Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  styl życia  >  Current Article

Uniejowice, Sabadachowo. Ślady po Rosjanach

Przez   /   25/08/2020  /   No Comments

Za kilogram dobrego mosiądzu w skupie złomu można dostać 14-15 złotych. Niby nie tak dużo, a jednak wystarczająco, by Rokossowski stracił głowę. Urżnęli ją marszałkowi dwaj kryminaliści z Legnicy. W czasach, kiedy miał łeb na karku, stał sobie spokojnie w sadzie u Michała Sabadacha w Uniejowicach, ciesząc się towarzystwem innych wygnańców: generała Świerczewskiego i Włodzimierza Ilicza Lenina.

Michał Sabadach na historię patrzy mądrze, jak na lekcję, a nie jak na sygnał do odwetu. I dlatego gdy inni w latach dziewięćdziesiątych zrzucali sowieckie pomniki z cokołów, on robił im miejsce przy swoim domu. Konstantego Rokossowskiego, marszałka dwojga narodów, uratował przed zezłomowaniem, gdy jeden z tych dwojga narodów odreagowywał 44 lata komunistycznej traumy. Władzom Legnicy wydawało się, że nie wypada, by marszałek dalej stał, z buławą, przed gmaszyskiem po Domu Oficera Armii Radzieckiej, adaptowanym na siedzibę Legnickiej Kurii Biskupiej. Wtrącono go do komunalnego magazynu jak do czyśćca. Michał Sabadach wychodził, wyprosił u prezydenta Legnicy zgodę na przekazanie mu popiersia w depozyt. Zaprzyjaźniony kamieniarz uszykował dla Rokosowskiego nowy cokół, Sabadach wstawił marszałka do swojego sadu a 9 maja 1998 roku, w „Dien Pobiedy”, uroczyście otworzył Muzeum Armii Radzieckiej i Ludowego Wojska Polskiego w Uniejowicach. Do dziś to jedyne takie miejsce w Polsce.

 

„Szabadsag” to wolność

 

Na Węgrzech, skąd wiele wieków temu przodkowie Michała Sabadacha przenieśli się na Kresy Wschodnie, słowo „szabadsag” oznacza wolność. W imię tej wolności jego dziadek w 1920 roku gonił bolszewików spod Lwowa, a ćwierć wieku później ojciec Michała ramię w ramię z czerwonoarmistami zdobywał Berlin. Jego starszy brat Bazyli oraz rodzice, Antoni i Eudokia, mają tytuły Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, przyznane szesnaście lat temu przez Instytut Yad Vashem, bo w czasie wojny ryzykowali własne życie, by ratować zbiega z żydowskiego getta. Żona, dwoje dzieci, całe rodzeństwo Chaima Bergmana zginęli, ale jemu udało się na początku 1943 roku uciec z Kołomyi i dotrzeć do opuszczonego młyna w Kraśnicy, gdzie trzynastoletni Bazyli przez dwa miesiące w tajemnicy przed wszystkimi przynosił mu jedzenie. Antoni dowiedział się o zbiegu przez przypadek. Wspólnie z żoną zaoferowali Chaimowi kryjówkę w piwnicy pod stodołą w ich gospodarstwie, i przez kolejne 9 miesięcy dostarczali mu posiłki, wodę, papierosy, gazety, lampę naftową. Chaim Bergman wyjechał do Izraela w 1956 r. Tuż przed wyjazdem udało mu się odnaleźć rodzinę Sabadachów. Aż do śmierci w 1978 roku pozostawał z nimi w bliskim kontakcie. Dzięki jego świadectwu świat usłyszał o bohaterstwie Antoniego, Eudokii i Bazyla. Niedawno na cmentarzu parafialnym w Wojcieszynie, gdzie zostali pochowani, został umieszczony rewers medalu Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.

