Bliscy Marcina K. oskarżonego o okrutne mordy na czworgu starszych legniczanach z ul. Oświęcimskiej i Głogowskiej, odmówili złożenia zeznań przed sądem. Powoli wyczerpuje się lista świadków, dając nadzieję, że mimo wysiłków obrony na następnej rozprawie – 23 maja – będzie można zakończyć trwający już pół roku proces.
Brat oskarżonego, podobnie jak jego matka, był już wzywany przed sąd na poprzednie rozprawy. Nie stawiał się na przesłuchanie. Miesiąc temu sędzia Marek Regulski ukarał go za to grzywną w wysokości 1000 złotych. Kara poskutkowała. Dziś zarówno brak Marcina K., jak i jego matka stawili się na rozprawę. Korzystając z prawa, przysługującego członkom najbliższej rodziny oskarżonego, oboje odmówili zeznań i po kilku minutach wyszli z sali. Kobieta płakała.
Sędzia Marek Regulski chciał wiedzieć, dlaczego brat oskarżonego nie stawiał się na wezwania.
- Nie chciałem jego widzieć – padła odpowiedź. Sąd uznał, że takie wyjaśnienie mu wystarczy. Anulował nałożoną na mężczyznę karę grzywny.
Marcin K. – drobny czterdziestolatek o martwym, pozbawionym emocji spojrzeniu – zarówno w śledztwie, jak i na pierwszej sądowej rozprawie przyznał się do wszystkich czterech zarzucanych mu morderstw. Szczegółowo opisał przed prokuratorem ich przebieg, podał motywy.
Małżeństwo osiemdziesięciolatków z ulicy Oświęcimskiej zabił 1 lutego 2015 roku, w pierwszą rocznicę śmierci swego ojca. Zrobił to, jak twierdzi, aby spełnić jego wolę. Ojciec – były żołnierz zawodowy, polski patriota - pokazywał mu bowiem za życia ich okna i mówił, że mieszkają za nimi zdrajcy ojczyzny, komuniści, którym w PRL-u dobrze się powodziło. O świcie zakradł się do mieszkania na Oświęcimskiej. Gospodarzowi zadał co najmniej 12 ciosów młotkiem, jego żonie – 6. Uciekł nie zabierając niczego.
“Zabiłem tych K., bo to była egzekucja. (….). Mój tato osobiście z ich strony niczego złego nie doznał, ale opowiadał mi ogólnie o ich złej postawie. Nie wiem, co K. dokładnie mieli robić przeciwko Polakom, bo to jest tajne, Ja dokonałem na nich egzekucji. To chyba ja sam wydałem na nich wyrok. (…) W dniu rocznicy śmierci mojego taty przyszła mi do głowy myśl, żeby wykonać na nich wyrok.(…) Wybrałem do tego młotek, bo jestem budowlańcem i młotek mi pasuje. “
Mimo zaangażowania ogromnych środków, Policja długo nie mogła wpaść na trop mordercy. Nic o Marcinie K. nie wiedziała aż do 27 sierpnia 2015 roku, kiedy Czterdziestolatek zabił znowu. Remontował wówczas mieszkanie u starszych państwa na ul. Głogowskiej. Gospodyni był dla niego – jak przyznaje – “dobra aż do przesady”: częstowała obiadem, podsuwała słodkie bułki, parzyła kawę. Czasem nawet podrzucała piwo, bo lato było skwarne, a przy robocie pić się chce. Ale gdy w nerwach, zła na przedłużający się remont, powiedziała coś o jego ojcu, Marcin K. wpadł w furię.
“Ona obraziła mojego ojca wymieniając jego imię i nazwisko, jak również ludzi, którzy w ciężkich czasach walczyli o wolność. Obraziła patriotów” – zeznawał przed prokuratorem Marcin K., tłumacząc dlaczego ciesielskim młotkiem 31 razy tłukł ją po głowie i całym ciele, a potem poszedł do pokoju jej niepełnosprawnego męża i tak samo go zamordował. Dodatkowo posłużył się nożem do krojenia chleba. Zadawał ciosy, krążąc między kuchnią a sypialnią, gdzie dogorywały jego ofiary. Potem uciekł. Został zatrzymany jeszcze tego samego dnia.
Na najbliższej rozprawie sąd zamierza przesłuchać dwóch ostatnich świadków zawnioskowanych przez obronę Marcina K.: mężczyznę, od którego oskarżony wynajmował mieszkanie, oraz byłą konkubinę brata. Jeśli strony nie zgłoszą nowych wniosków dowodowych, przewód sądowy zostanie zamknięty i nadejdzie pora na mowy końcowe oraz wydanie wyroku.
Marcinowi K. grozi dożywocie.
Więcej: “Patriota” z Legnicy zabił młotkiem “zdrajców narodu”
FOT. PIOTR KANIKOWSKI