“Legnica zamieniła się w przygnębiające miasteczko zapomniane przez Boga i władze, które jedynie starają się załatać dziury, aby nie umarło całkowicie” – stwierdza korespondent portalu Komsomolskaja Prawda relacjonując swą podróż do Europy.
Witalij Soczkan – korespondent proputinowskiego dziennika - przyjechał do Polski na grób dziadka, który jako żołnierz Armii Czerwonej poległ w marcu 1945 roku podczas walk na Pomorzu i spoczywa w zbiorowej mogile na cmentarzu sowieckim w Gryfinie. Soczkan przez Białoruś dotarł pociągiem do Warszawy. Poza Gryfinem – głównym celem tej podróży – był w Poznaniu, Wrocławiu, Bolesławcu i u znajomego w Tomaszowie Bolesławickim. Zrobił też sobie wycieczki do niemieckiego Drezna i czeskiej Pragi. W dziewięciu artykułach publikowanych od połowy października przez dziennik Komsomolskaja Prawda dzieli się refleksjami na temat tego, co rzekomo zobaczył i usłyszał.
Legnica zapomniana przez Boga i władze
Piąty odcinek relacji traktuje o Legnicy. Witalj Soczkan zilustrował go zrobionym podczas modernizacji placu Słowiańskiego zdjęciem, na którym miasto wygląda jakby dopiero co przetoczyła się przez nie wojna. Fotografia przedstawia biurowiec starostwa i fragment rozkopanego, zagraconego niemiłosiernie terenu przed budynkiem. Obok porozrzucanych worków i sterty piachu idzie mężczyzna z podwiniętą nad brzuch koszulką. “Niegdyś zamożna i – ośmielę się powiedzieć – wielka Legnica zamieniła się w przygnębiające miasteczko zapomniane przez Boga i władze, które jedynie starają się załatać dziury, aby nie umarło całkowicie” - głosi podpis pod zdjęciem.
To przedsmak tego, co znalazło się w tekście Witalija Soczkana.
Jak Polacy splądrowali radzieckie dziedzictwo
Zanim jednak autor przystąpi do opisu współczesnej Legnicy, w dwóch migawkach daje dla kontrastu świadectwo minionej wielkości miasta. Wspomina, po pierwsze, że w XIII wieku jego mieszkańcy odparli atak Mongołów, i że po II wojnie światowej mieściło się tu dowództwo Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej. Z dumą podkreśla, że zamieszkałe w połowie przez Rosjan miasto było nazywane Małą Moskwą. Ów okres świetności, według Soczkana, zakończył się w roku 1993. “Opuszczające Polskę wojska radzieckie pozostawiły tu bogate dziedzictwo: obozy wojskowe, osady cywilne z rozwiniętą infrastrukturą, parki, ścieżki, oświetlenie, domy kultury, sklepy, szkoły… Generalnie „pod klucz” – przyjdź i zamieszkaj. Miejscowi postanowili jednak inaczej. Najpierw ziemie te zostały gruntownie splądrowane – skradziono dosłownie wszystko (w tym rury, drzwi, okna, a nawet przewody), a następnie władze zaczęły rozdawać tę ziemię każdemu, kto chciał. za grosze. Nowi mieszkańcy, żeby jakoś przeżyć, instalowali w swoich mieszkaniach piece kaflowe, zasłaniali okna polietylenem i nosili wodę z pomp” - dowiedzą się Rosjanie od Witalija Soczkana w Komsomolskiej Prawdzie.
Sex shop z kebabem
Autor tej relacji opisuje, że już wysiadając na dworcu w Legnicy poczuł się “jak na placu budowy”. Bo, faktycznie, wysiadł na placu budowy, podczas trwającego remontu hali peronowej, co jednak Soczkan przed czytelnikiem przemilczał. Zauważa tylko “porozrzucane materiały budowlane i sterty śmieci, niczym małe hałdy, blokujące przejście między torami”. Przygnębiające wrażenie korespondenta z Moskwy nie mija, kiedy wychodzi na plac przed dworcem. “Jego główną atrakcją okazał się sex shop i kiosk z kebabem” - pisze.
Mimo wszystko Witalij Soczkan nie poddaje się i jak przystało na wnuka bohatera Armii Czerwonej dzielnie prze w miasto. Łatwo nie ma. Artykuł opisuje tę gehennę: “Wszędzie panuje gwar, kurz, po drodze pędzą samochody, ryzykując pozostawieniem na niej tłumików. Ostrożnie przechodziłem przez rozebrane chodniki, przeskakiwałem rowy i potykałem się o wyboje”.
