Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  wiadomości  >  Current Article

Umorzenie postępowania w sprawie dziury w teatrze

Przez   /   11/10/2016  /   No Comments

Ze względu na znikomą szkodliwość społeczną czynu Prokuratura Rejonowa w Legnicy umorzyła postępowanie w sprawie artystycznej akcji Mieczysława Gryzy, który podczas Festiwalu Srebro młotem udarowym wykuł dziurę w holu osiemnastowiecznego zabytku. Dyrekcja Teatru Modrzejewskiej jako gospodarz budynku złożyła zażalenie na decyzję prokuratury.

Zażalenie rozpatrzy sąd. – Do tego czasu jest nieprawomocne, dlatego powstrzymujemy się od komentarzy – mówi prokurator Lidia Tkaczyszyn, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy.

Wydarzenie, które stało się podstawą śledztwa, miało miejsce w Starym Ratuszu – siedzibie legnickiego teatru. 21 maja 20116 roku odbywała się tu uroczystość wręczania nagród 25. Międzynarodowego Konkursu Sztuki Złotniczej Srebro. To podczas niej poznański artysta Mieczysław Gryza przeszedł z młotem udarowym między ludźmi, w wejściu włączył maszynę a potem przez kilkadziesiąt sekund skuwał tynk ze ściany i kruszył cegły. Na zakończenie podniósł podłożoną na podłodze płachtę z gruzem i wyniósł na zewnątrz. Nikt nie próbował go powstrzymać – happeningowi towarzyszyły brawa i śmiechy.

Kilka dni później dyrektor Teatru Modrzejewskiej Jacek Głomb złożył w legnickiej prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Jego zdaniem, artysta dopuścił się zniszczenia zabytku oraz straty majątkowej na szkodę teatru w wysokości 1.168,50 zł. W gorączkowej dyskusji, która natychmiast wybuchła w mediach, większość brała stronę dyrektora. Happening Gryzy został odebrany przez dużą grupę legnican jako zwykły akt wandalizmu i dowód na degrengoladę współczesnej sztuki.

Niewiele zmieniły wyjaśnienia artysty, że jego akcja miała ścisły związek z pracą, którą zgłosił na 25. Międzynarodowy Konkurs Sztuki Złotniczej Srebro: naszyjnik zrobiony ze srebra i oszlifowanych kawałków cegły znalezionej w ruinach poewangelickiego zboru w Jędrzychowie. “Hańbiąca dewastacja jest obojętna mieszkańcom, władzom i urzędom powołanym do ochrony zabytków. Wobec takich zachowań, niegodnych Polski i Polaka, postanowiłem „przywlec tego rozkładającego się trupa na salony” – tłumaczył Mieczysław Gryza swe intencje. Performance w holu Starego Ratusza miał być dopełnieniem dzieła i jednocześnie pytaniem: “Jakie są granice tolerancji dla niszczenia zabytków?”. Odłamki cegieł odłupanych ze ściany chce wykorzystać w następnej pracy artystycznej, licząc, że w takiej formie przetrwają dłużej niż niejeden obojętny społeczeństwu zabytek. “Prawdziwym absurdem i hipokryzją jest dla mnie histeryczna reakcja na dziurę w ścianie wielkości jak pod gniazdko elektryczne i jednocześnie kompletna obojętność wobec Jędrzychowa i jego bogatej historii.” – komentował Gryza zamęt, jaki wywołał wśród legniczan.

Moje trzy grosze: Powód,  jaki podaje prokuratura w uzasadnieniu decyzji o umorzeniu postępowania, uważam za kuriozalny. Termin “znikoma szkodliwość społeczna czynu” w stu procentach potwierdza ponurą diagnozę Mieczysława Gryzy, że los zabytków – tak zboru w Jędrzychowie, jak Starego Ratusza w Legnicy – nikogo nie obchodzi.  Zapisany w ustawach obowiązek troski o architektoniczne dziedzictwo nie działa na żadnym poziomie. Nie działa ani na poziomie instytucji powołanych do jego egzekwowania, ani na poziomie gospodarzy tych obiektów, ani na poziomie tzw. szarego społeczeństwa, gotowego w każdej chwili chwycić za gwóźdź, by w kilkusetletnim murze wyryć sobie epitafium “Byłem tu”. Dlatego trudno mi otrząsnąć się z wrażenia, że uczestniczę w kolejnym etapie performance`u Gryzy, choć wiem, że nie przewidywał angażowania w sprawę prokuratury. 

W moim odczuciu termin “znikoma szkodliwość społeczna czynu” zrównuje artystyczny akt z wypowiedzią pospolitego wandala, który ozdabia wulgarnymi inskrypcjami przejście podziemne na ul. Złotoryjskiej. Zrównuje go z kopem z półobrotu w celu poprawienia wentylacji wiat MPK. Zrównuje go z wrzuceniem do śmietnika zapalonej zapałki, aby była draka.

Nie byłem zwolennikiem nadania sprawie prokuratorskiego biegu. Jednocześnie rozumiem argument, że dyrektor Jacek Głomb jako osoba odpowiedzialna za stan zabytku, nie miał innego wyjścia. Liczyłem, że skoro już śledczy wezmą temat na tapetę, to potraktują go poważnie. Może nie aż tak jak toczące się na Policji siódmy miesiąc postępowanie w sprawie niebyłego “nielegalnego zgromadzenia kodziarzy”, ale jednak poważniej niż podpalenie kosza lub stłuczenie szyby.

Nie oponowałbym, gdyby jako argumentu za umorzeniem postępowania prokurator użył konstytucyjnych zapisów o wolności słowa (w tym o wolności wypowiedzi artystycznej). Można by dywagować, czy taka wolność jest ważniejsza niż wynikający z tej samej Konstytucji szacunek do dziedzictwa narodowego i czy “wyższy cel” usprawiedliwia każde artystyczne działanie. Ale, niestety, stwierdzenie o “znikomej szkodliwości społecznej czynu”  nie daje szans na taką dyskusję. Zamiast niej otwiera pole do następujących pytań. Czy każdy może teraz z wiertareczką przyjść do siedziby teatru po kawałek zabytkowego gruzu na pamiątkę?  Ile metrów kwadratowych ściany Starego Ratusza wolno jednorazowo wykuć w ramach czynu o “znikomej szkodliwości społecznej”? I czy fakt, że za młot trzymał artysta, który chciał zwrócić uwagę na ważny problem, ma w ogóle jakiekolwiek znaczenie?

Piotr Kanikowski

FOT. PIOTR KANIKOWSKI

 

    Drukuj       Email
  • Publikowany: 2754 dni temu dnia 11/10/2016
  • Przez:
  • Ostatnio modyfikowany: Październik 11, 2016 @ 2:34 pm
  • W dziale: wiadomości

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.


* Wymagany

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>

You might also like...

t3

Amerykanie docenili onkologa ze szpitala w Legnicy

Read More →