Radna Aleksandra Krzeszewska (Koalicja Obywatelska) domaga się od prezydenta Tadeusza Krzakowskiego wyjaśnienia zastrzeżeń legniczan do pracy Straży Miejskiej. Przywołuje relacje osób, które znalazły bezdomne psy. Gdy prosiły straż o interwencję, słyszały że nie ma patrolu i że muszą same zatroszczyć się o zwierzaka.
W ostatnim czasie przydarzyły się trzy takie historie. Opisaliśmy je tydzień temu w artykule Straż Miejska nie radzi sobie z bezdomnymi psami. Pani Agnieszka musiała sama zawieźć taksówką do schroniska psa znalezionego przy ul. Parkowej albo przechować go przez noc, bo nie pracował ekopatrol. Straż Miejska nie pomogła też pani Anecie, gdy prosiła o zajęcie się bezdomnym psem błąkającym się po dworcu PKP ani innej legniczance, która natknęła się na zwierzęta porzucone w Lasku Złotoryjskim. W naszym tekście jest stanowisko rzecznika prasowego Straży Miejskiej w Legnicy, według którego może się zdarzyć, że na zmianie nie ma żadnego z 6 funkcjonariuszy przeszkolonych do odłowu i transportu. “Stan taki nie jest wynikiem złego planowania lecz uwzględnienia w tym planowaniu urlopów, dni wolnych od pracy oraz niezależnych od jednostki zwolnień lekarskich.” – zastrzega Jacek Śmigielski.
Aleksandra Krzeszewska chce wiedzieć, czy w zakresie obowiązków Straży Miejskiej jest reagowanie na zgłoszenie potrzeby przewiezienia do schroniska bezdomnego psa, czy Straży Miejskiej wolno wymówić się od interwencji brakiem środka transportu oraz w jakich godzinach Straż Miejska wypełnia swoje obowiązki.
Radna uważa, że konieczne jest systemowe działanie, by mieszkańcy, którzy natkną się w mieście na bezdomne psy, nie zostawali z problemem sami. Aleksandra Krzeszewska liczy, że prezydent Tadeusz Krzakowski zmobilizuje podległe mu służby i opisane wyżej sytuacje nie będą już się powtarzać.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI
Kiedyś byli od tego hycle a dziś są radni. Parodia