Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  wiadomości  >  Current Article

Kto zabił? Tajemnica śmierci na Poznańskiej

Przez   /   12/08/2013  /   No Comments

Przed Sądem Okręgowym rozpoczął się dzisiaj proces dwóch dwudziestolatków z Jawora. Odpowiadają za śmierć kolegi, z którym rok temu przyjechali zabawić się do Legnicy. Gdy szli ulicą Poznańską wydarzyło się coś bardzo złego. Co? Trudno ustalić, bo wersje podawane przez oskarżonych różnią się diametralnie. 


Fakty: 8 września 2012 roku o trzeciej nad ranem ochroniarz natknął się na ulicy Poznańskiej na zwłoki młodego chłopaka. Policjanci nie znaleźli przy nim dokumentów ani telefonu, ale dość szybko ustalili, że to 22-letni Adrian K. z Jawora, student Politechniki Wrocławskiej.

Dzień wcześniej razem z dwoma kolegami, 22-letnim Jakubem G. i o rok starszym Bartłomiejem D., Adrian przyjechał do Legnicy na  festyn z okazji Ulicy Najświętszej Marii Panny.  Pijąc wino i piwo kręcili się w trójkę po centrum miasta. Około północy uznali, że mają dość. Ruszyli na piechotę w kierunku mieszkającej przy końcu ul. Poznańskiej babci Jakuba, gdzie zamierzali się przespać przed powrotem do Jawora. 

Sporządzając akt oskarżenia, Prokuratura Rejonowa w Legnicy oparła się głównie na zeznaniach Bartłomieja D. Wynikało  z nich, że po drodze na nocleg między Adrianem a Jakubem doszło do gwałtownej scysji. Kłótnia przerodziła się w bójkę. W furii Jakub zadał koledze silny cios w górną wargę. W jego następstwie doszło do złamania kręgu szyjnego, uszkodzenia tętnicy, krwiaka i zgonu. Bartłomiej D. biernie przygladał się wszystkiemu. Odpowiada za nieudzielenie pomocy. Jakub G. stanął przed sądem jako oskarżony o pobicie ze skutkiem śmiertelnym.

W wersji Barłomieja D., zorientowawszy się, że Adrian nie oddycha, Jakub G. zabrał martwemu koledze dokumenty i telefon komórkowy. Wyrzucił je po drodze. Chciał, by dla policji sprawa wyglądała na zwykły napad rabunkowy. Gdy we dwójkę wrócili na ul. Poznańską, nie pozwalał Barłomiejowi D. wezwać na pomoc pogotowia. Zapowiadał, że jeśli pójdą siedzieć, to razem.

Na policji Bartłomiej D. opowiadał, jak po tym wszystkim w środku nocy postanowił wrócić do Jawora. Szedł tak, by ominąć miejsce, gdzie zostawili Adriana. Po drodze spotkał dwóch mężczyzn, którzy zaproponowali mu, że może się przespać u nich w mieszkaniu. Gdy położyli się we wspólnym łożku, jeden z nich zaczął go dotykać, więc uciekł stamtąd. Nad ranem na piechotę doczłapał się do Jawora.

Jakub G. nie przyznaje się do pobicia Adriana. Podczas dzisiejszej rozprawy przedstawił swoją wersję wydarzeń. Jego opowieść zaczyna się przed północą na przystanku przy dworcu PKS-u, gdzie przysiedli na chwilę. Przez wypity alkohol nie mieli sił na sforsowanie kładki nad jezdnią.  Chcieli odsapnąć, nim ruszą dalej.

- Przysiadło się do nas trzech nieznajomych. Zagadali. Pytali, czy nie mamy ochoty kupić marihuanę i inne środki, ale nie mieliśmy takiej potrzeby – mówił Jakub G.

Podjechała policja. Wylegitymowali całą grupę. Bartek i jeden z nieznajomych dostali mandaty. Tamten obcy za picie alkoholu na przystanku. Za co Bartek, Jakub nie pamięta.

Policjanci kazali im się rozejść, więc w dwóch grupach ruszyli w stronę Poznańskiej: z przedu Jakub z Adrianem, z tyłu Bartek z trójką nieznajomych od marihuany.

- Odwróciłem się, bo któryś z nich coś do mnie krzyknął – opowiadał w sądzie Jakub G. – Ostatnie co pamiętam, to jak ten ktoś pyta, dlaczego cwaniakuję przy policji. Biegł w moją stronę.

Potem w pamięci Jakuba G. następuje czarna dziura. Budzi się następnego dnia z bólem głowy w mieszkaniu babci na ul. Poznańskiej. Jest w ubraniu, w butach, ma podbite oczy, guz, rozwaloną wargę i odcisk podeszwy buta na twarzy. Nie może znaleźć swojego super wypasionego telefonu ani portfela z dokumentami. Nie pamięta co się stało, ale domyśla się, że ktoś go napadł, pobił i obrabował. Szuka Adriana i Bartka, ale ich w mieszkaniu nie ma. Ze stacjonarnego telefonu babci ze dwadzieścia razy wykręca numer na na komórkę do Adriana. Kumpel nie odbiera.

W Jaworze mama Adriana odchodzi od zmysłów. Ma przeczucie, że stało się coś złego, bo syn potrafił dzwonić do niej codzienne, a teraz się nie odzywa. Abonent czasowo niedostępny, i tak w kółko. Nie może się też skontaktować z Jakubem, bo jego telefon też milczy. W końcu Maciek, młodszy brat Adriana, dodzwania się do Bartka. Ale Bartek nie  mówi nic o bójce między kumplami. 

- W końcu dodzwoniłam się do Jakuba, by zapytać, czy nie wie, co się stało z Adrianem – opowiadała w sądzie mama zabitego chłopaka. – Był zdenerowowany. Twierdził, że nie wie, gdzie jest syn.  Zastanowiło mnie, bo powiedział “Ja też zostałem pobity”. Jestem pewna, że użył słowa “też”.

- Byliśmy przyjaciółmi, znaliśmy się całe 8 lat – mówił w sądzie Jakub G. – Ani ja, ani Adrian nie podnieślibyśmy na siebie ręki. Nigdy nie byliśmy agresywni. Ani wobec siebie, ani wobec nikogo innego. Przez brednie, które opowiada Bartłomiej D., cała ta sytuacja zrujnowała życie mi, mojej rodzinie, rodzinie Adriana.

FOT. PIOTR KANIKOWSKI

 

 

 

 

 

 

 

    Drukuj       Email
  • Publikowany: 3993 dni temu dnia 12/08/2013
  • Przez:
  • Ostatnio modyfikowany: Sierpień 13, 2013 @ 6:01 am
  • W dziale: wiadomości

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.


* Wymagany

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>

You might also like...

charset=Ascii

Pijany kierowca z dzieckiem, metą i lewymi tablicami

Read More →