Zarząd województwa przyjął wykaz zadań przewidzianych do finansowania w ramach kwot wydatków ujętych w Wieloletniej Prognozie Finansowej Województwa Dolnośląskiego na dzień 24 października 2019 roku. Przy pozycji “Budowa obejścia m. Złotoryja” w rubryki wpisano tylko ok. 5,8 mln zł. To mniej więcej jedna dzesiąta szacunkowych kosztów tej inwestycji.
WPF świadczy, że zarząd województwa chce wybudować obwodnicę Złotoryi i że może przeznaczyć na nią jedynie 5,8 mln zł (tj. ok. 1,2 mln zł w roku 2019 i ok. 4,6 mln zł w roku 2020). Reszta to wielka niewiadoma. W maju, gdy decyzją zarządu przenoszono ok. 40 mln zł z tej inwestycji na inne zadania, z urzędu marszałkowskiego płynęły zapewnienia, że droga zostanie wybudowana z nowego rozdania środków unijnych po roku 2022. Na nic poza tą deklaracją złotoryjanie nie mogą na razie liczyć, bo nikt nie wie, jakim funduszem będzie dysponować w przyszłości samorząd Dolnego Śląska.
Według wcześniejszych założeń, obwodnica Złotoryi miała zostać zbudowana do końca grudnia 2020 roku. W 2016 roku wybrano wykonawcę pierwszego etapu: firmę Eurovia Polska. W trakcie prac projektowych pojawiły się jednak problemy. Punktem zapalnym stał się przejazd kolejowy w pobliżu dawnych Zakładów Górniczych Lena. Choć linia kolejowa Jerzmanice Zdrój – Leszczyna od dziesiątków lat jest nieczynna, spółka PKP PLK twardo domagała się, by poprowadzić tutaj wiadukt, czego nie uwzględniały plany marszałka. Inwestor i wykonawca nie mogli porozumieć się z koleją, aż w końcu zrobiło się za późno. Zarząd województwa nie chciał ryzykować, że nie będzie w stanie w terminie wydatkować i rozliczyć środki unijne, dlatego zapadła decyzja, by zawiesić budowę obwodnicy a pieniądze wykorzystać na inne inwestycje.
Impas w sprawie linii przy dawnych ZG Lena przezwyciężono kilka miesięcy później. Z pomocą polityków PiS-u udało się przekonać władze PKP do likwidacji nieczynnego torowiska, co pozwoli na dokończenie projektu obwodnicy i rozpoczęcie starań o pozwolenie na budowę.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI
Linia kolejowa to tylko wymówka, bo nikomu nie zależy na obwodnicy (chyba że burmistrzowi, który jak dziecko wierzy w słowne zapewnienia marszałka że kasa będzie hehehe). Prawda jest taka, że firmy budowlane wolą teraz zapłacić karę za odstąpienie od wykonania zadania bo lepiej stracić kilka milionów, jak dołożyć do interesu kilkanaście lub kilkadziesiąt. Od czasu wybrania wykonawcy do realizacji mijają lata, a po wzroście kosztów pracowniczych i materiałowych na przestrzeni ostatnich lat się to teraz po prostu nie opłaca. A tak firma zadowolona bo nic nie straciła i marszałek zadowolony bo kasa została na obietnice szefów gościa, który wspaniałomyślnie przekonał kolej. Tak się doi obywatela i kraj – w białych rękawiczkach