Złotoryjski sąd kontynuuje przesłuchania świadków w sprawie młodej kobiety oskarżonej o naruszenie nietykalności cielesnej policjanta podczas kontrowersyjnej interwencji w sprawie naruszenia ciszy nocnej. Okazało się, że prowadząc postępowanie przygotowawcze policja pominęła naocznego świadka zdarzenia. Celowo? Pewnie tak, bo jego zeznania stoją w sprzeczności ze słowami funkcjonariuszy.
Pod koniec sierpnia ubiegłego roku Komenda Powiatowa Policji w Złotoryi dostała zgłoszenie od mieszkanki jednego z budynków w Rynku, że hałas z mieszkania sąsiadów nie pozwala jej spać. Było kilkadziesiąt minut po północy. Oficer dyżurny wysłał pod wskazany adres patrol. Banalna interwencja w błahej sprawie zakończyła się szamotaniną przy drzwiach, spryskaniem domowników gazem, skuciem kajdankami właścicielki lokalu i wywleczeniem jej z obnażoną piersią z mieszkania. Powód? Kobieta nie chciała się wylegitymować i sprzeciwiała się wpuszczeniu funkcjonariuszy do środka. Razem z nagrywającym zajście partnerem żądali, aby policjanci przedstawili się i podali podstawę interwencji.
W kulminacyjnym momencie kobieta próbowała powstrzymać funkcjonariuszy przed powrotem z klatki schodowej do mieszkania. Powtarzała, że nie pozwala im wejść do środka. Jeden z funkcjonariuszy napierał na zasłaniającą wejście kobietę i wepchnął się do przedpokoju. Ona starała się go powstrzymać, odpychając rękoma. To stało się podstawą do postawienia złotoryjance zarzutu naruszenia nietykalności cielesnej policjanta.
Poza partnerem oskarżonej w mieszkaniu w tym czasie był też jej daleki krewny. Jako cenny naoczny świadek zdarzenia – niezaangażowany w sprawę, więc najbardziej obiektywny – powinien zostać przesłuchany jeszcze w postępowaniu przygotowawczym. Policjanci tego nie zrobili. Przesłuchał go dopiero sąd, na wniosek obrony.
Miał do powiedzenia kilka ciekawych rzeczy. Wbrew zeznaniom policjantów stwierdził, że nie przedstawili się ani na początku, ani w trakcie interwencji. Zapytani, czy w mieszkaniu jest głośno, byli niezgodni: jeden powiedział, że nie, drugi, że tak. Nie zostali zaproszeni przez oskarżoną do środka, jak utrzymywali na poprzedniej rozprawie. Ich zachowanie świadek odebrał jako wrogie, represyjne.
Mieszkające po sąsiedzku małżeństwo również przesłuchane w charakterze świadków, wystawiło oskarżonej dobrą opinię. Jest grzeczną, cichą lokatorką i nigdy nie słyszeli hałasów z jej mieszkania. Jednocześnie wskazywali, że mają konfliktową sąsiadkę, która przybiega na skargę nawet w ciągu dnia, jeśli dzieci biegają po mieszkaniu.
Sędzia Monika Lewoc miała nadzieję, że dzisiaj uda jej się zamknąć przewód sądowy, ale nie zjawiło się troje świadków. Zostali ukarani grzywnami po 500 zł, bo wiedzieli o rozprawie, potwierdzili otrzymanie wezwania.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI
chyba jest błąd w nazwisku sędziny
Czytam te bzdury i nie wierzę
ach wiem wiem.Brakuje ci zoltych paskow czy calej TVP pis??
a tak generalnie mieciu to co ty masz z ta mowa nienawisci.Zalujesz ze ten czas sie konczy…?Szkoda ci tych 8lat??
no patrz to najpierw trzeba by zaczac od nich.Mieciu.
jak te smiecie podadza cie do sadu zobaczymy co zrobisz za sianie mowy nienawisci
tak tak wyraznie widac ze bez ciebie mieciu sobie nie poradza.Problemem jednak podstawowym jest kiedy te smiecie zostana wreszcie wywalone na pysk.Kiedy te 8lat zostanie zapomniane i przejdzie do historii.Razem z toba.
W tych okolicznościach sąd winien zobowiązać prokuratora do wszczęcia postępowania wobec funkcjonariuszy, którzy przekroczyli swoje uprawnienia art.231 kk oraz poświadczyli nieprawdę w dokumentach urzędowych (notatki policyjne) oraz przed sądem!