 

System i ludzie

 

Michał urodził się w Rosochaczu na Podolu na dwa lata przed końcem wojny. Było to mniej więcej w tym samym czasie, gdy Chaim Bergman w swej kryjówce pod stodołą Sabadachów czytał dostarczone przez Bazylego gazety i wypatrywał Armii Czerwonej. Mówi, że na własnej skórze doświadczał „najlepszego systemu na kuli ziemskiej”. Doświadczał boleśnie. Widział w 1947 roku Wielki Głód na Ukrainie. Jako czteroletnie dziecko został wraz z rodzicami zesłany do gułagu w Republice Komi. Mimo tragicznych doświadczeń, uczy, by nie przerzucać odpowiedzialności za stalinizm i komunizm na cały naród rosyjski, bo on pod tym butem cierpiał najbardziej. System to jedno, a ludzie – drugie. Każdemu z gości, odwiedzających jego muzeum, jest gotów opowiadać o życzliwości, ofiarności i serdeczności Rosjan, bo doświadczał tego w każdym czasie, niezależnie od okoliczności.

 

Pracował dla partii

 

W 1956 roku Sabadachowie dostali zgodę na wyjazd do Polski, a rok później w ramach rekompensaty za pozostawiony na wschodzie majątek gospodarstwo rolne w Uniejowicach ze zrujnowanym dworkiem po rodzinie Dümichenów i – kompletnie nieprzydatnym w czasie pokoju – pasem startowym dla messerschmittów za domem. Michał nauczył się języka polskiego, skończył szkołę, technikum rolnicze, a potem zrobił kurs metaloplastyki i grafiki użytkowej, co pozwoliło mu otworzyć z Mieczysławem Żołędziem pracownię plastyczną na zamku w Grodźcu. Choć nigdy nie zapisał się do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, pracował dla partii, malując portrety komunistycznych przywódców i pierwszomajowe transparenty. Dobrze zarabiał jako plastyk.

 

Ruski kawior

 

W 1970 roku generał Jermołowicz z Ministerstwa Obrony Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich wizytował jednostkę w Legnicy. Usłyszał, że w zamku leżącym kilkadziesiąt kilometrów dalej Niemcy przechowywali podczas wojny archiwum planu Barbarossa. Bardzo go to zainteresowało. Zażyczył sobie wycieczki na Grodziec. Gdy gość z Moskwy w kolumnie samochodów zajechał na dziedziniec, Michał Sabadach wyszedł ze swej pracowni. Wychowany w ZSRR, perfekcyjnie mówił po rosyjsku, więc świetnie nadawał się na przewodnika generała. Oprowadził Rosjan po zamku. Na kurtuazyjną uwagę, by czuli się tu jak w domu, wojskowym zaświeciły się oczy. Zarz przynieśli z samochodów pieczoną sarninę, słoiki z kawiorem i wódkę. Atmosfera stała się kompletnie nieoficjalna. Tamta niedziela w 1970 roku dała początek przypadkowi prawdziwej przyjaźni polsko-radzieckiej, jakże rożnej od tej, o której rozpisywała się Trybuna Ludu.

 

Przyjaciele

 

Kresowa serdeczność Michała Sabadacha ujęła Rosjan do tego stopnia, że nazajutrz wyrobili mu bezterminową przepustkę, dzięki której mógł robić zakupy w ich sklepach. Przydała się zwłaszcza podczas kryzysu ekonomicznego lat osiemdziesiątych, gdy brakowało wszystkiego. Michał rewanżował się radzieckim oficerom zapraszając ich do swojego gospodarstwa. Przyjeżdżali chętnie. W Uniejowicach zrzucali mundury, przebierali się w cywilne ubrania. Pili z gospodarzem wódkę, biesiadowali, polowali, grali w karty, śpiewali, obchodzili imieniny i bawili się po potajemnych ślubach udzielanych przez okolicznych księży. W żniwa czy sianokosy przysyłali żołnierzy do pomocy. Podczas wizyt w legnickim Kwadracie poznał generała Wiktora Dubynina i jego następcę Kowaliowa, dowódców Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej. W wydanej w 2012 r. książce legnickiego historyka dra Wojciecha Konduszy „Sabadach i jego Muzeum Armii Radzieckiej” Michał wspomina, że wystarczyło słowo i za trzy dni miał siedem beczek śledzi z Morza Białego. Gdy potrzebował liści laurowych, przysłali mu dwa pięćdziesięciokilogramowe worki, więc wkrótce cała wieś kisiła ogórki na ruskich liściach. Dzięki Rosjanom, zaopatrywał sąsiadów w trudno dostępne mięso i wędliny. Aby zrobić Polakowi przyjemność, ubrali go w mundur, posadzili w samolocie i z wojskowego lotniska zabrali na wycieczkę do Moskwy.

