Z Amelią Gągorowską , Miss Wojewódzwa Dolnośląskiego 2022 i kandydatką Dolnego Śląska na Polską Miss, rozmawia Piotr Kanikowski.
O najpiękniejszej kobiecie na Dolnym Śląsku wiemy z komunikatów prasowych, że jest złotoryjanką, ma 19 lat i 170 centymetrów wzrostu. Zdecydowanie chciałbym usłyszeć od Pani coś więcej.
- Jestem jedynaczką. W tym roku zdałam maturę i dostałam się na studia w Dolnośląskiej Szkole Wyższej we Wrocławiu, więc z wielu powodów ten czas jest dla mnie szczególny. Będę studiować psychologię. Po wakacjach zamierzam przeprowadzić się do Wrocławia i, w pewnym sensie, zacząć życie od nowa. Pracuję w Pałacu w Krotoszycach, gdzie jestem kelnerką. Mam nadzieję, że uda się to połączyć z nowymi obowiązkami. Poza tym od ponad roku trenuję kickboxing…
Teraz Pani żartuje?
- (śmiech) Naprawdę. Wciągnęłam się w ten sport i treningi sprawiają mi mnóstwo frajdy. Chcę je kontynuować, ale hobbystycznie. Nie planuję udziału w żadnych zawodach, bo nie mogę sobie pozwolić na zniszczenie twarzy.
Dlatego bardziej niż na ringu spodziewałbym się Pani na wybiegach podczas pokazów mody. Inne piękne dziewczyny często marzą o pracy w modelingu. A Pani?
- Planuję poszukać jakiś ofert pracy w tej branży. Myślę, że po konkursie Miss Województwa Dolnośląskiego będę miała więcej możliwości. Ostatnio skupiałam się na szkole, chcąc dobrze zdać maturę, dlatego nie zaprzątałam sobie głowy modelingiem, ale teraz zamierzam uzupełnić swoje portfolio.
Jak doszło do tego, że wystartowała Pani w wyborach Miss Województwa Dolnośląskiego?
- Już w zeszłym roku miałam chęć się zgłosić, ale ze względu na wiek walczyłabym wówczas o koronę Miss Nastolatek. Postanowiłam, że zaczekam jednak do osiemnastych urodzin. Moja babcia zawsze mnie motywowała w tym kierunku. Byłam jej laleczką. Oglądała w telewizji konkursy piękności i marzyła, by zobaczyć mnie w jednym z nich. Kiedy umarła, pomyślałam, że trzeba spełnić jej marzenie. Zgłosiłam się, wygrałam, podziękowałam babci, bo na pewno była wówczas ze mną.
Co Pani to dało?
- To od zawsze było moje marzenie, więc spełniłam je. Odkąd pamiętam chciałam też sprawdzić się w modelingu, ale nie wiedziałam jak zacząć. Wygranie wyborów miss jest – mam nadzieję – progiem do tego świata.
Jak rodzina przyjęła Pani decyzję? Wyobrażam sobie, że to musiał być także dla niej emocjonujący czas?
- Początek przygotowań przypadł na okres pandemii, w związku z tym zajęcia nie były szczególnie absorbujące. Emocje jednak powoli wzbierały i przed wyborami wszyscy żyliśmy już tym wydarzeniem. Rodzina bardzo mnie wspierała. Myślę, że przeżywała ten konkurs bardziej ode mnie. Bardzo im jestem wdzięczna, że cały czas byli przy mnie, pomagali, wspierali. Gdy podczas finałów ogłoszono, że zostałam Miss Województwa Dolnośląskiego, moi bliscy zerwali się z miejsc, zasłaniając scenę fotoreporterom. Emocje były ogromne.
Jak się wychodzi na scenę, pomaga świadomość, że na widowni są bliscy?
- O tak, bardzo. Idąc po wybiegu nie byłam w stanie ich zobaczyć. Nie wiedziałam, kto jest i gdzie siedzi. Ale wiedziałam, że są i już to dodawało otuchy.
