AGEM new
Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  wiadomości  >  Current Article

Dożywocie dla “patrioty”, który mordował staruszków

Przez   /   02/06/2017  /   1 Comment

Sąd orzekł karę dożywotniego więzienia dla Marcina K. Czterdziestolatek z Legnicy w 2015 roku zamordował czworo starszych ludzi, bo wydawało mu się, że zdradzili naród  lub nie dość szanują patriotów. Choć poszczególnym ofiarom zadawał od 6 do 31 uderzeń młotkiem i dźgał je nożem, zdaniem sądu nie można mówić o zbrodni popełnionej ze szczególnym okrucieństwem. Marcin nikogo nie torturował, a ilość ciosów świadczy wyłącznie o determinacji mordercy w jak najszybszym pozbawieniu staruszków życia.

Zgodnie z wnioskiem prokuratora, Sąd Okręgowy w Legnicy skorzystał z przysługującego mu prawa i zastrzegł, że Marcin K. będzie mógł się ubiegać o przedterminowe zwolnienie z więzienia nie wcześniej niż po odbyciu 35 lat kary. Z przygotowanej na potrzeby procesu opinii biegłych wynika duże prawdopodobieństwo, że gdyby mężczyzna pozostawał na wolności, dopuścił by się kolejnej zbrodni.  Stąd uwaga, że przed ewentualnym wypuszczeniem go zza krat jest konieczność zbadania go przez psychologa i psychiatrę.

Sąd nałożył również na Marcina K. obowiązek naprawienia szkody wyrządzonej dzieciom zamordowanych. Zdając sobie sprawę, że życia ludzkiego nie da się przeliczyć na pieniądze, wyznaczył wysokość zadośćuczynienia (4 razy po 100 tys. zł) zgodnie z wnioskiem prokuratora.

Wyrok jest nieprawomocny, a stronom przysługuje prawo do jego zaskarżenia.

Popełnione przez Marcina K. zbrodnie należą nie tylko do najbrutalniejszych, ale też najbardziej absurdalnych, jakie  kiedykolwiek popełniono w Legnicy. Rankiem 1 lutego 2015 roku Marcin K. wszedł z młotkiem do mieszkania na ul. Oświęcimskiej. Jego gospodarze, para osiemdziesięsięciolatków,  najprawdopodobniej nie zamknęli drzwi na noc. Mężczyźnie morderca zadał co najmniej 12 ciosów, jego żonie kolejnych 6. W śledztwie Marcin K. opowiadał o tym jako o egzekucji, wyroku za to, że w PRL “byli za komunizmem”.  ”Ojciec pokazywał mi okna ich mieszkania. Mówił, że tam mieszkają zdrajcy (…) W dniu rocznicy śmierci mojego taty przyszła mi do głowy myśl, żeby wykonać na nich wyrok.(…) Wybrałem do tego młotek, bo jestem budowlańcem i młotek mi pasuje. “.  Nim wyszedł, wziął z kuchni ciastko i zjadł.

27 sierpnia 2015 roku Marcin K. zabił dwoje sześśćdziesięciolatków, którym remontował mieszkanie na ul. Głogowskiej. Gospodyni był dla niego – jak przyznaje – “dobra aż do przesady”: częstowała obiadem, podsuwała słodkie bułki, parzyła kawę. Czasem nawet podrzucała piwo, bo lato było skwarne, a przy robocie pić się chce. Ale któregoś dnia powiedziała coś, co – jak twierdzi Marcin K. – obrażało pamięć jego ojca i innych polskich patriotów. Chwycił za młotek ciesielski i bił ją bez opamiętania, a potem pobiegł do sypialni zabić także jej niepełnosprawnego, unieruchomionego w łóżku męża. U kobiety biegli z zakresu medycyny sądowej doliczyli się co najmniej 31 ciosów różnymi stronami młotka. Dźgał ją też dwunastocentymetrowym nożem do krojenia chleba i deptał. Starszy pan, który nawet nie mógł się bronić, miał na ciele 15 ran od tych samych narzędzi.

Córka zamordowanych na ul. Głogowskiej płakała w sądzie. Ona natrafiła na zwłoki rodziców, gdy zaniepokojona, że nie odbierają telefonów, przyjechała pod ich drzwi.  -  Tego, co zastałam w ich mieszkaniu, nie zrobił człowiek, to była bestia – mówiła, gdy sąd udzielił jej głosu. Potem zwróciła się bezpośrednio do oskarżonego: – Znalazłam na cmentarzu pomnik twojego ojca. Zapaliłam mu znicz, żeby ci się przyśnił, co ty, człowieku, zrobiłeś mi i mojej rodzinie.

