Prezes miał dość. Wstał z kanapy. Stanął na taborecie. Zamachnął się packą. Pac! – i komar przestał latać.
Słysząc „Pac!”, Mariusz się wzdrygnął.
- Wzdrygnąłeś się! – zauważył od razu Prezes, bo Prezes wszystko widzi.
- Skąd! – nieprzekonująco zapewnił Mariusz. – No, może odrobinę… Przestraszyłem się, że Pan Prezes ze stołka poleci, i to dlatego…
Przerwał, widząc karcące spojrzenie Prezesa. Bez tego komara cisza wydała mu się nagle tak gęsta, że można by ją ciąć w bloki jak studzininę. Mariusz chrząknął, aby odpędzić skojarzenie ze studzinią.
Prawdę powiedziawszy, przyzwyczaił się do tego komara i nawet nie zwracał uwagi, że coś lata w powietrzu. Lata to lata, a bo on jeden – myślał. W końcu od tego owad ma skrzydła, by latał. Uważał ten cały raban wokół komara za babską histerię. Ale to było zanim Prezes zrobił „Pac!”. Teraz czuł, że znowu całym sercem jest po stronie Prezesa a latanie… Latanie jest złe.
Pomógł Prezesowi zejść z taboretu, poprawił poduszki na kanapie i strzepnął z nich kłębuszek kociej sierści.
- Posprzątaj – usłyszał burknięcie.
Mariusz znał ten ton. Wiedział, że kiedy Prezes burczy, to jest zły. Zły Prezes to zły dzień. Albo odwrotnie.
Mariusz podreptał po zmiotkę oraz szufelkę, zgarnął owadzie truchło z podłogi i po chwili wahania wyrzucił do kosza. A potem wzrok już tak jakoś sam z siebie, autonomicznie, powędrował mu do góry, przesunął się po śnieżnobiałym, świeżo odmalowanym suficie gabinetu i utknął w plamce krwi znaczącej miejsce pacnięcia. Prezes dostrzegł to, bo Prezes wszystko widzi, ale pomyślał, że Mariusz odprawia jakieś buddyjskie modły za komara. Dopiero kiedy powędrował wzrokiem za tamtym spojrzeniem zrozumiał. Sięgnął do burka po naklejkę „Polska Sercem Europy” z kampanii europarlamentarnej i podał ją Mariuszowi. Mariusz spojrzał na napis, przeżegnał się, ostrożnie wszedł na taboret, wyciągnął do góry ręce i naprawił sufit naklejką od Prezesa.
Znowu było pięknie.
Piotr Kanikowski
FOT. FACEBOOK.PL/ UCHO PREZESA