Co poza popularnością oznacza Pani korona najpiękniejszej Dolnoślązaczki? Wspomniała Pani o wejściu w świat modelingu, ale może jest jeszcze coś…
- Myślę, że z tą koroną wiąże się szansa, aby dzięki popularności zrobić coś dobrego dla innych ludzi. Jeśli będzie okazja, chętnie zaangażuję się w jakieś charytatywną akcję, i mam nadzieję, że moja obecność, chociażby możliwość zrobienia sobie zdjęcia z Miss Województwa Dolnośląskiego, pomoże zebrać więcej pieniędzy na szczytny cel.
Czy udział w konkursie piękności wymaga wyrzeczeń albo ciężkiej pracy? Z czegoś musiała Pani zrezygnować?
- Owszem, ale nie jest to dla mnie ani szczególnie trudne, ani wyczerpujące. Muszę dbać o swoją sylwetkę – nie wolno mi ani przytyć, ani nadmiernie schudnąć. Podpisałam umowę, która zobowiązuje mnie, by nie zmieniać swojego wizerunku. Nie mogę na przykład ściąć włosów ani ich zafarbować – grozi za to kara. Jesienią będę reprezentować Dolny Śląsk w wyborach Polska Miss, więc pewnie niebawem zaczną się przygotowania, ale na razie odpoczywam, korzystam z wakacji.
Wydaje się, że uroda pomaga w życiu, ale może Pani doświadczenie jest inne?
- Ładne oczy, uśmiech potrafią pomóc. Ale bywa też mniej przyjemnie. Irytujące są tzw. końskie zaloty, namolne zaczepki na ulicy.
O Helenę Trojańską wybuchła wojna. A czy w szkole chłopcy bili się o Panią?
- Raczej nie. W podstawówce trochę mi dokuczali, śmiejąc się z moich zębów. (śmiech)
Niech Pani nie żartuje.
- Naprawdę. Miałam z tego powodu ksywkę Królik. Były naprawdę duże i dość krzywe. Przez chyba trzy lata nosiłam aparat ortodontyczny. Teraz uważam, że zęby są moim atutem, nie wstydzę się ich.
A dziś czy dokuczają Pani zawistnicy? Spotyka się Pani z hejtem w internecie?
- Tak. Już dzień po finale Miss Województwa Dolnośląskiego wylał się na mnie straszny hejt od dziewczyn, które brały udział w konkursie. Widziałam komentarze, że nieuczciwe zdobyłam koronę, itd. Nie zgadzam się z tym. Jest mi przykro, że ktoś, z kim spotykałam się podczas przygotowań, wypisuje takie rzeczy.
Czyta Pani te komentarze? Zadręcza się nimi?
- Nie spędzają mi snu z powiek, jeśli Pan o to pyta. Ja wiem, jaka jest prawda, i wiedzą to moi bliscy oraz przyjaciele, więc nie mam się czym przejmować. Oni mnie znają. Tylko na ich opinii mi zależy, a inni, cóż, wiem, że luzie zawsze będą mówić… Myślę, że nie ma się czym przejmować.
Dwie zwyciężczynie konkursu Miss Województwa Dolnośląskiego są złotoryjankami. Oprócz Pani, jury nagrodziło też Katarzynę Kęskę, przyznając jej tytuł Miss Studentek Województwa Dolnośląskiego. To przypadek czy może w Złotoryi odsetek pięknych kobiet aż tak wyraźnie przekracza dolnośląską średnią?
- (śmiech) Nie wiem. Może. Ale wyciąganie takich wniosków jest dosyć ryzykowne, bo wiele pięknych dziewczyn boi się lub z innych powodów nie zgłasza się do takich konkursów. Myślę, że na Dolnym Śląsku mieszka dużo więcej kobiet o oszałamiającej urodzie niż można by sądzić, oglądając wybory miss.
Zachęca je Pani, by następnym razem wysłały zgłoszenie?
- Zachęcam z pełnym przekonaniem. To tyle nowych doświadczeń, tyle wartych zapamiętania przeżyć… Nawet ten hejt nie powinien odstraszać, bo, niestety, i z nim trzeba się w życiu oswoić.
FOT. KAMIL HAŁADYŃSKI