- Tej krzywdy nigdy ci nie wybaczę. Jesteś dnem, śmieciem – dodał syn ofiar z ul. Głogowskiej.

Syn małżonków z ul. Oświęcimskiej wyraził przekonanie, że jedyną sprawiedliwą karę za popełnione przez Marcina K. zbrodnie, byłaby kara śmierci. Skoro polski system na nią nie pozwala, prosił sąd, by zastrzegł, że zbrodniarz nigdy nie wyjdzie na wolność. – Mieszkam na wsi. Jadąc do sądu widziałem zielone pola, piękny świat. Chciałbym, abyś nigdy tego nie zobaczył i nigdy już nie położył kwiatów na grobie ojca – mówił wprost do zabójcy.

Marcin K. nie wypowiedział w sądzie słowa. Zapytany, czy chce zabrać głos, wstał z ociąganiem, pokręcił przecząco głową i usiadł.

Długo za to mówił prokurator Łukasz Kudyk z Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej we Wrocławiu. Swą mowę zaczął od wyznania, że ma problem, bo żadne słowa nie oddadzą ogromu cierpienia, jakie Marcin K. zadał nie tylko czworgu ofiar, ale też ich bliskim.  - Mierzymy się dziś  ze swoistym wyrokiem, jaki wykonał Marcin K., uzurpujący sobie prawo do decydowania, kto jest lepszy, kto gorszy, kto bardziej lub mniej zasłużony, kto bardziej lub mniej zasługuje, by żyć. Robił to według swoich własnych kryteriów – bo być może ktoś był nie takim obywatelem, nosił inną fryzurę, był za komuną. I to wystarczyło, Wysoki Sądzie. To wystarczyło, by z pełną premedytacją uznał, że karą za to będzie zadanie brutalnego bólu prowadzącego do śmierci. Wystarczyło, by wykonać egzekucję.

W wyroku sąd w całości uwzględnił wnioski prokuratury, z opisu czyny wyeliminował jednak fragment mówiący, że sprawca działał ze szczególnym okrucieństwem. W tym zakresie przychylił się do argumentów obrończyni Marcina K., mec. Katarzyny Pikul. Sędzia Marek Regulski w uzasadnieniu przywołał opinię biegłych z zakresu medycyny sądowej, według których ofiary nie cierpiały, umarły natychmiast.

- Nie stwierdzono, aby zamordowani byli torturowani – mówił sędzia Marek Regulski. – Ilość ciosów świadczy tylko o determinacji oskarżonego, chcącego jak najszybciej uśmiercić swoje ofiary. Sąd nie znalazł dowodów, by Marcin K. się nad nimi pastwił.

Według sędziego Regulskiego, kara nie mogła być inna. Każda poza dożywociem obrażałaby ludzkie poczucie sprawiedliwości.

 

FOT. PIOTR KANIKOWSKI

    Drukuj       Email
  • Publikowany: 2723 dni temu dnia 02/06/2017
  • Przez:
  • Ostatnio modyfikowany: Czerwiec 2, 2017 @ 2:59 pm
  • W dziale: wiadomości

1 komentarz

  1. h.k.t. pisze:

    walka tego mordercy jest BEZWARTOŚCIOWA, oto dowód:

    Anna Katharina Emmerick: „Mój Oblubieniec ukazał mi niesłychany nieład i wewnętrzną nieczystość wszystkich rzeczy oraz wszelkie Swoje działania, zmierzające do przywrócenia stanu początkowego” + „Pierwsza [praindogermańska] mowa ojczysta Adama, Sema i Noego jest inna i tylko w poszczególnych jeszcze narzeczach istnieje. Pierwszymi czystymi [indoiranskimi] córkami tej mowy jest mowa Baktrów, Zendów i święta mowa Indów. W tych językach, słowa można znaleźć dokładnie podobne do dolnoniemieckiego mojego rodzinnego miasta. W tym języku napisana też jest książka, którą w dzisiejszym Ktezyfonie, nad rzeką Tygrys leżącym, widzę.”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.


* Wymagany

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>

You might also like...

pexels-nathanjhilton-28302225

Krwawa Julia po apelacji. Spędzi w więzieniu 25 lat

Read More →