Do rutynowej kontroli drogowej w Złotoryi policjanci zatrzymali samochód, którym para lokalnych włamywaczy wracała z “roboty”. Auto było wyładowane łupami, kierowca zrelaksowany narkotykami a pasażer miał przy sobie metamfetaminę. Na tym nie koniec niespodzianek…
2 stycznia policjantom, rutynowo sprawdzającym trzeźwość kierowców u progu nowego roku, trafił się dość niezwykły przypadek. Zatrzymali samochód osobowy, którym podróżowało dwóch mieszkańców powiatu złotoryjskiego. 35-letni kierowca, po pierwsze, nie miał prawo jazdy; po drugie, prowadził pojazd będąc pod wpływem środków odurzających. Metamfetaminę znaleziono też przy pasażerze.
- Kolejne czynności przeprowadzone przez funkcjonariuszy przyniosły jeszcze bardziej zaskakujące wyniki – relacjonuje podkomisarz Justyna Ejlak z Komendy Powiatowej Policji w Złotoryi. -Okazało się bowiem, że w bagażniku kontrolowanego samochodu mężczyźni przewozili skradzione elektronarzędzia oraz inne sprzęty pochodzące z włamań, które miały miejsce w ostatnich dniach na terenie powiatu złotoryjskiego.
Obaj panowie musieli opuścić zaciszne autko i przenocować w areszcie jako podejrzani o kilka włamań i kradzieży m.in. części samochodowych, elektronarzędzi i sprzętu diagnostycznego o łącznej wartości około 35 tys. zł.
Większość z tych przedmiotów policjanci odnaleźli i zabezpieczyli.
35-latek ma taż zarzut kierowania gróźb karalnych oraz podpalenia samochodu o wartości 14 tysięcy złotych, który podczas nocy sylwestrowej spłonął w podzłotoryjskim Wilkowie. Normalnie groziłoby mu za to maksymalnie 10 lat pozbawienia wolności, ale jako recydywista musi się liczyć z surowszym traktowaniem. Na razie decyzją Sądu Rejonowego w Złotoryi trafił na 3 miesiące do tymczasowego aresztu.
- Drugi mężczyzna, za posiadanie środków odurzających i współudział w dokonaniu kradzieży z włamaniem, decyzją prokuratora został objęty dozorem policyjnym połączonym z nakazem powstrzymania się od kontaktów z pokrzywdzonymi i zakazem zbliżania się do nich. Za popełnione czyny grozi mu kara do 10 lat pozbawienia wolności – dodaje podkomisarz Justyna Ejlak.
FOT. POLICJA ZŁOTORYJA