Dziś przed Sądem Okręgowym w Legnicy miał zapaść wyrok w sprawie międzynarodowej grupy przestępczej, która – według Prokuratury Krajowej – wyłudziła co najmniej 148 mln zł podatku VAT za sprowadzony z zagranicy złom miedziany i miedziane katody. Sąd zdecydował się ponownie otworzyć przewód sądowy, by zbadać dodatkowe dowody.
Poza Polakami, w skład grupy wchodziło 9 obywateli Węgier i jeden obywatel Czech. W sumie aktem oskarżenia zostały objęte 42 osoby.
Grupę rozpracowywał Dolnośląski Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji we Wrocławiu Prokuratury Krajowej, który w lipcu 2016 roku skierował akt oskarżenia do Sądu Okręgowego w Legnicy.
Jak mówi prokurator Marcin Kucharski, w proceder było zamieszanych około 60 podmiotów.
Na początkowym etapie swojego działania grupa zajmowała się sprawdzaniem do Polski z innych państw Unii Europejskiej złomu miedzianego i katod miedzianych. Formalnymi nabywcami były podmioty zarejestrowane w Polsce, które nie zamierzały i nie płaciły należnego podatku VAT, a więc były tzw. “znikającymi podatnikami”. Za pośrednictwem łańcuszka firm towar odsprzedawano kolejnym nabywcom, aż ostatecznie trafiał do Metraco, które zaopatruje huty KGHM. Transakcje były tylko “na papierze” (fizycznie w tych pośrednich ogniwach ani złomu, ani katod nigdy nie widziano). Firmy – “znikający podatnicy” – były następnie zamykane lub odsprzedawane, a reprezentujące je osoby ukrywały się. Towar brano od dostawców z Austrii lub Włoch i wbrew zapisom z faktur sprzedażowych transportowano bezpośrednio do firmy będącej rzeczywistym nabywcą. Na tym etapie następowała także podmiana dokumentów przewozowych, uzasadniających przejazd ciężarówek z towarem na danej trasie. Po dostarczeniu towaru następowała zapłata, w tym na rachunki bankowe prowadzone przez banki zagraniczne. Część pieniędzy, stanowiąca zysk przestępców, wybierana była przez podstawione osoby w formie gotówkowej.
Mechanizm oszustwa przetestowano najpierw na Węgrzech. Gdy Węgrzy zaostrzyli przepisy, oszuści przenieśli się na półtora roku do Czech. Kiedy i tam nie mogli działać, trafili do Polski. Prokurator Marcin Kucharski ma nadzieję, że tu ich grupa otrzyma ostateczny cios. Wnioskuje o surowe kary: od 2 do 15 lat pozbawienia wolności. Jeśli sąd uwzględni jego wniosek, na 15 lat za kratki trafi główny sprawca – Grzegorz G., z zawodu krawiec.
Między innymi ze względu na poważne konsekwencje, które grożą oskarżonym (dla większości 9-10 lat więzienia) przed wydaniem wyroku sędzia Bartłomiej Treter postanowił sprawdzić anonimowych świadków z Węgier, dopuścić dowody z dwóch wyroków, jakie w międzyczasie zapadły w tej sprawie (część oskarżonych dobrowolnie poddała się karze) oraz zbadać, czy coś się zmieniło w karalności oskarżonych w porównaniu ze stanem z 2016 roku. Następne posiedzenie (i – być może – wyrok) 5 kwietnia.
Prokuratura podkreśla, że w uzyskiwaniu obszernego materiału dowodowego w tej sprawie dużą rolę odegrała ścisła współpraca międzynarodowa, w tym realizowana za pośrednictwem Eurojust w ramach spotkań koordynacyjnych.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI