AGEM new
Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  wiadomości  >  Current Article

Proces narkotykowego gangu Mario z Legnicy. Konfrontacje

Przez   /   09/04/2013  /   No Comments

Po trzymiesięcznej przerwie Sąd Okręgowy w Legnicy wznowił proces dziewięciu mężczyzn zamieszanych w handel narkotykami na dużą skalę. Kierowana przez Mariusza Ż. grupa miała zajmować się nie tylko dystrybucją amfetaminy, kokainy i marihuany, ale też przygotowywała się do uruchomienia własnej produkcji. Oskarżeni mężczyźni oskarżają się wzajemnie i składają sprzeczne zeznania, sąd zarządził więc dzisiaj konfrontacje.

Według prokuratury, w skład zorganizowanej grupy przestępczej kierowanej przez Mario – czyli 31-letniego legniczanina Mariusza Ż. – wchodzili Michał O. z Warszawy, Paweł B. z Kawic, Szymon W. ze Środy Śląskiej, Robert G. z Legnicy i inne nieustalone osoby. Ławę oskarżonych dzielą z nimi ich mniej lub bardziej przypadkowi znajomi: na przykład tajemniczy klient z Austrii, kolega zaangażowany do roboty kuriera  albo emerytowany chemik, pomagający gangowi uruchomić fabrykę amfetaminy. W 2011 roku grupę rozpracowali funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego. Od września 2012 roku sprawę bada Sąd Okręgowy w Legnicy.

Narkotyki do Legnicy przywoził z Warszawy Michał O., ps. Gruby. Został zatrzymany we wrześniu 2011 roku razem z Arturem E., gdy na legnickim dworcu wysiedli z autobusu z wartą 400 tys. zł dostawą amfetaminy dla Mario. Artur E., kurier, twierdzi, że nie była to pierwsza taka podróż. Wcześniej jeszcze dwa razy na zlecenie Grubego woził po 2-3 kilogramy narkotyków z Warszawy do Legnicy. Za każdy transport miał dostawać po 400 złotych. Michał O. zaprzecza. Przyznaje się tylko do tego jednego razu, kiedy zatrzymali ich funkcjonariusze CBŚ.

Artur E. upiera się, że podczas wcześniejszego transportu spotkał Mariusza Ż. Widzieli się przez chwilę pod domem odsiadującego wyrok dilera, znajomego z więzienia w Austrii, dla którego Michał O. przy okazji wizyty w Legnicy przywiózł wieżę stereo. Ma to dowodzić, że Grubego i Mario łączyły interesy. Ale Mariusz Ż. zaprzecza, jakoby do takiego spotkania kiedykolwiek doszło.

- Jaki interes ma Artur E., aby obciążać siebie i pana, mówiąc o jeszcze dwóch transportach  narkotyków? – dopytywał Michała O. sędzia Aleksander Żurakowski.

- Może za takie zeznanie został wcześniej zwolniony z aresztu? – sugerował Michał O.

Ale podczas konfrontacji Artur E. zdecydowanie zaprzeczył, jakoby zawarł jakiś układ z CBŚ. Podtrzymał obciążające byłego kolegę zeznania.

Jeszcze ciekawiej wypadła konfrontacja Mariusza Ż. z Arturem D. To współoskarżony z Mario Austriak, którego funkcjonariusze CBŚ zatrzymali w październiku 2011 roku z kupionymi od legniczanina narkotykami.

W wersji Artura D. numer komórki Mario dał mu przygodny turysta. Austriak twierdzi, że jadąc do Polski zabrał “na łebka” nieznajomego z wiedeńskiego dworca, by zwrócił mu się wydatek na paliwo. Po drodze zgadali się o narkotykach. Artur D. interesował się nimi, bo – jak opowiadał na pierwszej rozprawie – planowali z żoną sztuczne zapłodnienie i potrzebowali pieniędzy. Liczył, że dzięki amfetaminie będzie mógł pracować po 14 godzin i ich dochody się poprawią. Gdy okazało się, że Austriak chce kupić większą partię towaru, nieznajomy towarzysz podróży polecił mu jako dostawcę Mariusza Ż. Artur D. przez komórkę ustalił z Mario szczegóły. Transakcja przebiegła błyskawicznie: podjechał w umówione miejsce, od chłopaka w kapturze dostał torbę z amfetaminą, zapłacił i odjechał w kierunku Jawora. Zatrzymał się przy stacji paliw w Małuszowie, żeby sprawdzić towar. Okazało się, że proszek jest niewysokiej jakości. Zadzwonił do Mario, że chce go zwrócić. Legniczanin powiedział Austriakowi, że jest już późno i mogą się spotkać jutro. Do niczego jednak nie doszło, bo gdy tylko Artur D. ruszył ze stacji w Małuszowie, otoczyły go samochody CBS i trafił do aresztu.

Wersja Mario jest inna. Według niej Artur D. przyjechał do Legnicy w konkretnym celu: miał amfetaminę i chciał wymienić ją u Mario na kokainę. Mariusz Ż. był zainteresowany taką transakcją, bo kokaina nie jest w mieście tak popularna jak amfa.  W tej wersji wydarzeń, kontakt do bossa legnickiego gangu Austriak dostał nie od przygodnego turysty, ale od swojego dobrego znajomego z Wiednia. Interes jednak nie wypalił.

- Amfetamina, którą mi przywiózł, była słabej jakości  - mówił w sądzie Mariusz Ż. – Wiedziałem, że jest z Warszawy. Sprawdziłem i powiedziałem, że jej nie wezmę. Artur D. wziął ode mnie jednak kokainę. Zapłacił pieniędzmi. Powiedział, że jedzie sprawdzić gdzie indziej. Kokaina była złej jakości, ale myślałem, że przejdzie. Artur D. wydzwaniał później do mnie, że chce ją oddać.

Mario opowiedział tę historię dopiero w sądzie. Nie podawał jej podczas śledztwa, bo – jak twierdzi – bał się manipulowania dowodami. Zaskoczony Artur D. nie potrafił w żaden sposób skomentować rewelacji Mariusza Ż. Kokainy, którą rzekomo kupił od Mario, CBŚ przy nim nie znalazło.

 

 

 

 

 

 

    Drukuj       Email
  • Publikowany: 4058 dni temu dnia 09/04/2013
  • Przez:
  • Ostatnio modyfikowany: Kwiecień 9, 2013 @ 5:33 pm
  • W dziale: wiadomości

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.


* Wymagany

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>

You might also like...

SONY DSC

Złotoryjanie surowo ukarani za zakłócenie ciszy nocnej

Read More →