Sąd zgodził się, by Grzegorz B. wyszedł z aresztu za 100 tys. zł kaucji. Ale złożone przez jego syna zażalenie na decyzję o aresztowaniu nie zostało uwzględnione. Obaj zostali zatrzymani trzy tygodnie temu po bójce z użyciem siekiery i młota na terenie sklepu ogrodniczego w Złotoryi. Ludzie, którzy na nich napadli, dotąd nie trafili za kraty. “Teflonowa grupa” – tak się ich we Wrocławiu nazywa, bo – jak do teflonu – nic do nich nie przywiera.
Złotoryjanie są jedynymi osobami w tej sprawie, które mają zarzuty. Prokuratura zastosowała wobec nich paragraf 159 Kodeksu karnego, mówiący o udziale w bójce z użyciem niebezpiecznych narzędzi. Trzeci znany uczestnik bójki to Krzysztof G., utytułowany wojownik MMA (mieszanych sztuk walki) i główny trener we wrocławskim klubie MMA, dorabiający sobie po godzinach jako wykidajło. Dostał siekierą w głowę i w prawe ramię. Trzeci tydzień leży w legnickim szpitalu. Lekarze uratowali mu życie, ale ze względu na ciężki (choć stabilny) stan, w jakim się znajduje, prokuratura nie może go przesłuchać ani przedstawić zarzutów.
- W bójce brały też udział inne, nieustalone jeszcze osoby – mówi prokurator Liliana Łukasiewicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy. Dodaje, że śledztwo zmierza do tego, aby zidentyfikować wszystkich uczestników zajścia i postawić im podobne zarzuty co panom B.
Co wojownik MMA z Wrocławia robił w sklepie ogrodniczym w Złotoryi? Nie zwabiły go promocje. Był wśród gangsterów, którzy przyjechali wyegzekwować prawdziwy lub zmyślony dług od Dawida B. Według nieoficjalnych informacji (prokuratura i policja odmawiają szczegółów), przyjechali co najmniej dwoma samochodami w sześć osób. Zaparkowali na parkingu przed sklepem. Krzysztof G. i jeden z jego kumpli weszli do centrum ogrodniczego, gdzie Dawid B. z ojcem robili zakupy. Według jednego ze świadków, gangsterzy wyciągnęli nóż, by zmusić złotoryjan do wyjścia na parking, gdzie czekała reszta ekspedycji. Podobno mieli też przy sobie pistolet.
Grzegorz i Dawid B. musieli wiedzieć, z kim mają do czynienia. Mogli bać się o swoje życie. Nie wiadomo, który z nich sięgnął po leżącą w sklepie siekierę i rzucił się na Krzysztofa G., rozpoczynając krwawą jatkę. Atak zaskoczył bandytów. Odpalili samochody, by uciec z miasta, ale niemal natychmiast pojawiła się policja – jakby znała ich zamiary i prowadziła dyskretną obserwację. Jeden z wozów został zatrzymany w rejonie ul. Hożej. Kierującego nim mężczyznę zatrzymano razem z Grzegorzem i Dawidem B., ale następnego dnia zwolniono do domu. Według prokuratury, na obecnym etapie nie było podstaw do postawienia mu zarzutów i wystąpienia o tymczasowe aresztowanie.
NA miescie ciagle słychac jak to Dawid . B ciagle kogos tłucze na miłej .
O domniemaniu niewinności w Złotoryi nie słyszeli.>>>>>slyszeli ale o idiotach….. tez.
“ludzie którzy na nich napadli”, “teflonowa grupa”, “był wśród gangsterów”, “gangsterzy”, “podobno mieli też przy sobie pistolet” – co ja czytam???
Artykuł cienki, stwierdzenia wymienione w cudzysłowie napisane na wyrost, tekst pisany jakby dla umniejszenia winy aresztowanych – już sam tytuł na to wskazuje – “Złotoryja: Grzegorz wyszedł, Dawid wciąż siedzi” . Areszty zastosowane przez sąd zapewne przypadkowo przez pomyłkę, zresztą tak samo jak i przypadkowo i przez pomyłkę wrocławianie “odwiedzili” tych dwóch złotoryjan owego dnia…
O domniemaniu niewinności w Złotoryi nie słyszeli.
Widocznie należało mu się.
a nie slyszałes ze zwykle bandyci sa atakowani …przez bandytów? Czesciej od nie..
Bandytą nazywasz człowieka którego zaatakowano?
Nie wiarygodne bandytę wypuścili na wolność. A powinien siedzieć w tym kiciu z synalkiem bo zasłużyli sobie. Żadna kaucja nie powinna być uwzględniona.