Legnicka posłanka Elżbieta Stępień zaprzecza informacjom o rozłamie w Nowoczesnej po odejściu dwóch koleżanek i deklaruje że zostaje w partii. W jaki sposób jej podpis znalazł się pod wnioskiem grupy działaczy o odwołanie Kamili Gasiuk-Pihowicz z funkcji przewodniczącej klubu poselskiego? W rozmowie z portalem wPolityce.pl Elżbieta Stępień wyjaśnia, że została wprowadzona w błąd.
Elżbieta Stępień jest zaliczana do “ryszardowców”, czyli grupy 10 posłów Nowoczesnej związanych z założycielem partii i jej byłym przewodniczącym Ryszardem Petru. Dwie posłanki z tej grupy – Joanna Scheruing-Wielgus oraz Joanna Schmidt - w tym tygodniu rzuciły legitymacjami, w proteście przeciwko traktowaniu ich przez kierownictwo Nowoczesnej. Obie były podpisane pod złożonym 10 kwietnia wnioskiem o odwołanie Kamili Gasiuk-Pihowicz z funkcji przewodniczącej klubu poselskiego. Na wniosku były też podpisy 8 innych posłów Nowoczesnej, wśród nich podpis Elżbiety Stępień. W mediach trwają spekulacje, ilu z “ryszardowców” pójdzie w ślady Scheruing-Wielgus oraz Schmidt.
“Nigdzie się nie wybieram. Nawet nie myślę o odejściu. Zostaję w Nowoczesnej.” – deklaruje w rozmowie z wPolityce.pl posłanka Elżbieta Stępień.
Twierdzi też, że wniosek z 10 kwietnia był efektem nieporozumienia i został po jednym dniu wycofany. Podpisała się pod nim, bo myślała, że taki dokument pomoże w pojednaniu Ryszarda Petru i Katarzyny Lubnauer. Zaprzecza, jakoby występowała przeciwko Kamili Gasiuk-Pihowicz. “To nie było działanie przeciwko niej, ale wspierające ją” – utrzymuje posłanka z Legnicy.
Cały wywiad TUTAJ
FOT. PIOTR KANIKOWSKI