Kościół i bezdomni nad Kaczawą
Wiedzie go nadzieja, że od ulicznego gwaru odpocznie nad rzeką, jak nieraz bywało, gdy podróżował po Rosji czy Białorusi. Podążał w kierunku Kaczawy mając w głowie wspomnienie zadbanych, sprzyjających relaksowi rzecznych nadbrzeży w Michurinsku, Uralu Sarapulu, Woroneżu, Orelu i Irkucku. Kaczawa go rozczarowała. “Toczyły się tu wielkie bitwy, rozstrzygnęły się losy Europy: w XVIII wieku król pruski Fryderyk II pokonał Austriaków, a w 1813 roku generał Blücher pokonał Francuzów. A teraz… A teraz na ławkach siedzą bezdomni, dookoła jest brud, z koszy na śmieci spadają butelki i niedopałki papierosów. Jedyne co ożywia krajobraz to kościół po drugiej stronie rzeki z symbolicznym napisem „Bóg zapłać”. Zaprawdę, niech Bóg im pomoże” - czytamy w Komsomolskiej Prawdzie.
O matko, nigdzie nie widziałem tak zaniedbanego “Maca”!
Gdziekolwiek Witalij Soczkan w Legnicy nie pójdzie, miasto przygnębia go i męczy. Dochodzi do wniosku, że bez dziesiątek tysięcy radzieckich żołnierzy, którzy uczynili z niej niegdyś Małą Moskwę, żyje się tu bardzo smutno. W masochistycznym podnieceniu snuje się po mieście, aż zaczyna mu burczeć w brzuchu. Ulice wydają mu się jednak “nieapetyczne”. Perspektywa posilenia się w jakieś niesprawdzonej restauracji przy “nieapetycznej” ulicy przeraża go, więc kieruje się do restauracji McDonald`s przy ul. Wrocławskiej. “Znana restauracja typu fast food w centrum miasta wyglądała na zamkniętą i opuszczoną. Ale tylko na pierwszy rzut oka – młodzi ludzie na tarasie, pożerający hamburgery i frytki, przekonali nas, że jest inaczej. O matko, nigdy nie widziałam tak zaniedbanego „Maca” i jego okolic! Nigdzie!” - Witalij Soczkan sieje grozę wśród Rosjan, którzy mogliby kiedyś chcieć pojechać do Europy. “Ale widziałem mnóstwo tablic z reklamami wyborczymi na obskurnych ścianach wieżowców mieszkalnych. Właśnie przygotowywali się do wyborów, a ludzie na plakatach jak jeden mąż obiecywali „odbudować starożytne miasto”, „naprawić drogi”, „zwiększyć liczbę miejsc pracy”, „podnieść płace”, „zwiększyć produkcję niklu i miedzi.” Ogólnie rzecz biorąc, sprawić, aby miasto prosperowało” - korespondent Komsomolskiej Prawdy z akapitu na akapit coraz śmielej popuszcza wodze fantazji.
Cała Polska zbiera chrust i zazdrości Rosji
Karykaturalny opis Legnicy jako miasta z koszmaru współgra z resztą obszernych (9 odcinków) wspomnień Witalija Soczkana z podróży do Europy. W innej relacji wspomina na przykład o problemach z dostawami paliw, przez co Polacy jadąc na stację benzynową nie wiedzą nigdy czy zatankują cokolwiek, czy nie. Wmawia Rosjanom, że przez podwyżki cen gazu ludzie przechodzą na ogrzewanie drewnem i zbierają w lasach chrust, darmowy dzięki przyzwoleniu rządu. Poza powszechną biedą i zaniedbaniem Rosjanin widzi w Polsce bezczelnych i rozpasanych Ukraińców, którzy pociągając piwo z puszki wyją w pociągach swoje pieśni i zmuszają pasażerów do wznoszenia okrzyków “Sława Ukrainie”. Opisuje, jak za przyzwoleniem policji rozbijają się pijani wypasionymi brykami. I jak powszechna wśród polskich obywateli jest niechęć do uchodźców z Ukrainy oraz szacunek dla Rosji. Mimo rusofobii, którą próbują Polakom zaszczepić władze, Soczkan podczas podróży co rusz natyka się na ludzi, którzy z nostalgią wspominają Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich i zazdroszczą mu, że może żyć w Rosji.
FOT. KP.RU