Marcin M., który w listopadzie 2017 roku na ul. Chojnowskiej zakatował na śmierć przypadkowego przechodnia, został skazany na 25 lat pozbawienia wolności. Ze względu na szczególną brutalność zabójcy, Sąd Okręgowy w Legnicy zastrzegł, że skazany będzie mógł się starać o warunkowe przedterminowe zwolnienie z więzienia najwcześniej po odsiedzeniu 20 lat. Wyrok jest nieprawomocny.
Marcin M. – trzydziestoletni raper z Legnicy uzależniony od narkotyków, satanista paktujący z diabłem – 18 listopada o piątej nad ranem natknął się na ulicy na ponad dwa razy od siebie starszego mężczyznę, który wyszedł do piekarni po pieczywo. Nie znał go. Starszy pan nic złego mu nie zrobił. Marcinowi M. po prostu nie spodobała się jego twarz. Powalił 65-latka na chodnik. Kopał i deptał po głowie oraz klatce piersiowej, obcasem zimowych butów wgniatał jego czaszkę w bruk. Zadawał ciosy, nawet kiedy nieznajomy stracił przytomność i kiedy na miejscu zbrodni zjawili się policjanci. Kamery monitoringu zarejestrowały, jak odchodził na chwilę i wracał co najmniej trzy razy, by pastwić się nad swą ofiarą. Kilkadziesiąt uderzeń zmasakrowało głowę i klatkę piersiową starszego pana do tego stopnia, że lekarz pogotowia nie był w stanie zaintubować pobitego, by dostarczyć tlen do jego płuc. Pół godziny po ataku lekarz stwierdził zgon.
Przewodniczący składu sędziowskiego, sędzia Marek Regulski, podkreślał, że nie było wątpliwości co do sprawstwa oskarżonego. Marcin M. nie wypierał się swego czynu. Byli też świadkowie i nagrania z kamer miejskiego monitoringu pokazujące całe zdarzenie. Podczas procesu obrona próbowała wykazać, że oskarżony w chwili zabójstwa znajdował się w stanie niepoczytalności. Aby to sprawdzić, Marcin M. został na wniosek sądu poddany obserwacji psychiatrycznej. Po 4 tygodniach obserwacji biegli psychiatrzy i psycholog przygotowali opinię, która obaliła tezę obrony. Według ekspertów, w chwili zabójstwa sprawca był całkowicie poczytalny. Podczas procesu sąd dwukrotnie przesłuchiwał biegłych psychiatrów i psychologa, którzy przekonująco odpowiedzieli na zgłoszone wątpliwości i kategorycznie potwierdzili wyrażone na piśmie wnioski. Zdaniem biegłych, Marcin M. w areszcie symulował chorobę psychiczną, aby uniknąć odpowiedzialności.
Sąd stwierdził bardzo wysoki stopień winy i społecznej szkodliwości czynu, jakiego dopuścił się Marcin M.
- Mimo tego sąd uznał, że nie zachodzą okoliczności do orzeczenia w tej sprawie kary dożywocia, która musi być traktowana jako odpowiednik dawnej kary śmierci – mówił sędzia Marek Regulski. – Można ją orzekać tylko w przypadku, gdy nie ma żadnej nadziei na pozytywne rokowania co do resocjalizacji sprawcy. Z opinii biegłych wynika, że oskarżony będzie mógł powrócić do społeczeństwa i nie stwarzać już zagrożenia, jeśli w zakładzie karnym podda się terapii uzależnień.
Wyrok jest nieprawomocny. Prokurator Artur Socha z Prokuratury Okręgowej w Legnicy wstępnie ocenia, że jest do przyjęcia, choć wnioskował o karę dożywocia dla Marcina M. Prokuratura zwróci się o pisemne uzasadnienie i rozważy, czy ubiegać się o apelację.
Więcej o Marcinie M. i makabrycznej zbrodni na ul. Chojnowskiej TUTAJ
FOT. PIOTR KANIKOWSKI