- Dzień dobry. Panie Włodku. Co to u was wczoraj tak głośno było? Imieniny może?- zagadnęła sąsiada Maryla Poszepszyńska.
- A uchowaj Boże! Włodzimierza jest 11 sierpnia a Bożenka swoich w ogóle nie obchodzi. Zaczęliśmy przygotowania do rekonstrukcji ? oznajmił pan Włodzimierz, z dumą prezentując podbite oko i guza na czole.
- Rekonstrukcji czego?
- Sprawa jest ciągle zbyt świeża, stąd mamy problem z nazewnictwem. Bożenka mówi, że to była chamska napaść. Ja używam terminu ?przywrócenie ładu i porządku?. Policja w swojej dokumentacji opisała zajście jako ?awanturę domową?, co też nie oddaje wszystkich niuansów. W każdym razie chodzi o pamiętne wydarzenia z ubiegłego roku, po których także u państwa doszło do oberwania żyrandolu. Ale, ale, nie dostaliście państwo zaproszenia?
- Najprawdopodobniej nie dostaliśmy ? zawahała się Maryla.
- To niedopatrzenie z naszej strony. Byłoby nam jednak bardzo miło, gdybyście zechciała pani z małżonkiem i dziadkiem Jackiem przyłączyć się do rekonstrukcji. Pani tradycyjnie zadenuncjowała by nas na policji, a dziadek Jacek mógłby znowu poszczuć nas Murzynem.
- Niestety, Murzynowi wypadły wszystkie zęby. Do posiłków zakładamy mu protezę dziadka, ale musimy o nią dbać, bo to najprawdopodobniej jedyne przenośne uzębienie w rodzinie. Strach pomyśleć, co by było, gdyby na pana kościach pękła.
- Murzyn nie musi zaraz gryźć ? przekonywał pan Włodek. – Wystarczy jak rzuci się do gardeł i trochę nas obślini. Poza tym bardzo zależy nam na udziale pana Grzegorza. On tak rozpaczliwie krzyczy ?Ratunku! Mordują!?, że trudno by to było oddać postronnym statystom. A w rekonstrukcjach historycznych realizm jest najważniejszy.
- Oczywiście, będziemy ? uśmiechnęła się Maryla Poszepszyńska. – Swoją drogą to takie piękne, że państwo obchodzicie w ten sposób kluczowe momenty swojego pożycia małżeńskiego. Ech, mój mąż nie ma w sobie, niestety, ani krzty pańskiego romantyzmu. Kiedy mu każę wyrzucić śmieci, jak szmata bierze kubeł i schodzi do śmietnika. Ach, żeby choć raz okazał krztynę temperamentu, moglibyśmy to później rekonstruować najprawdopodobniej aż do śmierci.
- Jeśli wolno mi doradzić, proszę, pani Marylo, przejąć inicjatywę.
- Próbowałam. Chowa się jak tchórz za fotelami i niczym we mnie nie odrzuci, tylko drze się jak wariat ?Ratunku! Mordują!?. Ech, najprawdopodobniej to na nic.
- A alkohol? Nie wyzwala w nim agresji?
- Po alkoholu zasypia. Albo co gorsza budzą się w nim wspomnienia z harcerskiej młodości. Siada wówczas w kucki na dywanie i śpiewa tę harcerską pieśń: ?Ogniska już przygasa blask, braterski splećmy krąg…? – Maryla zanuciła ponurym basem. Głos poniósł się echem po klatce schodowej. Gdy echo umilkło, zapanowała głucha cisza.
Na krótko, bo rychło wdarł się w nią smętny alt: ?W wieczornej ciszy, w świetle gwiazd, ostatni uścisk rak?. To druh Marucha, który akurat przechodził w pobliżu z zastępem zuchów, podjął niedokończoną pieśń.
PS: Wakacyjny felieton zapowiada nowy numer bezpłatnego 24 Tygodnika Legnica-Lubin. Mimo sezonu ogórkowego w środku tylko ciekawe informacje. Polecamy. Szukaj w sklepach i urzędach Legnicy oraz Lubina.