Arkadiusz B., który trzy tygodnie temu podał przez ogrodzenie trutkę psu z posesji przy ul. Jaworzyńskiej w Legnicy, wyszedł na wolność. -W ostatnim etapie śledztwa prokurator zamienił mu areszt na wolnościowe środki zapobiegawcze: dozór policji, 10 tys. zł kaucji i zakaz opuszczania kraju – potwierdza Lidia Tkaczyszyn, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Mężczyzna przyznał się do otrucia Kiki. Trudno byłoby mu się tego wyprzeć, bo na zabezpieczonym jako dowód nagraniu z monitoringu widać go wyraźnie. Kuca przy ogrodzeniu, karmiąc przez płot owczarka niemieckiego, a potem wsiada na rower i odjeżdża, oglądając się przez ramię, czy trutka zaczęła działać. Niemal natychmiast po zjedzeniu podanego mu przez Arkadiusza B. specyfiku z psem zaczyna się dziać coś złego: kręci się w kółko, chwieje, pada. Widać jak cierpi.
W maju na wniosek prokuratury sąd arsztował Arkadiusza B. na 2 miesiące. Mężczyzna miał wyjść z aresztu w połowie lipca, ale prokuratura już 8 czerwca uchyliła ten środek. Dlaczego?
- Zostały zabezpieczone dowody, przesłuchani świadkowie, przeprowadzone badanie psychiatryczne. Oczekujemy jeszcze na opinię biegłego – mówi prokurator Lidia Tkaczyszyn. – Podejrzany przyznał się do tego czynu, wyraził skruchę i wolę zadośćuczynienia właścicielowi psa. Prokurator ocenił, że w tej sytuacji wolnościowe środki będą wystarczające do zabezpieczenia prawidłowego toku postępowania.
Kiki przeżyła, bo widząc, że z psem dzieje się coś złego, właściciele natychmaist zawieźli ją weterynarza. Okazało się, że sprawca nieumiejętnie dobrał ilość truczizny w stosunku do masy ciała zwierzęcia. Weterynarz odratował psa, ale trucizna spowodowała trwałe uszkodzenia narządów, więc już do końca życia Kiki będzie musiała zażywać leki.
W chwili zatrzymania Arkadiusza B. pojawiły się podejrzenia, że Kiki nie była jego pierwszą ofiarą. W internecie sugerowano, że to on odpowiada za systematycznie trute psy i koty z osiedla Sienkiewicza. Prokuratura sprawdzała Arkadiusza B. pod kątem tych zdarzeń. Jak wyjaśnia Lidia Tkaczyszyn, zgromadzone dowody nie dają na razie podstaw do postawienia mężczyźnie kolejnych zarzutów.
Skontaktowali się z nami legniczanie, którzy są zbulwersowani decyzją prokuratury o wypuszczeniu truciuciela z aresztu. Według nich, miejsce zamieszkania i sposób działania Arkadiusza B. wskazują, że mógł być zamieszany w uśmiercanie zwierząt na osiedlu Sienkiewicza. Ludzie boją się o swoje psy i koty.
FOT. POLICJA LEGNICA