Podczas spotkania z inwestorami, którzy chcą stawiać w okolicach Grodźca trzystumetrowe elektrownie wiatrowe, dominowało oburzenie na władze gminy Zagrodno, że bez konsultacji z mieszkańcami zdecydowały się otworzyć tę puszkę Pandory. Padały argumenty, że kolosy zaburzą unikatowy krajobraz geoparku UNESCO, zabiorą spokój ludziom i zwierzętom, zniechęcą do osiedlania się w uciążliwym sąsiedztwie i negatywnie wpłyną na wartość nieruchomości.
Jak już informowaliśmy, w październiku Rada Gminy Zagrodno podjęła uchwałę o przystąpieniu do sporządzania miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla obszarów w rejonie wsi Grodziec, Olszanica, Radziechów. Postąpiła zgodnie z wnioskami, jakie do wójta Piotra Janczyszyna zgłosiły dwie firmy zainteresowane zabudowaniem tego ternu na 40 lat 19 elektrowniami wiatrowymi o wysokości 300 metrów i wirnikach mających 180 metrów średnicy.
Kim są inwestorzy?
Pierwszym z inwestorów jest spółka Iberdrola Renewables Polska z Warszawy należąca do hiszpańskiej Grupy Iberdrola – największego producenta energii wiatrowej i drugiego na świecie przedsiębiorstwa energetycznego pod względem koncentracji kapitału. W Polsce uruchomiła dotąd 5 lądowych farm wiatrowych produkujących rocznie ponad 600 gigawatogodzin energii.
Drugi inwestor to polska spółka PST Projekt Solartechnik z główną siedzibą w Tomaszowie Mazowieckim. „Dewelopujemy projekty OZE, projektujemy, budujemy i serwisujemy elektrownie fotowoltaiczne” – ogłasza na swej stronie internetowej.
Wiatr nakręca rozwój czy zwijanie?
Kuszą władze Zagrodna wpływami z podatku na poziomie 3 milionów złotych rocznie. Bartosz Kunecki, przewodniczący samorządu, uważa, że warto sięgnąć po te pieniądze, by mieć za co rozwijać gminę, budować drogi i kanalizację, dopłacać ludziom do odbioru odpadów. Ale podczas otwartego spotkania w Olszanicy poparł go tylko jeden z uczestników dyskusji. Mieszkańcy wykazywali za to, że utworzenie 12 lat temu dwóch farm wiatrowych w okolicach Modlikowic i Łukaszowa nie zapewniło gminie pomyślności. Od tego czasu gmina zlikwidowała trzy szkoły, a na terenie strefy przemysłowej, nieuzbrojonym od dwudziestu lat, rolnicy wciąż uprawiają buraki i pszenicę.
Grupa, która w obecnej i poprzedniej kadencji ma większość w radzie, w 2021 roku pogoniła niemiecką spółkę, planującą zagospodarowanie ponad 200 hektarów strefy w Łukaszowie pod park logistyczno-przemysłowy. Poza jednorazowym wpływem ze sprzedaży ziemi na poziomie 45-60 mln zł przynosiłoby to rocznie po kilkanaście milionów złotych w podatkach i 2 tysiące miejsc pracy. Bartosz Kuniecki był radnym, głosował przeciwko uchwale pozwalającej ówczesnej wójt Karolinie Bardowskiej zorganizować przetarg na sprzedaż ziemi inwestorowi. – Uważam, że następne pokolenia jeszcze podziękują nam za to, że nie sprzedaliśmy tych gruntów, a osiągaliśmy z nich korzyści pieniężne. Bo nie sztuka jednorazowo zarobić: pieniążki się rozejdą i już ich nie będzie – argumentował podczas sesji. – Nie mamy na razie przysłowiowego noża na karku. Gmina nie jest pod ścianą.
Jest uchwała. Co dalej?
Zainicjowana miesiąc temu procedura uchwalania planu zagospodarowania przestrzennego pod wiatraki potrwa rok lub dwa. Gmina Zagrodno dała mieszkańcom czas na składanie wniosków na tym etapie do 29 listopada, choć być może zgodzi się wydłużyć ten okres przynajmniej o jeszcze jeden tydzień, zgodnie z sugestiami, jakie padły na spotkaniu w Olszanicy. Gdy miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego będzie gotowy i uzgodniony z wszystkimi organami wskazanymi przez ustawodawcę (prawdopodobnie pod koniec 2025 lub w 2026 roku) zostaną przeprowadzone konsultacje społeczne, po czym radni zdecydują ostatecznie o jego przyjęciu lub odrzuceniu. Z prezentacji spółki Iberdrola wynika, że proces inwestycyjny zajmuje im od 6 do 9 lat (5-7 lat planowanie, 1-2 lata budowa farmy), co oznacza, że pierwszy prąd i pierwsze pieniądze do kasy gminy popłyną po roku 2030. Wiatraki sięgające ok. 150 metrów nad wieże zamku Grodziec i będą dominować w jego krajobrazie co najmniej do roku 2070. Po zakończeniu eksploatacji właściciele będą zobowiązani je rozebrać i poddać recyklingowi (przetworzeniu na surowce wtórne) lub upcyklingowi (wykorzystaniu w inny sposób).
