36 pań i 121 panów od soboty nosi medale II Zimowego Biegu Wulkanów. Trasa była ekstremalnie trudna. – No nie wierzę – wzdychali, gdy po balansowaniu nad przepaściami, przeskakiwaniu murów, czołganiu się czy wyrywających płuca podbiegach przyszło im sforsować głęboką po pas, wypełnioną lodem zamkową fosę.
Start z dziedzińca zamku – w kolorowym dymie, który stał się jednym ze znaków rozpoznawczych Biegu Wulkanów. I od razu pierwsza przeszkoda: zasłaniający przejście własnym ciałem dyrektor imprezy Mirosław Kopiński w demonicznej pelerynce. Po wybiegnięciu na podgrodzie najeżony przeszkodami labirynt pomiędzy drzewami: dwa zwałowiska opon, na których można było skręcić kostkę, położone w poprzek rury, tunele, gdzie trzeba się było wczołgać, ułożone nad rozpadliną kładki, śliskie błotniste schody w dół i zaraz stromy podbieg. Fosa z lodowato zimną wodą – kolejne 8 kilometrów trzeba było pokonać w mokrym ubraniu i chlupiących od mułu adidasach. Zawodnicy wbiegali po zamkowych schodach na górę, ścigali się w ciemnych korytarzach, przeskakiwali mury i znowu zbiegali w dół, w las, gdzie czekała na nich ustawiona w poprzek trasy wyładowana piaskiem wywrotka – jeszcze jedna przeszkoda. Tuż przed sama metą musieli jeszcze raz przejść wpław fosę, obijając się o kawałki lodu i potykając o zagrzebane w mule gałęzie.
Złotoryjanin Maciej Dawidziuk (Olaws Złotoryja) od początku nie dał się nikomu wyprzedzić. Na mecie pojawił się zaledwie 50 minut po starcie, wyprzedzając drugiego w kolejności Jacka Jolibskiego z Jeleniej Góry (Biegamdlazdrowia.pl) o 2 minuty i 7 sekund. Trzeci przybiegł Adam Skórka (Olaws Złotoryja). Jako 28 przybiegła najszybsza z pań, warszawianka Magdalena Szulc (jej czas to godzina, 4 minuty i jedna sekunda, wyprzedzając Małgorzatę Cwyrno z miejscowości Kowala i Karolinę Kubiak z Wejherowa.
Pełne wyniki TUTAJ.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI