Zdaniem Sądu Okręgowego w Legnicy 21-letnia Chinka Linfang Y., które po samodzielnym porodzie wyrzuciła chłopczyka do kontenera na śmieci w Polkowicach, nie chciała go zabić. Wyrok jest łagodny: 2 lata pozbawienia wolności w zawieszeniu, dozór kuratora i 13,5 tys. zł grzywny.
Rok temu, 11 lutego 2014 r., mężczyzna szukający w kontenerze puszek po napojach znalazł płaczące dziecko. Było zawinięte w poszewkę i ręcznik, włożone do kartonowego pudełka.
- Chłopczykowi noszącemu obecnie imię Kacper, mocno wychłodzonemu, natychmiast udzielono pomocy w szpitalu w Lubinie – przypomina prokurator Liliana Łukasiewicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy. – Bardzo szybko ustalono też, że matką dziecka jest młoda Chinka pracująca i mieszkająca na zapleczu jednego ze sklepów na terenie Polkowic.
W Polsce przebywała legalne od czerwcu 2013 r. Gdy przyjechała tu z Chin, była już w ciąży. Ukrywała brzuch przed pracodawcą oraz współpracownikami. Syna urodziła sama, w sklepie, około 4 nad ranem, zawinęła dziecko w poszewką, włożyła do kartonowego pudła i zaniosła do śmietnika. Tam pięć godzin później znalazł go zbieracz puszek.
Badając okoliczności sprawy lubińska prokuratura zasięgnęła m.in. informacji z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. 11 lutego 2014 r. na wysokości 2 m nad gruntem w stacji meteorologicznej Polkowice Dolne temperatura w godzinach od 5 do 11 rano wynosiła od 5,3º do 6,1ºC.
L. Łukasiewicz: – Biegła z zakresu medycyny stwierdziła, że na skutek porzucenia noworodka w takich warunkach wystąpiła u niego sinica obwodowa, zwolnienie czynności serca, obniżenie wartości saturacji, cechy kwasicy oraz odwodnienie,
co stanowiło chorobę realnie zagrażającą życiu. Biegła podała również, że pozostawienie noworodka w tak niskiej temperaturze stwarzało zagrożenie śmiercią w czasie od kilkudziesięciu minut do kilku godzin.
Na tej podstawie prokurator uznał, iż kobieta porzucając noworodka bez zaopatrzonej pępowiny na śmietniku przy tak niskiej temperaturze musiała liczyć się z jego śmiercią. Chince postawiono zarzut usiłowania zabójstwa. Kobieta nie przyznała się do tego przestępstwa. Zarówno w śledztwie, jak i przed sądem twierdziła, że nie chciała aby dziecko umarło i wierzyła, że ktoś chłopca zabierze. Śmietnik wybrała dlatego, że przychodziło tam dużo ludzi.
Linfang Y. wyjaśniała, że jest w Polsce sama. Ledwie wegetuje. Bała się, że nie poradzi sobie z wychowaniem dziecka w obcym kraju. Tamtego ranka był taki moment, kiedy chciała wrócić po synka, zabrać go i mimo wszystko spróbować się zająć chłopcem. Za późno, przyszła policja. Błagała, by dać jej jeszcze jedną szansę. Chciała odzyskać synka.
Chłopczyk przebywa obecnie w domu małego dziecka i czeka na adopcję. Sąd rodzinny w sierpniu 2014 r. pozbawił matkę władzy rodzicielskiej. Linfang Y. odwiedza syna i czyni starania o przywrócenie jej praw rodzicielskich
- W toku śledztwa uzyskano opinię sądowo psychologiczną i psychiatryczną celem ustalenia stanu zdrowia psychicznego i poczytalności oskarżonej w chwili czynu – mówi prokurator Liliana Łukasiewicz. – Biegli orzekli, że jej zachowanie było skutkiem załamania równowagi emocjonalnej w sytuacji długotrwałego obciążenia psychicznego przekraczającego możliwości adaptacyjne oskarżonej. Nie było ono natomiast wynikiem motywacji chorobowej (psychotycznej), czy też działaniem wynikającym z porodu.
Według biegłych Linfang Y. miała ograniczoną w stopniu znacznym zdolność rozpoznania znaczenia zarzucanego jej czynu i pokierowania swoim postępowaniem.
Za usiłowanie zabójstwa groziła oskarżonej kara od 8 lat nawet do dożywotniego pozbawienia wolności. Z uwagi na ograniczoną poczytalność w chwili czynu sąd mógł zastosować wobec kobiety nadzwyczajne złagodzenie kary, co oznaczało możliwość orzeczenia kary w wymiarze od 2 lat 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności. Prokurator wnioskował o 10 lat więzienia dla Chinki.
Sąd Okręgowy w Legnicy na rozprawie 25 lutego br. uznał, że kobieta nie działała nawet w ewentualnym zamiarze zabójstwa chłopca. Argumenty w tym zakresie sąd przytoczył w ustnym uzasadnieniu wyroku. Zdaniem sądu Linfang Y. przypisać można jedynie narażenie dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez osobę, na której ciążył obowiązek opieki nad osobą narażoną na niebezpieczeństwo, czyli przez matkę.
Czyn taki zagrożony jest karą od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.
Jak informuje Liliana Łukasiewicz, prokurator nie podziela oceny prawnej zachowania skazanej i zamierza zaskarżyć wyrok. Zwrócił się do sądu o pisemne uzasadnienie rozstrzygnięcia. Po zapoznaniu się z pełną argumentacja sądu podjęta zostanie decyzja w tym zakresie.