 

Jeśli co, daj znać!

 

W lutym 1981 roku na mocy porozumień sierpniowych powstał Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Rolników Indywidualnych Solidarność. Niesiony falą entuzjazmu Michał Sabadach zapisał się do niego jako jeden z pierwszych w okolicy. Został opozycjonistą, ale ani na moment nie przestał być przyjacielem Rosjan. Oni też wciąż mu ufali. Gdy 13 grudnia 1981 roku generał Wojciech Jaruzelski wprowadził stan wojenny, Sabadacha obudził huk wojskowego silnika. Skoro świt przed dom w Uniejowicach zajechał transporterem opancerzonym podpułkownik Raszczupin z garnizonu w Jaworze, by bronić przyjaciela przed internowaniem.”Gdy mnie zobaczył, uspokoił się, poprawił hełmofon, rzucił krótko: „Jeśli co, daj znać!” – i odjechał” – opowiadał Michał Sabadach doktorowi Konduszy.

 

Pluć na Lenina

 

Zanim we wrześniu 1993 roku całkowicie opustoszał radziecki garnizon w Legnicy, wojskowi zwozili do Uniejowic niepotrzebne mundury, skafandry lotnicze, medale, ordery, hełmy, pasy, mapy sztabowe, manierki, oficerskie zegarki, atrapy rakiet, obrazy, książki, figurki z gabinetów… Na pamiątką. Od adiutantów Wiktora Dubynina Michał Sabadach dostał jego paradny mundur z naramiennikami obszytymi złotymi nićmi i ogromną pięcioramienną gwiazdę, która zdobiła legnicki gabinet generała. Michał Sabadach wspomina, że jego przyjaciele byli gotowi zostawić mu nawet kolekcję broni, armatę i czołg, ale nie chciał, czego po latach żałuje, bo miałby w swoim muzeum wyjątkowe eksponaty.

Prywatne Muzeum Armii Radzieckiej i Ludowego Wojska Polskiego w Uniejowicach istnieje już 22 lata. W księdze pamiątkowej, którą Michał Sabadach podtyka gościom, są wpisy generała Jaruzelskiego, przed którym chciał go bronić podpułkownik Raszczupin, Władymira Żyrinowskiego, Daniela Olbrychskiego. Nie mniejszą atrakcją niż sama ekspozycja, jest możliwość porozmawiania z gospodarzem tego miejsca, posłuchania jego gawęd, anegdot z niezwykle barwnego życia. Historia jest, dosłownie, na wyciągnięcie ręki, bo inaczej niż w innych muzeach, Sabadach pozwala zwiedzającym przymierzać radzieckie hełmy i przebierać się do zdjęć w mundury. W Uniejowicach niepisany regulamin pozwala nawet pluć na Lenina, choć Michał Sabadach od razu zaznacza, że kulturalni ludzie nie plują.

Piotr Kanikowski

FOT. ŁUKASZ ŻYGADŁO

    Drukuj       Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.


* Wymagany

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>

You might also like...

plakat,mVqUwmKfa1OE6tCTiHtf

Legnicka wyprawa do Jakuszyc

Read More →