Z kolegą z innej legnickiej redakcji pojawiliśmy się w Złotoryi na spotkaniu poświęconym kontrowersyjnemu pomysłowi połączenia tutejszego szpitala ze szpitalem w Legnicy. Gdy padło niepokojące stwierdzenie, że w Złotoryi wszystko się zwija, kolegę zdjął niepokój. Wymknął się z sali sprawdzić, czy aby ktoś nie zwinął już jego samochodu. Taka jest prawda. Wolę jednak myśleć, że nie mógł dłużej patrzeć na męczeństwo starosty Józefa Sudoła.
Bo też widok był straszny. Wił się pan starosta na swoim krzesełku niczym święty Sebastian rażony strzałami rzymskich oprawców. Raz po razie czyjaś głowa unosiła się z tłumu i nowy bełt w stronę świętego leciał. Że chce zlikwidować szpital. Że nie inwestował w niego. Że nie dobudował krytej pływalni z kompleksem rehabilitacyjnym. Że dyrektorkę cichaczem zmienił. Że nic się już mu, zmęczonemu starostowaniem, nie chce? Że nie słuchał. Że zaniechał. Że coś knuje.
Jeśli Józef Sudoł zostanie odwołany ? a wiele na to wskazuje ? nie będzie pierwszym ani ostatnim samorządowcem, ukaranym głową za własne błędy i zaniechania, ale też za wadliwie działający krajowy system opieki zdrowotnej. Na tej starej skórce od banana orła wywinął już były starosta jaworski Jan Franciszek Jarosiński. Pod koniec ubiegłej kadencji permanentne kłopoty lubińskiego szpitala pogrążyły starościnę Małgorzatę Drygas-Majkę a obecnie są powodem najpoważniejszych od wielu lat problemów prezydenckiego ugrupowania Lubin 2006, starosty Adama Myrdy i samego prezydenta Roberta Raczyńskiego. Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Legnicy to też bomba z opóźnionym zapłonem: dopiero co oddłużony, a już z kilkudziesięcioma milionami złotych na minusie. Wydaje się jednak, że on nie może upaść. Gdyby ta bomba eksplodowała, w systemie opieki zdrowotnej powstałaby wyrwa na pół Dolnego Śląska.
Rząd ignoruje płynące z całej Polski sygnały, że trzeba zmienić system finansowania opieki medycznej, bo ten jest zły, niewydolny, niehumanitarny. Warszawa upiera się, że przyczyną kłopotów w służbie zdrowia jest złe zarządzanie. Przygotowano więc nową ustawę o działalności leczniczej, która jest jak leczenie grypy lewatywą. Przewiduje, że samorządy, które nie przekształcą szpitali w spółki, będą musiały w ciągu trzech miesięcy po ujawnieniu sprawozdania finansowego pokryć ich ujemny wynik. Jeśli tego nie zrobią, dostaną 12 miesięcy, aby zlikwidować szpital, przekształcić go w spółkę lub jednostkę budżetową. I nie ma zmiłuj.
Dla takich szpitali jak złotoryjski to wyrok. Biednego, pogrążonego w kłopotach finansowych starostwa, z kadłubkowatym budżetem, już dzisiaj nie stać na pokrycie 18-milionowego zadłużenia szpitala. Wcale nie lepiej wygląda położenie szpitala w Lubinie. Ministerialnym urzędnikom wystarczyłoby podnieść wzrok ze słupków na rachunkach na twarze pacjentów w Lubinie czy Złotoryi, by przemyśleć sprawę raz jeszcze. Cyferki liczą się jednak bardziej od ludzi.
Złotoryja się zwija? Wydaje mi się, że zwija się cała Polska i samochód mojego kolegi już nigdzie nie będzie bezpieczny.
Piotr Kanikowski