Rok więzienia w zawieszeniu na 3 lata to wyrok dla policjanta Dariusza M. Takiej kary za spowodowanie śmiertelnego wypadku domagała się prokuratura.
Po czterech latach od wypadku sąd uznał winę policjanta, a nie kierującej samochodem 50-letniej kobiety – ofiary wypadku.
- Mojemu klientowi chodziło przede wszystkim o uznanie winy policjanta, dlatego w mowie końcowej domagał się nawet odstąpienia od karania funkcjonariusza, a jedynie uznania go za winnego wypadku – mówi mec. Dominik Hunk, pełnomocnik męża ofiary. – Tym bardziej, że do ogłoszenia wyroku nie usłyszał od policji słowa przepraszam. Dopiero po rozprawie skazany przeprosił.
Do tragicznego wypadku doszło w październiku 2008 roku. Policjanci z legnickiej drogówki ruszyli w pościg za samochodem, który nie zatrzymał się do kontroli. Jechali bez włączonego koguta i sygnałów dźwiękowych pojazdu uprzywilejowanego. Na ul. Grunwaldzkiej wjechali w wyjeżdżający z drogi podporządkowanej samochód. Śmierć, mimo reanimacji, poniosła 50-letnia kierująca.
Obrońca policjanta przekonywał sąd, że Dariusz M. działał w warunkach wykonywania rozkazu i, mimo awarii sygnałów pojazdu uprzywilejowanego, musiał kontynuować pościg.
Podczas pierwszego procesu legnicki sąd uniewinnił policjanta. Wyrok podtrzymał sąd apelacyjny.
Sprawa ponownie wróciła na wokandę sądu rejonowego po wyroku Sądu Najwyższego, który uchylił wyrok uniewinniający Dariusza M. Wyrokom legnickich sądów obu instancji zarzucono rażącą obrazą prawa materialnego. Kasacji wyroku domagali się zarówno prokurator jak i oskarżyciel posiłkowy ? mąż kobiety, która zginęła w wypadku. Sąd Najwyższy skierował sprawę do ponownego rozpoznania przez Sąd Rejonowy uznając wnioski kasacyjne za zasadne i rażącą obrazę prawa materialnego w wydanych wyrokach.