Z Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Złotoryi wynoszono dokumenty. Ani złotoryjski starosta Ryszard Raszkiewicz, powiadomiony o tym latem 2017 roku, ani Ryszard Porczyński – szef PINB – nie zgłosili sprawy policji. Dlaczego?
W połowie 2017 roku Adam Nowak porządkując w domu papiery do sprawy rozwodowej odnalazł zawieruszone wśród nich dokumenty z Państwowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Złotoryi. Jeden dotyczył znanego przedsiębiorcy ze Złotoryi, drugi – mieszkańca Wojcieszowa. Jak twierdzi, były to jedne z wielu dokumentów, które wyniosła z pracy była żona, zatrudniona w PINB. Dokumenty zawierały informacje, które powinny podlegać ochronie. Były w nich m.in. adresy petentów i szczegóły dotyczące ich inwestycji.
W czerwcu 2017 roku Nowak zgłosił znalezisko ówczesnemu staroście Ryszardowi Raszkiewiczowi, a 1 sierpnia 2017 oddał mu oba dokumenty.
- Kilka dni później znowu poszedłem do starosty zapytać, co zrobił w tej sprawie. W obecności sekretarz urzędu wyzwał mnie od złodziei i kazał wyjść – opowiada Adam Nowak.
Kradzież to poważny zarzut. Na urzędniku, który powziął wiedzę o przestępstwie, spoczywa obowiązek powiadomienia organów ścigania. Starosta Raszkiewicz zwrócił oddane przez Nowaka dokumenty Ryszardowi Porczyńskiemu, powiatowemu inspektorowi nadzoru budowlanego w Złotoryi, więc także szef PINB-u od połowy 2017 roku nie może się tłumaczyć niewiedzą. Porczyński przekonuje zresztą, że sprawa została zgłoszona policji. – Było prowadzone postępowanie karne – twierdzi.
Ale st. sierż. Dominika Kwakszys, oficer prasowa Komendy Powiatowej Policji w Złotoryi, zaprzecza: – Do naszej jednostki w okresie od 2017 roku do teraz nie wpłynęło zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa i nie prowadziliśmy postępowania w przedmiotowej sprawie.
Sytuacja wygląda więc tak, że mamy urząd, z którego zniknęły dokumenty z danymi petentów. Powinny być strzeżone w biurze, a trafiły w niepowołane ręce. A policja nic o tym nie wie. Nowak uważa, że Powiatowemu Inspektoratowi Nadzoru Budowlanego w Złotoryi nagłośnienie tego faktu było nie na rękę, więc starosta Raszkiewicz z inspektorem Porczyńskim zatuszowali sprawę. To nie oni, ale Adam Nowak – pomawiany przez Raszkiewicza i Porczyńskiego o wykradzenie dokumentów z urzędu – od sierpnia 2017 roku zabiega, by sprawa została zbadana i wyjaśniona. Po zmianie powiatowych władz spotkał się z nowym starostą Wiesławem Świerczyńskim. Składa oficjalne pismo w starostwie. Powiadamia również wojewodę dolnośląskiego oraz Najwyższą Izbę Kontroli.
Ryszard Porczyński bagatelizuje wagę znalezionych przez Nowaka papierów. – W jednym przypadku nie miały naszej pieczątki wpływu, więc nie mogły pochodzić od nas. W drugim przypadku taka pieczątka była, ale to nie był żaden ważny dokument, decyzja załatwiająca temat – tłumaczy się Porczyński. – Czasami pozwalałem swoim pracownikom dokończyć pracę w domu. Po sygnale od pana starosty zbadałem sprawę i dałem urzędniczce upomnienie za niezachowanie ostrożności.
Była żona Adama Nowaka, zapytana przez nas o to, czy wynosiła z PINB dokumenty, odmówiła rozmowy. Twierdzi, że sprawę wyjaśniła już na policji i nie zamierza rozmawiać z mediami.
FOT. POWIAT-ZLOTORJA.PL