Jeszcze w tym roku może zapaść wyrok w sprawie Pawła Dzikowicza, który domaga się od Skarbu Państwa 400 tys. zł zadośćuczynienia za rozdzielenie z rodziną. Jako jedenastoletni chłopiec został w 2008 roku siłą zabrany rodzicom i umieszczony w placówkach opiekuńczo-wychowawczych.
Renata i Piotr Dzikowiczowie stanowili zgodne, kochające się małżeństwo. Paweł jako jedynak był ich oczkiem w głowie. Stając w jego obronie, wchodzili w konflikty z innymi rodzicami i nauczycielami, aż w końcu ktoś powiadomił legnicki sąd, że chłopiec po raz trzeci zmienił szkołę. W sierpniu 2008 roku kurator sądowy w obecności policjantów odebrał Pawła Dzikowiczom i umieścił najpierw w Pogotowiu Opiekuńczym, potem w Domu Dziecka. Sąd doszedł do przekonania, że Renata, doznająca od dziecka objawień religijnych, i pozostający pod jej wpływem Piotr mogą mieć negatywnie oddziaływać na rozwój syna. Powrót chłopca z Domu Dziecka uzależniono od podjęcia przez nich terapii farmakologicznej. Po dwóch latach walki, zaangażowaniu mediów oraz interwencji Rzecznika Praw Dziecka, Dzikowiczowie odzyskali syna. Stracili jednak zaufanie do państwa. Piotr rzucił dobrą pracę w hucie, sprzedali mieszkanie i wyjechali do Londynu. Do dziś tam mieszkają.
W sporze o zadośćuczynienie Pawła Dzikowicza reprezentuje mec. Katarzyna Kamienowska, która 6 lat temu pomogła jego rodzinie. W imieniu Polski występuje radca prawny Łukasz Gawlikowski z Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa. Sprawa toczy się od maja 2015 roku. Wszystko wskazuje na to, że ma szansę zakończyć się w grudniu. Zeznania złożył już pokrzywdzony oraz jego rodzice. Na najbliższym posiedzeniu sędzia Anna Młyniec planuje przesłuchać byłą prezes Sądu Rejonowego w Legnicy na okoliczność powodów umieszczenia Pawła w placówce-opiekuńczo wychowawczej oraz związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy decyzją sądu a szkodami, które powód podnosi w pozwie.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI
Drukuj
Email
