41-letniemu Dariuszowi Z., który nocą z 14 na 15 grudnia 2012 roku tak skatował swą żonę, że zmarła, groziło od 2 do 12 lat pozbawienia wolności. W tym kontekście czteroletnia odsiadka, na którą skazał go Sąd Okręgowy w Legnicy, nie wydaje się szczególnie surową karą.
Zarówno oskarżony, jak i jego żona od wielu lat nadużywali alkoholu. Feralnej nocy z 14 na 15 grudnia to ona chciała, by poszedł po wódkę, bo już nie mieli co pić. Pokłócili się. Dariusz Z. uderzył żonę kilka razy ręką w głowę. Wymierzył jej kilka kopniaków w brzuch i w nogi. Upadła. Uderzyła głową o podłogę. Ale w końcu wstała i podreptała do innego pokoju.
Następnego dnia leżała w łóżku bez oznak oznak życia. Dariusz Z. kupił 0,7 litra wódki, sam ją wypił i też się położył. Dopiero 16 grudnia 2012 r. rano zadzwonił do kolegi, że żona nie żyje. Przyjechała policja i pogotowie.
- Sekcja zwłok wykazała, iż pokrzywdzona zmarła z powodu rozległego krwiaka mózgu, który doprowadził do niewydolności krążeniowo-oddechowej skutkującej śmiercią. Zdaniem biegłego zgonu mógł nastąpić 14 grudnia 2012 r., a zatem ponad 40 godzin wcześniej – mówi prokurator Liliana Łukasiewicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy. – Dariusza Z. przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Wyjaśnił, że w dzień po pobiciu żona jeszcze żyła, bo słyszał jak oddycha. Dopiero następnego dnia stwierdził jej śmierć.