Legnickie Centrum Kultury wynajęło prawicowym działaczom Salę Maneżową na spotkanie autorskie z Wojciechem Sumlińskim – dziennikarzem i autorem książek, oskarżanym nie tylko o antysemityzm, ale też o plagiaty z dzieł m.in. Alistaira MacLeana, Raymonda Chandlera, Stiega Larssona, Johna Steibecka, Paulo Coehlo i innych. Zapachniało dyktaturą. Co ciekawe, po stronie, która zwykle walczy o wolność.
Wojciech Sumliński jest jednym z ulubieńców skrajnej prawicy. Pisał śledcze reportaże o śmierci ks. Jerzego Popiełuszko, ale swój status zawdzięcza głównie wydanej na miesiąc przed wyborami prezydenckimi w 2015 roku książce “Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego”. Walczącemu wówczas o reelekcję kandydatowi Platformy Obywatelskiej Sumliński zarzucił powiązania z tajnymi służbami i mafijnym półświatkiem. Książka stała się bestsellerem Empiku zanim tygodnik Newsweek ujawnił, że jej autor przepisywał całe akapity z powieści kryminalnych MacLeana, Chandlera, Larssona. Sumliński zrzynał też ze Steinbecka, Alboma, a nawet Paulo Coehlo. Posługując się programem komputerowym do demaskowania plagiatorów wskazano 131 fragmentów “Niebezpiecznych związków Bronisława Komorowskiego” zdumiewająco podobnych do dzieł zachodnich pisarzy. Robert Ginalski, tłumacz “Mrocznego Krzyżowca” MacLeana w liście otwartym oświadczył, że „dzieło” Sumlińskiego to plagiat czystej wody”.
Wojciech Sumliński jest hołubiony na prawicy również za swoje antysemickie wypowiedzi. W maju 2018 r. miał przez nie kłopoty, gdy poleciał do Londynu. Na lotnisku brytyjskie służby zatrzymały go na kilka godzin, podejrzewając o antysemityzm i ekstremizm.
W Legnicy Sumliński nie jest “persona non grata”. Legnicki Klub Gazety Polskiej i legnicki radny Andrzej Lorenc zaprosili go 1 kwietnia na spotkanie autorskie poświęcone promocji ostatnich dzieł: powieści o oficerze CBŚ i książki o związkach Donalda Tuska z niemieckim wywiadem, tajnymi służbami i półświatkiem. Salę – jedną z największych w Akademii Rycerskiej – wynajęto od Legnickiego Centrum Kultury.
- Jak można promować książki wielokrotnego plagiatora w instytucji, która mieni się centrum kultury? – oburza się legnicki publicysta Grzegorz Żurawiński. – Jak publiczna placówka może wspierać w ten sposób działalność złodzieja cudzej twórczości?
Urszula Kwiatkowska-Sznerch kilka dni temu napisała w tej sprawie do Grzegorza Szczepaniaka, dyrektora LCK. W swym liście zwraca uwagę na antysemickie poglądy gościa Klubu Gazety Polskiej, ale koncentruje się przede wszystkim na zarzutach o plagiaty. “Bardzo mnie niepokoi to, że w placówce kultury, która ma udostępniać, uprzystępniać i prowokować do aktywności artystycznej ludzi, ma odbyć się tego rodzaju w y d a r z e n i e. Plagiat jest szczególnym rodzajem przestępstwa. (…) Proszę o przemyślenie tej sprawy i zdecydowanie, czy tego rodzaju działalność na terenie LCK nie zaszkodzi misji kulturowej i społecznej?” – pyta Urszula Kwiatkowska-Sznerch. Wczoraj razem z Radosławą Janowską-Lascar – tłumaczką literatury pięknej, aktywistką Komitetu Obrony Demokracji – poszły porozmawiać z Grzegorzem Szczepaniakiem. Nic nie wskórały.
“Moja diagnoza jest prosta. Pisowcy zapłacili za salę, pieniądze nie śmierdzą, to wiadomo od czasów starożytnych Rzymian, więc jedziemy z koksem. A że plagiator, a że antysemita? Co za różnica. Nie pana dyrektora to dylematy. On się w politykę nie bawi. A że kasa wspólna, z budżetu na to draństwo idzie, no to cóż. Nie pierwszy raz i nie ostatni. Skandal, panie dyrektorze LCK.” – napisała na Facebooku Radosława Janowska-Lascar po tym, jak Szczepaniak odprawił je z kwitkiem.
Zapytałem Grzegorza Szczepaniaka, dlaczego wynajął Klubowi Gazety Polskiej i radnemu Lorencowi salę na spotkanie z Wojciechem Sumlińskim.
Grzegorz Szczepaniak wyjaśnia, że prywatnie wolno mu mieć wątpliwości, własne przemyślenia i poglądy, ale jako dyrektor publicznej instytucji nie mógł się zachować inaczej.
- Legnickie Centrum Kultury to nie jest moje prywatne miejsce, ale publiczna instytucja, która musi służyć wszystkim mieszkańcom Legnicy, niezależnie od wyznawanych poglądów – mówi dyrektor. – Konstytucja gwarantuje panu Sumlińskiemu prawo do wygłaszania swoich poglądów. Dopóki nie doszło do złamania prawa, jako szef publicznej placówki nie mam podstaw, aby komukolwiek odmówić zgody na wynajęcie sali.
Grzegorz Szczepaniak podkreśla, że decyzję podjął samodzielnie, bez nacisków ze strony prezydenta, radnych czy kogokolwiek.
Nie każdy piszący k s i ą ż k i jest pisarzem, artystom,którego dzieło warto czytać. Wojciech Sumliński produkuje dziwnego typu teksty, które są rozwlekłymi TABLOIDAMI, gdzie prawdy jest tyle, co kot napłakał. Jest za to w tych niby reportażach ” śledczych” parę prawdziwych nazwisk i mnóstwo posklejanych fragmentów opowieści dziwnej treści. Zatruwa tym samym prawdziwe źródła wiedzy i niszczy zaufanie ludzi, oszukując ich czujność, ostrożność tam, gdzie naprawdę powinna mieć miejsce. To jest bardzo niebezpieczna gra na granicy szkodliwości społecznej i przewinienia- bycie dalekim od przyzwoitości. To jest trudne kulturowo zjawisko. nie warte propagowania.
Przeciwstawianie się tego rodzaju ZJAWISKOM nie ma związku z ” dyktaturą”, jak to w pierwszym akapicie nazwał inteligentny i zwykle wyważony p. P. Kanikowski, jest protestem.
DO Karol. Karol? Nic nie wiem, poza tym, że odważni ludzie się podpisują, a tchórze są anonimowi.
Kanikowski – i wszystko wiadomo.
Antysemityzm? Znacie i rozumiecie to pojęcie?
Nota bene, przecież Izreal jest uważany za kraj najbardziej antysemicki i rasistowski.
A jeżeli chodzi o plagiaty, czy ktoś postawił mu zarzuty przed sądem i wygrał sprawę?
Dopóki obywatel nie zostanie skazany prawomocnym wyrokiem sadu, dopóty jest niewinny! Czy Sumliński został skazany? Nie śledzę życiorysu tej osoby, więc nie wiem.