Jan B. trzy razy przyjeżdżał z Wiednia zdawać na prawo jazdy i trzy razy oblewał egzamin. Za czwartym razem postanowił dać w łapę komu trzeba. W końcu mówi się, że w Polsce tylko ryba nie bierze. Na banknot o nominale sto euro egzaminator w Legnicy zareagował jednak niestandardowo. I Jan B. wpadł jak śliwka w kompot.
Jan B. ma 55 lat. Na stałe mieszka w Austrii. 7 maja 2013 roku zgłosił się w Legnicy na egzamin praktyczny na prawo jazdy kategorii B+E, uprawniające do kierowania samochodem osobowym z przyczepą.
Przygotował się starannie: niczym mistrz origami złożył sto euro w kostkę i wsunął pod dowód osobisty. Już po wylosowaniu zadań egzaminacyjnych, stojąc obok pojazdu na placu manewrowym, zasugerował, by egazminator raz jeszcze sprawdził jego tożsamość. Podał mu dokument wraz z ukrytym dyskretnie banknotem.
Egazminator wziął dowód osobisty Jana B., wyczuł papier pod spodem i rozpoznał zwinięty w kostkę banknot.
- Ponieważ w pojeździe egzaminacyjnym zamontowane były kamera i mikrofon, egzaminator poprosił Jana B., aby wszedł do auta – relacjonuje prokurator Liliana Łukasiewicz, rzeczniczka Prokuratury Okregowej w Legnicy. – Kiedy obaj siedli w pojeździe, rozwinął banknot i zapytał oskarżonego ?co to jest i dla kogo?. Jan B. oświadczył, iż to dla niego i że nie jest to łapówka, ale ?to tak z grzeczności?, gdyż już czwarty raz przyjechał z Wiednia na egzamin. Egzaminator powiadomił organy ścigania.
Z nagraniem z samochodu trudno było Janowi B. polemizować. Przyznał się. Żałował. Tłumaczył, że zdawał egzamin po raz czwarty i wpadł w panikę. Z uwagi na postawę oskarżonego, prokurator pozwolił mu skorzystać z możliwości dobrowolnego poddania się karze. Jeśli sąd się zgodzi, będzie to 1 rok pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na okres 2 lat próby i grzywna w kwocie 900 zł. Sprawę rozpozna Sąd Rejonowy w Legnicy.