Prokuratura Rejonowa w Legnicy postawiła Pawłowi K. – właścicielowi fermy drobiu w Lisowicach – zarzut zabicia ze szczególnym okrucieństwem co najmniej 2 tysięcy kur i kogutów poprzez ich zagłodzenie. – Jak ustalono w toku dochodzenia, w okresie od 24 lutego do 4 marca 2019 roku podejrzany umyślnie zaniechał dostarczania zwierzętom pokarmu – informuje Lidia Tkaczyszyn, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Martwe ptaki wypełniające przyczepy, kubły na śmieci i poukładane w kurnikach w stosy, pomiędzy którymi krążyły żywe jeszcze kury. znaleźli członkowie Stowarzyszenia “Otwarte Klatki”. 7 marca po anonimowym donosie pojawili się razem z Powiatowym Inspektorem Weterynarii w Legnicy na terenie Zakładu Reprodukcyjnego Drobiu w Lisowicach koło Prochowic. To od nich prokuratura dowiedziała się o bestialstwie, którego dopuścił się właściciel fermy.
- Przesłuchany w charakterze podejrzanego Paweł K. nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu i złożył wyjaśnienia – relacjonuje prokurator Lidia Tkaczyszyn. – W swoich wyjaśnieniach tłumaczy zmniejszenie pożywienia dla drobiu stosowaniem na podstawie jego decyzji tzw. przerwy produkcyjnej, podczas której zmniejsza się dawkę paszy oraz ilość godzin świetlnych w stadzie, żeby zmniejszyć wagę ptaków, a po takiej przerwie zwiększyć ich nieśność. Podejrzany potwierdza, że podczas stosowania takiej metody słabsze osobniki zdychają. Tymczasem w świetle dowodów, w okresie objętym zarzutem, na fermie w Lisowicach brakowało w ogóle paszy, w związku z czym nie było czym karmić drobiu. Pracownicy tej fermy informowali o zaistniałej sytuacji właściciela Pawła K., który tłumaczył brak dostaw paszy dla kur swoją trudną sytuacją finansową.
Przepierzanie, którym Paweł K. tłumaczył w prokuraturze śmierć ptaków, Bartosz Zając ze Stowarzyszenia “Otwarte Klatki” opisuje jako radykalną formę odświeżania stada. Niektórzy hodowcy stosują ją w celu pomnożenia zysków. Aby móc eksploatować nioski dłużej niż przez 12-13 miesięcy, przez kilka tygodni trzymają je w całkowitej ciemności i o głodzie. Silny stres powoduje, że kury w takich warunkach tracą pióra. Kiedy już je odbudują, wydłuża im się dzień świetlny do 14-16 godzin na dobę, dzięki czemu znowu zaczynają nieść jaja.
- Zmniejszenie porcji żywnościowych to co innego niż całkowita głodówka – mówi Bartosz Zając. – Stan żywych jeszcze ptaków, które zastaliśmy w Lisowicach, świadczył, że zostały poddane prawdopodobnie kilkutygodniowej głodówce. Choć wtedy znowu dostawały paszę, były tak osłabione, że nie mogły się poruszać. Właściciel tłumaczy się, że zdychały słabsze osobniki. Trudno brać poważnie jego słowa, skoro padłe kury liczono w tysiącach. Umierało ich po 400 w ciągu 3 dni.