Dzieląca ławę oskarżonych z mecenasem Zbigniewem K dyrektorka kancelarii adwokackiej z Legnicy kwestionuje ustalenia prokuratury. Dziś w sądzie próbowała rzucić podejrzenia na innych pracowników. Przede wszystkim na człowieka, którego podpisy pod dokumentami wielokrotnie podrabiała.
Rozkręca się proces mecenasa Zbigniewa K., Elżbiety W. – dyrektor ds administracyjno-finansowych kancelarii adwokackiej z Legnicy i księgowej Doroty Ś. Prokuratura zarzuca im, że działając wspólnie i w porozumieniu w latach 2003-2006 oraz 2009-2016 przywłaszczyli sobie ok. 1,8 mln zł z pieniędzy należnych klientom i współpracownikom. Poszkodowane są 163 osoby. Część to agenci, którzy nie dostali należnego honorarium za pozyskane sprawy. Większość pokrzywdzonych stanowią klienci, w imieniu których mecenasi wytaczali pozwy o odszkodowania za wypadki komunikacyjne i tym podobne zdarzenia. Pozyskane np. w wyniku wygranego procesu lub egzekucji komorniczej sumy wpływały na konto kancelarii, która potem latami zwlekała z przekierowaniem ich do swoich klientów. Niektórzy odzyskali część należnych kwot, inni – figę.
Uzyskane w ten sposób pieniądze oskarżeni rozdysponowywali na bieżące cele kancelarii lub na własne potrzeby.
Poza legnicką siedzibą, firma miała oddziały we Wrocławiu, Gdańsku, Kamiennej Górze i Essen. W pewnym okresie zatrudniała ponad 100 prawników. Mecenas K. był z nich najważniejszy, bo to jego nazwisko kancelaria miała na szyldzie. W trakcie postępowania przygotowawczego prokuratura zabezpieczyła kilka działek gruntowych i samochody należące do oskarżonych.
Jako pierwsza z oskarżonych przed Sądem Okręgowym w Legnicy składa wyjaśnienia Elżbieta W. której prokuratura zarzuca o 13 przestępstw, polegających m.in na fałszowaniu podpisów na dokumentach, wykorzystywanych później w sądzie do wyłudzania pieniędzy.
- Prokuratura winduje wysokość kwot, które mieliśmy według niej przywłaszczyć – twierdzi Elżbieta W.
W większości przypadków wypiera się wpływu na decyzje o wstrzymaniu wypłat dla klientów. Przekonuje, że podejmowali je samodzielnie dyrektorzy poszczególnych oddziałów. Ona sama – jak utrzymuje – może odpowiadać tylko na rozliczenia z klientami reprezentowanymi przez legnicką centralę. Twierdzi, że na część zdarzeń objętych aktem oskarżenia w ogóle nie miała wpływu, bo od października 2012 roku do czerwca 2013 roku przebywała na zwolnieniu lekarskim z powodu ciężkiej choroby dziecka. A potem razem z mecenasem Zbigniewem K. została odsunięta na bok przez większościowego udziałowca. To jego obwinia za zaniedbania, w wyniku których klienci kancelarii nie dostali pieniędzy.
Jutro ciąg dalszy procesu. Będziemy na sali sądowej, aby zdać Państwu relację.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI
Ale teatrzyk……..