgu.W diagnostyce szpitalnej ani w autopsji stłuczenia nie wykazano.
Do L: poszkodowany był naćpany jak szpadel o czym świadczą wyniki toksykologii, która została przeprowadzona.>>>>.powaznie? to po co to bylo w takim razie skoro to taki odwazny bohater broniacy grupe i siebie.To on naklanial grupe do klamstwa w tym zlodzieja komorki?A po co skoro zabity był nacpany jak szpadel i wszystko wskazywalo ze F to bohater.>>>Jednocześnie Jan F. został skazany za nakłanianie czworga świadków, imprezujących z nim tamtej nocy, do składania fałszywych zeznań. W dzisiejszym wyroku wymierzono mu za to karę 15 tys. zł grzywny.
Przecież Feliks to ukryty cpunek leczy się psychiatrycznie po zabiciu i zbesztaniu ciała Pana Sławka a luska baba Feliksa pisze głupoty do gnoju z nią
Do L: poszkodowany był naćpany jak szpadel o czym świadczą wyniki toksykologii, która została przeprowadzona.
Się świru doigrał a baba zapomniała jak ją lał w ciąży i dla kasy płacze przed kamerami
Jan f luska był glownum agresorem kara go dopadnie za ten frajerski czyn nie kopie się leżącego i nie oblewa piwem
a tak na marginesie panie lusnia jak juz sad zachowal sie jak sie zachowal czyli zamknal oczy wybierajac tylko z powietrza ladne zapachy to pan sam zniknji i udaj ze pana nie ma. Bo jeszcze ktos sie wku…wi i zechce z sprawdzic czy to byly dwie cegly czy tylko jedna butelka.
i ten niedoszly morderca byl pijany jak swinia bo mial 0,6 % panie lusnia.To faktycznie u was to sami slabeusze jak widze.I taki po 0,6 procent sika pod siebie .No patrz pan co za lichota. A te cegly to widzieli swiadkowie bezstronni czy TYLKo uczestnicy zabawy nad zwlokami?Jak mniemam panie lusnia wszytko to pan nam opisze na murek betonik jak mniemam.
ędzia-sprawozdawca Kazimierz Leżak nie wspomniał o tym w ustanym uzasadnieniu wyroku, ale zanim przyjechała karetka, towarzystwo pod garażami pastwiło się nad leżącym bez życia Sławomirem Nowiczonkem. Polewano go piwem, oddawano na niego mocz, obrabowano z telefonu komórkowego. Dlatego 33-latek cuchnął i wyglądał jak lump, gdy w końcu Jan F. wezwał do niego pogotowie>>>>>faktycznie pan F zasluguje na szacunek panie lusnia.JEDNAK zadzwonil na pogotowie.A najpierw wzial udział w zabawie co jest zrozumiale w takich przypadkach panie lusnia.Ja tez zawsze mowie .Najpierw zabawa a potem powinnosci.A gdyby pogotowie przyjechalo troche pozniej to i zabawa bylaby przedniejsza.Czyli upraszczajac .Facet leci na łeb,sika pod siebie, upada a wtedy sie go okrada i dzwoni po pogotowie.Tyle ze telefon nie kradnie pan F czego nie rozumiem chyba ze przerazony latał po miescie szukajac lekarza.No ale nam to pan wyjasni panie lusnia na murek betonek jak mniemam.
Do PK: W takim razie proszę zaprzestać manipulowania słowami, i rzetelnie poprawić wzmiankę o rabunku i piwie, wspominając, że Jan F. Nie brał udziału w tych poczynaniach. Co do oddawania moczu, powinien pan wiedzieć z poprzednich rozpraw, że SN w momencie upadku, puściły po ludzku zwieracze, co jest zupelnie normalne podczas tego typu zdarzen. Kwestia telefonu komórkowego została wyjaśniona, osoba która to zrobila złożyła obszerne wyjaśnienia w tej sprawie i została ukarana. Pisanie, że sędzia nie wspomniał o “pastwieniu” ma negatywny wydźwięk wśród opinii publicznej, i brzmi, jakby F. brał w tym udział. Fakty są takie, że F. po upadku SN, opatrzył sobie ranę, wezwał pogotowie i wybiegł na ulice by karetka nie błądziła w poszukiwaniu miejsca zdarzenia, więc proszę całą te dodatkową otoczkę sobie darować, ponieważ nie ma NIC WSPÓLNEGO z Janem F.
DO LUŚKA: Proces o zniesławienie może mieć Pan/ Pani. Zniesławiająca jest sugestia, że pan Nowiczonek zapłacił mi za napisanie tego, co napisałem. W tekście nie ma słowa o tym, że Jan F. maltretował swą nieprzytomną ofiarę. Nie ma słowa o pęknięciu żeber. Piszę natomiast, jak “towarzystwo pod garażami” (nie Jan F.) pastwiło się nad Slawomirem Nowiczonkiem przed wezwaniem karetki: polewano go piwem, oddawano na niego mocz, okradziono go z telefonu komórkowego. To fakty z zeznań świadków. Za kradzież komórki zmarłego sąd skazał w 2019 r. Patryka S. Za mocz i piwo nikt nie odpowiedział.
Dla Ciebie Pan F… kmiocie.
A za to, że artykuł jest NIEZGODNY Z PRAWDĄ I Z MATERIAŁEM DOWODOWYM. Panie Kanikowski, ile stary nowiczonek zapłacił panu za te oszczerstwa? Jedno jest tutaj faktem, że oskarżony został uniewinniony, natomiast pisanie że oskarżony maltretował zmarłego to OSZCZERSTWO i dobrze pan o tym wie, bo był pan na rozprawach, m.in. na tej, gdzie wypowiadał się biegły medycyny sądowej oraz dr Costa, który przyjmował Nowiczonka w szpitalu. Biegły sądowy zeznał, że uraz głowy był od upadku, natomiast uraz żeber bezdyskusyjnie powstał w wyniku akcji reanimacyjnej. Doktor Costa również zeznał, że jedyne obrażenia jakie miał poszkodowany w chwili przyjęcia do szpitala, to podbiegnięcie krwawe w okolicy lewego oka, czyli potoczne limo, oraz peknieta warga. WSTYD panie Kanikowski!!!
luska jeszcze nie wie za co, ale sie dowie na murek betonek.
Luska ale mur czy beton.I niby za co
Panie Kanikowski, proces o zniesławienie ma pan jak mur beton.