Inwestorzy: wiatraki są cool
Przedstawiciele inwestorów przekonują, że elektrownie wiatrowe są fajne i nieuciążliwe dla otoczenia. Aktualnie prawo nie pozwala lokalizować ich w odległości mniejszej niż 700 metrów od zabudowań mieszkalnych (przygotowywana jest nowelizacja ustawy, która zmniejszy ten dystans do 500 metrów). W Olszanicy pokazywano miejscowym slajdy, z których wynikało, że nocą będzie docierał do nich hałas nie większy niż 45 decybeli, czyli porównywalny z tykającym zegarem (35 decybeli), włączoną lodówką (40 decybeli), odkurzaczem (55 decybeli) lub normalną rozmową (60 decybeli). Poruszenie wywołała mapa, na której strefa oddziaływania wiatraków podchodzi z obu stron pod same domy, obejmuje fragmenty lasu pomiędzy Olszanicą, Jurkowem a Grodźcem oraz enklawę przyrody w dolinie Zimnika.
Mieszkańcy: krajobraz jest cool
Na spotkaniu w Olszanicy mieszkańcy odnieśli się do tej inwestycji z dużą niechęcią. Właściciel winnicy mówił, że trzydzieści lat temu przeprowadził się do wsi w poszukiwaniu spokoju, a po wybudowaniu wiatraków będzie musiał porzucić wszystko za bezcen i szukać dla siebie innego domu. Mówił o liczonych w setkach stadach żurawi, zbierających się na tutejszych polach, dla których w Olszanicy też nie będzie już miejsca. Podkreślał, że przy zapowiadanych przez inwestorów trzystumetrowych kolosach elektrownie z farm Modlikowice i Łukaszów wyglądają niewinnie jak odpustowe wiatraczki. Dla porównania wskazywał, że wrocławski Sky Tower, uchodzący za najwyższy budynek w Polsce, ma tylko 212 metrów.
Regionalista i archeolog z Radziechowa dowodził, że widok jest wartością, którą władze gminy powinny strzec. Przygotowywany plan zagospodarowania przestrzennego wchodzi w granice Obszaru Chronionego Krajobrazu “Grodziec”, utworzonego w 2008 roku przez wojewodę dolnośląskiego. Powulkaniczne wzgórze ze średniowiecznym zamkiem na szczycie jest jednym z symboli Światowego Geoparku UNESCO Kraina Wygasłych Wulkanów i także z tego powodu nie można dopuścić, by wiatraki zaburzyły naturalną harmonię. Wspominał też znajdujące się pod ochroną orły bieliki, które mają gniazdo w Radziechowie.
Inny regionalista, zanim nowy kasztelan wypowiedział mu pracę, był przez dwa lata przewodnikiem na zamku w Grodźcu i oprowadził kilkanaście tysięcy turystów, którzy z zachwytem chłonęli widok z wież warowni. Jak mówi, będą widzieli tylko kręcące się skrzydła. Nie mniej niż ludzi, żal mu zwierząt, ptaków, chociażby kilkudziesięciu myszołowów, które zdarzyło mu się obserwować, jak kołowały nad wsią.
Radny i dziennikarz z Bolesławca przywiózł informację, że z drugiej strony Grodźca, na terenie należącym do gminy Warta Bolesławiecka, KGHM chce stawiać swoją farmę wiatrową, co dodatkowo zaburzy krajobraz.
Idioci i cwaniacy
- Kto normalny wybuduje się w gminie, jak widzi, że pod progiem postawią mu wiatraki? Idiota! Kto kupi tu działki? Tylko idiota! – argumentował młody rolnik, właściciel jednej z olszanickich pasiek. Jego zdaniem, budowa farm wiatrowych w tak bliskim sąsiedztwie wsi zamiast pobudzić gminę do rozwoju stanie się jej gwoździem do trumny. Spowoduje, że miejscowości będą starzeć się i wyludniać w jeszcze szybszym tempie niż dotąd.
Stawianiem sąsiadom wiatraków pod domami jest zainteresowana garstka właścicieli gruntów, którzy podpisali z inwestorami wstępne umowy na dzierżawę terenu pod przyszłe elektrownie. Oni mają nadzieję, że na tym zarobią. Podczas spotkania w Olszanicy siedzieli cicho, bojąc się odezwać. Wójta Piotra Janczyszyna nie było – poza Bartoszem Kuneckim władze gminy reprezentowała sekretarz Beata Łuckiewicz-Kropska i wiceprzewodniczący rady Marcin Karasiński. Na koniec trzygodzinnego spotkania powtórzono mieszkańcom złożoną dzień wcześniej w Zagrodnie deklarację wójta, że jeśli będzie duży nacisk przeciwko elektrowniom wiatrowym, to gmina się na ich powstanie nie zgodzi.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI
RYC. PIOTR KANIKOWSKI