Po co Radio Zet wybrało się do Legnicy? Podobno po to, żeby rozliczyć Tadeusza Krzakowskiego z kończącej się kadencji. Pic na wodę fotomontaż, bo wędrujący po Polsce radiowy tabor od początku miał gdzieś Legnicę oraz jej mieszkańców. Chodziło o show, pieniądze, i żeby logo stacji dobrze wyszło na zdjęciach.
Żeby rozliczyć prezydenta Tadeusza Krzakowskiego, trzeba solidnie poznać Legnicę: obejrzeć miasto, porozmawiać z mieszkańcami, przestudiować dokumenty. Żeby zrobić show wystarczy nadmuchać balon z logo stacji, rozstawić głośniki, podłączyć mikrofony i napuścić na siebie ludzi. Nie wiem, co czują Tadeusz Krzakowski, Paweł Frost, Antonina Trawnik, Maciej Kupaj, Paweł Paszyn i inni uczestnicy wtorkowej audycji transmitowanej na żywo z legnickiego Rynku. Satysfakcję? Dumę? Ja stałem z boku, a im dłużej stałem, tym bardziej narastało we mnie rozczarowanie i poczucie obciachu. Myślę, że szanowani legniczanie dali się wkręcić cwanym marketingowcom z radia w coś, co udawało poważną wyborczą debatę. Okazało się, że przewidziano dla nich rolę małp w prowincjonalnym cyrku robiącym przedwyborczy objazd po Polsce.
Paradoksalnie, w tej “debacie” najmocniejsze wrażenie wywarło na mnie coś, co z założenia miało być błahym żartem: kilkudziesięciosekundowy czarno-biały filmik stylizowany na dokumentalną kronikę filmową. Zmontowano go z autentycznych ujęć kilku wstydliwych zakątków Legnicy tak, by pokazywał zamienione w ruinę, koszmarnie brudne i brzydkie miasto ze świetną propagandą sukcesu. Obraz jak ulał pasował do tego, co w tej kampanii głoszą rywale Tadeusza Krzakowskiego, a jednak podczas projekcji prezydentowi uśmiech nie schodził z twarzy.
Sympatyczna atmosfera prysła jednak, gdy do mikrofonu dzierżonego przez panie w czerwonych kurtkach ustawiła się kolejka obywateli Legnicy. Prym wiedli kandydaci na radnych z różnych ugrupowań, skwapliwie wykorzystujący możliwość zaprezentowania się wyborcom lub zrugania prezydenta przed dość licznie zebranym audytorium. Tadeusz Krzakowski czasem odgryzał się, czasem próbował wyjaśniać, czasem obracał zarzuty w żart. Tymczasem na balkonie vis`a`vis grupa figlarnych aktywistów naprędce mocowała baner z Jarosławem Rabczenką. Z odsieczą osaczonemu przez wrogów gospodarzowi miasta pospieszyła nauczycielka, wzorując swą przemowę na słynnym “Łubudubu, łubudubu, niech nam żyje prezes naszego klubu”. Z rozpędu ofuknęła też Rabczenkę, że zaśmieca Legnicę swoimi plakatami. Mikrofon przechodził z rak do rak. Atmosfera robiła się gęsta jak pomyje w zakładowej stołówce. Starszy pan, sympatyk Krzakowskiego, ukradkiem pokazywał znajomym, że w płóciennej torbie ma przygotowaną tubę i jakby co nie zawaha się jej użyć.
Mnie pogonił ochroniarz, gdy z aparatem fotograficznym zaszedłem wyborczy namiocik Radia Zet od boku. ”Zdjęcia można robić tylko z przodu” – zakomunikował tyleż grzecznie, co stanowczo. Tylko z przodu? Ach, dlatego, żeby było widać piękne plansze z logo stacji, na tle których usadzono prezydenta Tadeusza Krzakowskiego. To o to chodzi. Legnica nie jest ważna, więc dziennikarzom Radia Zet nie chciało się jej poznać, by samemu przygotować sensowny zestaw pytań i zgodnie z zapowiedzią rozliczyć kadencję. Jutro radiowy tabor zacumuje w innym mieście i napuści na siebie innych ludzi. Normalka.
Mam ochotę krzyknąć do wszystkich, którzy dali się wkręcić Zetce : Jesteście w ukrytej kamerze. Zobaczcie, jak śmiesznie wyglądacie w tych cyrkowych szatkach.
Piotr Kanikowski
FOT. PIOTR KANIKOWSKI
A gdzie relacja z wczorajszej debaty w PWSZ? Przeciez był Pan na niej!
Genialnie napisane.
Maskarada i reklama dla Radia Zet…
Ktoś, kto wyczekiwał audycji z nadzieją na sensowne pytania i sumienne odpowiedzi mocno się zapewne rozczarował.