Konflikt pomiędzy ludźmi a robotami jest nieunikniony. W przyszłym świecie – w świecie, w którym wystarczy garstka automatyków na dyżurze, żeby wydobywać rudę miedzi lub montować mercedesy – roboty będą budzić u niektórych taką samą niechęć, jak współcześni imigranci zarobkowi z Ukrainy, którzy, według retoryki narodowców pokroju posła Winnickiego, podbierają Polakom pracę i po cichu kolonizują nasz kraj.
EuGenius, którego prezydent Tadeusz Krzakowski zabrał w charakterze maskotki na targi inwestycyjne do Warszawy. wygląda niegroźnie. Potrafi niewiele – w porównaniu nie tylko z kubłopodobnym R2-D2 z „Gwiezdnych wojen”, ale też z przeciętnym przedstawicielem gatunku Homo sapiens. Proszę się nie dać zwieść chełpliwemu imieniu. To nie jest typ, który mógłby pilotować statek kosmiczny, prowadzić autobus czy przynajmniej mieszać drinki w coctail barze. Z powodzeniem jednak zastąpi długonogą hostessę i razem ze swymi twórcami zainkasuje za targi stawkę większą niż 20 złotych na godzinę.
Porównanie z hostessą nie do końca jest właściwe. EuGenius na Real Connect 2017 robi za małpę.
Umie wcisnąć się w tłum, podać rękę, strzyc uszami, wybałuszyć gały, opowiedzieć suchara i powtarzać po tysiąc razy dziennie, że Legnica ma coś w sobie. Póki podobne do EuGeniusa małpy nie występują w publicznej przestrzeni w nadmiarze, to wystarczy. Gdy spowszednieją, będą irytować jak głosy z infolinii.
Na razie jednak wpadamy w zachwyt nad byle robotem. Chciałbym wierzyć, że robimy to nie przez słabość do zabawnych ekscentrycznych dziwactw, ale w podziwie dla fantazji, kreatywności ludzkiego umysłu; że dostrzegamy za tym kłębem kabli, procesorów, silników, czujników niesamowitego człowieka, który połączył je w „żywą” (imitującą życie) całość. Jeśli Legnica może być super – naprawdę mieć coś w sobie – to dzięki takim jak on.
Marzyłyby mi się targi inwestycyjne, na które zamiast wypożyczonego z Wrocławia robota prezydent zabierze geniusza studiującego zarządzanie w legnickiej PWSZ im Witelona, autora bestsellerów po maturze w I LO, nominowanego do Nobla fizyka wykładającego w filii Politechniki…
Piotr Kanikowski
A ja odnoszę wrażenie, że artykuł jest zwykłą “zapchajdziurą”. Gdyby nie fakt, że Autor jest chyba właścicielem wydawnictwa, sądziłbym, iż pisze”na akord”.
Odnoszę wrażenie że artykuł powstał tylko po to, aby było coś o Winnickim. Czyżby autor ubiegał się o pracę w Newsweeku?